sobota, 25 grudnia 2021

Wiersz na Boże Narodzenie


bajka

ścierpły mi nogi
obudziłem się 
z długiego 
niewygodnego 
snu
 
w świecie czystym
 
świetle 
nowo narodzonym
w Betlejem a może 
w innym "podłym" mieście
 
gdzie nikt nie mordował
dzieci
ani kotów
ani żydów ani palestyńczyków
ani wody ani drzew
ani powietrza 

nie było przeszłości
ani przyszłości
trzymałem za ręce
tatę i mamę
czyli Pana Boga

i było mi tak dobrze 
jakby 
mnie nie było

_____
Tadeusz Różewicz Wybór poezji Wydawnictwo Ossolineum Wrocław 2016

środa, 15 grudnia 2021

"Niebieska Księga z Nebo", Mannon Steffan Ros

 Niebieska Księga z Nebo to niewielkich rozmiarów przejmująca historia o życiu po upadku cywilizacji. Skupia się na opisie losów małej walijskiej rodziny składającej się z matki i dwójki dzieci (nastoletniego Siôna i dwuletniej Dwynwen). Realistyczna opowieść o ich codziennej walce o przeżycie ma formę dwóch przeplatających się relacji zapisywanych w niebieskim notesie. Chłopiec nazywa go na poły żartobliwie Niebieską Księgą z Nebo, biorąc nazwę od najbliższego małego miasteczka. Pisanie i czytanie zgromadzonych w domu książek to jedyna edukacja dostępna Siônowi odkąd nadszedł Kres. To, co było przedtem ginie w jego niepamięci. Zna tylko puste domy, z których zabiera się potrzebne rzeczy. Dlatego Siôn proponuje swojej mamie, Rowennie, że będą pisać razem. On o ich teraźniejszości, ona zaś opisze życie przed Kresem.
 
 Ten podwójny punkt widzenia zastosowany w powieści jest bardzo ciekawy, bo relacje Siôna i Rowenny nawzajem się uzupełniając stanowią zapis ich osobistego doświadczenia. Nie ma tu szerszej perspektywy. Rzecz dzieje się bowiem na głębokiej walijskiej prowincji i nawet do końca nie wiadomo, co się dokładnie stało. Rowenna słyszy wiadomość w radiu o ataku i prąd zostaje wyłączony. To podwójne ujęcie wydarzeń pokazuje jeszcze coś innego. Przedstawiony jest cały koszmar życia w skażonym środowisku, konsekwencje braku pomocy medycznej, trud zdobywania pożywienia, samotność - ludzie wyjechali albo umarli. Dla Siôna przywoływanie wspomnień o innych dzieciach, które kiedyś, przed Kresem, były na jego urodzinach, jest jak przypominanie sobie snu. Z drugiej strony pokazane jest bardzo trafnie, że poradzenie sobie z wyzwaniami daje wewnętrzną siłę, dojrzałość. Dzieci, zwłaszcza Siôn, są lepiej przystosowane do nowej rzeczywistości niż się to wydaje matce, która stara się je chronić na tyle, na ile warunki pozwalają.
 
 Powieść Mannon Steffan Ros ma jeszcze jedna wielką zaletę. Jest utworem bardzo osadzonym w kulturze i tradycji walijskiej, zaczynając już od tytułu. Niebieska Księga z Nebo jest nawiązaniem do najstarszych, zachowanych manuskryptów średniowiecznych napisanych w tym języku - Czerwonej Księgi z Hergest i Czarnej Księgi z Carmathen. Przywiązanie do własnej kultury widać też w działaniach bohaterów, na przykład: Rowenna, kierując się odruchem, ratuje walijskie książki ze zniszczonej biblioteki. To jest jej dziedzictwo. Co jeszcze jest warte ocalenia ze świata, który uległ zagładzie? Powieść stawia to pytanie poddając ocenie współczesną cywilizację. Mimo refleksji zaprezentowanych dość wprost jest to poruszająca, godna uwagi książka.
 
 

czwartek, 9 grudnia 2021

Mój dzień w książkach 2021 - zabawa blogowa

Odrobina lata
Na blogu unSerious pojawiła się popularna kiedyś zabawa blogowa. Polega ona na tym, by wolne miejsca w poniższym tekście uzupełnić tytułami przeczytanych w 2021 roku książek. 

Mój dzień w książkach

Zaczęłam dzień (z) _____.
W drodze do pracy zobaczyłam _____
i przeszłam obok _____,
żeby uniknąć _____ ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy _____.
W biurze szef powiedział: _____.
i zlecił mi zbadanie _____.
W czasie obiadu z _____
zauważyłam _____
pod _____ .
Potem wróciłam do swojego biurka _____.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam _____
ponieważ mam _____.
Przygotowując się do snu, wzięłam _____
i uczyłam się _____,
zanim powiedziałam dobranoc _____ ."

Odpowiedzi Sylwii z unSerious znajdziecie tu.

Mój dzień w książkach

Zaczęłam dzień z Klarą i słońcem.
W drodze do pracy zobaczyłam Jesień
i przeszłam obok Pałacu lodowego,
żeby uniknąć Kataru,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Murze duchów.
W biurze szef powiedział: Nowiny ze świata
i zlecił mi zbadanie Poufne.
W czasie obiadu z Piranesim
pod Kasztanem.
Potem wróciłam do swojego biurka jeszcze już.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam Szkarłatną literę 
ponieważ mam Tętniące serce. 
Przygotowując się do snu, wzięłam Cudze słowa
i uczyłam się O pisaniu,
zanim powiedziałam dobranoc Dorosłym.

czwartek, 2 grudnia 2021

"Nowiny ze świata", Paulette Jiles

 Nowiny ze świata Paulette Jiles to znakomita proza sięgająca w głąb historii Stanów Zjednoczonych. Porusza problem tożsamości osób, które jako dzieci zostały porwane przez Rdzennych Amerykanów, a potem powróciły do cywilizacji. Powieść dzieje się na przełomie zimy i wiosny 1870 roku. Kapitan Kidd utraciwszy w czasie wojny secesyjnej swoją drukarnię, zarabia na życie jeżdżąc po miasteczkach Teksasu i czytając publiczności nowiny ze świata z gromadzonych starannie gazet. Po jednym z takich występów zostaje poproszony o odwiezienie do krewnych dziesięcioletniego dziecka. Dziewczynka została właśnie wykupiona z niewoli. Cztery lata wcześniej Kiowa w czasie napadu zamordowali jej rodziców, a ją samą porwali. Zadanie kapitana Kidda jest niełatwe, bo Johanna nie pamięta języka angielskiego, ani tego, kim była wcześniej. Czuje się jedną z Kiowów i nie chce wracać do świata białych ludzi.
 
 Nowiny ze świata to świetna powieść drogi. Historia podróży kapitana Kidda i Johanny, pełna trudów i niebezpieczeństw, pokazana zostaje na szerszym tle, świetnie nakreślonym, z dbałością o szczegóły. Podróżują oni przez pogranicze południowych Stanów, pogrążonych jeszcze w powojennym chaosie. Wojna secesyjna odcisnęła tu swoje piętno, czuć wiszącą w powietrzu gorycz przegranej, gniew na wprowadzane nowe porządki.
 
 Przede wszystkim jednak dwie rzeczy czynią Nowiny ze świata powieścią tak ujmującą i zapadającą w pamięć. Przyjaźń i przestrzeń. Owszem, międzypokoleniowa przyjaźń, to zderzenie starości i młodości, było już wielokrotnie pokazywane w literaturze. I zawsze wzrusza. Śledzenie powolnego procesu tworzenia się więzi między czującym się samotnie, starym, doświadczonym człowiekiem a opuszczonym dzieckiem jest w Nowinach ze świata tak fascynujące także dlatego, że w tej powieści dobrze działa kontrast. To spotkanie dwóch osób: jednej, która ma bardzo silną tożsamość, wie kim jest, niezależnie od zewnętrznych okoliczności -  tym, który niesie wieści - z kimś potrzaskanym na kawałki, komu świat rozpada się właśnie po raz drugi. Tak, poetycko, ale trafnie opisuje dziewczynkę znajoma kapitana Kidda:
 
 Gdy zostajemy stworzeni po raz pierwszy, obracamy nasze dusze ku światłu, taką mielibyśmy nadzieję, odwracamy się od świata zwierzęcego (...) Niech Bóg będzie z nami. Kiedy zostajemy stworzeni po raz drugi, rozpruwa ono wszelkie dokonania pierwszego stworzenia, a czasem obala je ze szczętem. Rozpadamy się na kawałki. Ona pyta więc: gdzie jest skała na której byłam zbudowana? I dalej mówi o Johannie tak: Ona jest jak (...) baśniowe stworzenie z czarodziejskiej księgi. Takie, które nie pasuje ani w jednym, ani w drugim świecie. 
 
W powieści wspomniane są też podobne przypadki odzyskanych dzieci, które nigdy się całkowicie nie odnalazły po powrocie do cywilizacji. Przeżyte traumatyczne wydarzenie zostawiły w nich trwały ślad. Książka szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego się tak działo. 
 
 Druga rzecz, która czyni Nowiny ze świata utworem wyjątkowym to przestrzeń. Trudno jest to precyzyjnie określić, więc najprościej jak się da, można powiedzieć, że ta książka daje poczucie wielkiej, otwartej przestrzeni. Nie tylko dlatego, że kapitan Kidd i Johanna wędrują po prerii czy górskich bezdrożach, ale także ze względu na charakter zajęć, którymi Kidd parał się w przeszłości (był gońcem w wojsku, drukarzem), jak i na to, które wykonuje teraz. Całe życie miał za zadanie dostarczać ważnych wiadomości lub wiedzy, czy wreszcie rozrywki pozwalającej oderwać się odbiorcom od ich codziennego życia. Oczywiście, nie była to wiedza kompletna, ale pokazująca jak świat jest wielki, poszerzająca horyzonty, wychylona w przyszłość (na przykład, kapitan czyta o ogłoszonych w tym czasie prawach Maxwella), umożliwiającą nabranie dystansu do otaczającej, bieżącej rzeczywistości. Tak jakby te nowiny ze świata, to spojrzenie z oddali wyostrzało wzrok, dawało swobodę, niezależność i pozwalało zobaczyć, co naprawdę jest w życiu ważne. 

poniedziałek, 29 listopada 2021

"Szkarłatna litera", Nathaniel Hawthorne

 Nathaniel Hawthorne to klasyk literatury amerykańskiej poruszający w swojej twórczości dylematy moralne i religijne, czego sztandarowym przykładem może być jego najbardziej znana powieść Szkarłatna litera opowiadająca o grzechu, karze i odkupieniu. W pewnym okresie swojego życia Hawthorne należał do kręgu transcendentalistów, znał Emersona,Thoreau i zapewne zgadzał się z przekonaniami głoszonymi przez ten ruch filozoficzny, takimi jak: umiłowanie natury, nacisk na indywidualizm, autonomiczność jednostki w dochodzeniu do prawd moralnych czy religijnych. Z tego punktu widzenia przedstawiona jest w powieści krytyka religii w formie instytucjonalnej, szczególnie purytanizmu z jego rygoryzmem religijnym prowadzącym do nietolerancji i okrucieństwa.

 Akcja Szkarłatnej litery rozgrywa się bowiem w siedemnastym wieku w Nowej Anglii, w purytańskim mieście Salem. Główną bohaterką powieści jest Hester Prynne, która za grzech cudzołóstwa, czego dowodem jest urodzenie nieślubnego dziecka, skazana zostaje nie tylko na wiezienie, ale też na publiczne naznaczenie. Musi nosić do końca życia literę A jak adultery (cudzołóstwo) na ubraniu. Dopóki nie ujawni nazwiska swojego wspólnika w grzechu, dopóty zmuszona jest też stawać na szafocie będąc żywym kazaniem o niegodziwości ku pouczeniu moralnemu innych.

 Szkarłatna litera jest prozą bardzo dziewiętnastowieczną w swojej powolnej, skupionej na opisie narracji, a także w niektórych rozwiązaniach fabularnych - żaden szanujący się współczesny autor nie uśmierciłby swojej postaci w sposób, w jaki to zostało zrobione w powieści. Broni się ona natomiast bogatą symboliką, opisami przyrody współgrającymi z uczuciami bohaterów i bardzo umiejętnie budowanym w wielu scenach napięciem (na przykład, gdy niektórzy usiłują ukryć, a inni odsłonić prawdę). Przede wszystkim książka, przy całym swoim moralistycznym charakterze, jest niejednoznaczna i unika ostatecznych rozstrzygnięć, także etycznych. Raczej pokazuje proces, długi i bolesny, budowania przez jednostkę niezależnych, własnych osądów moralnych i idących za nimi decyzji. Dlaczego, przykładowo, Hester milczy stojąc na szafocie? Z chęci ochrony ukochanego? Poczucia winy? Dumy czy może nawet buntu? Litera, którą nosi na piersi została przez nią bardzo ozdobnie i kunsztownie wyhaftowana. 

 Świetne w Szkarłatnej Literze jest również pogłębione i bardzo prawdziwe ujęcie psychiki bohaterów. Hester jest oddaną i dobrą matką, ale w jej stosunku do dziecka jest pewna dwuznaczność - dziecko jest owocem grzechu, stąd też jej obawa o jego charakter i przyszłość. Dziewczynka podskórnie czuje napięcie i odbija się to na jej zachowaniu, co pogłębia wyrzuty sumienia matki. Ta relacja jest dobrze napisana i stanowi świetne dopełnienie do istniejącego na pierwszym planie trójkąta miłosnego, przy czym romans jest sprawą przeszłości, czytelnikowi pokazuje się jego skutki, gdzie dominującymi uczuciami są poczucie winy i chęć zemsty. Tak określa to Hester: Błąkamy się w tym ponurym labiryncie zła i potykamy się na każdym kroku o winy, jakie rozsieliśmy na naszych ścieżkach. W tym wieloletnim splątaniu emocjonalnym, składającym się z miłości, zazdrości, pogardy, nienawiści, w którym tkwią bohaterzy, powieść zdaje się, po pierwsze, budować pewną hierarchię zła - cięższym grzechem od cudzołóstwa jest obłuda moralna i nienawiść. Po drugie bardzo dobrze pokazuje ogromne koszty psychiczne ukrywania prawdy, stąd podkreślenie jej znaczenia, które najpełniej wybrzmiewa w komentarzu narratora pod koniec utworu: Wśród wielu nauk moralnych, jakie nam się nasuwają (...) tylko jedną ujmiemy w sentencję: Żyjcie prawdą, Żyjcie prawdą, Żyjcie prawdą.

niedziela, 21 listopada 2021

"Piranesi", Susanna Clarke


WPIS Z PIERWSZEGO DNIA PIĄTEGO MIESIĄCA ROKU, W KTÓRYM ALBATROS PRZYBYŁ DO SAL POŁUDNIOWO-ZACHODNICH
Kiedy Księżyc wzeszedł w Trzeciej Sali Północnej, udałem się do Dziewiątego Westybulu, aby tam być świadkiem połączenia się trzech Przypływów. Coś takiego zdarza się zaledwie raz na osiem lat.
Dziewiąty Westybul jest wyjątkowy ze względu na troje znajdujących się w nim ogromnych Schodów. Wzdłuż Ścian stoją w nim marmurowe Posągi: są ich dosłownie setki, ustawionych jedne na drugich i piętrzących się Rząd za Rzędem daleko wzwyż.
 
 Tak rozpoczyna się niewielka powieść Susanny Clarke mająca formę dziennika tytułowego bohatera. Piranesi mieszka w niezwykłej przestrzeni, będącej ciągnącym się przez wiele olbrzymich sal bezkresnym labiryntem niszczonym przez morze. Odkrywanie wraz z nim tego dziwnego świata, który on nazywa Domem, jest fascynujące, ale natychmiast nasuwają się czytelnikowi inne pytania, bardziej intrygujące. Kim jest Piranesi? Skąd się tu wziął? Czym jest ta osobliwa przestrzeń i czy ma innych mieszkańców?
 
 Bardzo trudno jest napisać o tej niesamowitej, melancholijnej książce coś więcej. Trudność kryje się w pisaniu o treści, bo książka ma niewielką objętość i łatwo powiedzieć zbyt dużo. A przyjemność z jej lektury polega zarówno na samodzielnym poznawaniu niezwykłego miejsca, w którym się dzieje się akcja, jak i na samym śledzeniu jej przebiegu polegającym na rozwikłania pewnej tajemnicy. Pisanie o własnym emocjach (książka wzrusza i fascynuje) i wielkim entuzjazmie też jest ryzykowne, bo buduje zbyt duże oczekiwania w stosunku do tej, tak naprawdę, prostej historii z gatunku fantastyki.
 
 Rzeczą skomplikowaną jest również opisanie tematów poruszanych przez powieść, bo one zależą od jej indywidualnej interpretacji, a możliwości odczytań są bardzo szerokie i to nie tylko ze względu na zawarte w powieści odniesienia do innych utworów literackich czy dzieł sztuki, ale także z powodu niezwykłej kreacji świata czy też konstrukcji samej książki. Na przykład, czytelnik zostaje wrzucony w sam środek tej opowieści, a pierwszoosobowa narracja zbudowana jest tak, że pozwala czasami być odbiorcy o krok przed narratorem. W ten sposób Susanna Clarke zostawia przestrzeń na snucie domysłów, skojarzeń, szukania drugiego dna tej historii, czy potraktowania jej w ogóle jako metafory. Jest to w końcu powieść dziejąca się w labiryncie, a sens bycia w takim miejscu polega na szukaniu drogi samodzielnie. Dla każdego więc czytelnika, Piranesi będzie opowieścią trochę o czymś innym.
 _____________
PS
Ogromnie zachęcam do sięgnięcia po tę książkę w ciemno. Nawet jeśli się nie spodoba, strata czasu będzie niewielka, bo to zaledwie trochę ponad dwieście stron. Napisałam bardzo długi akapit na temat pierwszego motta z Piranesiego, który jest cytatem z powieści dla dzieci, o tym, jak autorka czerpie pełnymi garściami i na wielu poziomach inspiracje z tego utworu. Skasowałam go, bo wydaję mi się, że czym mniej się wie o tej historii, tym lepiej. Kto czytał, natychmiast rozpozna te pomysły i idee w Piranesim, kto nie, ten będzie się po prostu cieszył światem wykreowanym przez Susannę Clarke. Cytat będący mottem jest bowiem tak trafnie dobrany, że dostarcza wystarczającej wiedzy i przekazuje istotę rzeczy. Podobnie jest ze wszystkimi pozostałymi odwołaniami do innych dzieł, zaczynając od tytułu powieści. Oczywiście, listę tych odniesień można sporządzić długą. 

poniedziałek, 15 listopada 2021

"O pisaniu", Margaret Atwood

 
  Gdy poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o motywację zawiodło zmieniłam podejście - nie pytałam już innych pisarzy, dlaczego piszą, lecz o to, jakie to uczucie. Zwracałam się przede wszystkim do prozaików i pytałam, co czują, gdy wchodzą w powieść. 
  Ani jeden z moich rozmówców nie potrzebował wyjaśnienia, co rozumiem przez stwierdzenie "wchodzić w powieść". Jeden powiedział, że przypomina to wchodzenie do labiryntu bez wiedzy, jakiego potwora można spotkać w środku; inny porównał to do poruszania się po omacku po tunelu, inna - do przebywania w jaskini, do której przez szczelinę w skale wpada promień światła, ona zaś sama tkwi w ciemności. Ktoś powiedział, że kojarzy mu się to z zanurzeniem pod wodę, w jeziorze czy w morzu. Ktoś inny, że z przebywaniem w pokoju pogrążonym w całkowitej ciemności, w którym oczy się do niczego nie przydają - w tej ciemności musi przestawiać meble, a gdy wszystko znajdzie się na właściwym miejscu zapala się światło.

 O pisaniu Margaret Atwood to książka eseistyczna zajmująca się tematem; czym jest pisanie i kim jest pisarz. Opowiada o tym, jak ci, którzy zajmują się pisarstwem postrzegają swoją działalność i siebie samych w odniesieniu do niej, i jak bardzo zmieniała się ta percepcja na przestrzeni wieków. Pierwotnie wszystkie eseje składające się na tę książkę były wykładami dla szerokiej publiczności, stąd też ich bardzo przystępna forma. Owszem, są one erudycyjne - Margaret Atwood sięga do licznych przykładów z literatury i sztuki ze wszystkich epok, ale objaśnia je w ten sposób, że wszystko staje się klarowne, nawet dla tych czytelników, którzy nigdy o danym dziele nie słyszeli. Całość jest dowcipna, autoironiczna, lekko ekscentryczna, czyli, jak się wydaje, zgodna z charakterem autorki. Czyta się te eseje szybko i z wielką przyjemnością.
 
 Pierwszy ze szkiców jest w dużej mierze tekstem autobiograficznym, zresztą wątki osobiste przewijają się przez całą książkę. Na marginesie, jeśli ktoś tylko przypuszczał, że Kocie oko jest powieścią (świetną!), czerpiącą mocno z dzieciństwa autorki, to tu znajdzie potwierdzenie swoich przeczuć. Interesującą rzeczą jest też w tym rozdziale poruszenie tematu peryferyjności literatury kanadyjskiej w czasach młodości Atwood.


Drugi wykład porusza zagadnienie pewnej dwoistości autora, człowieka, który prowadzi zwyczajne życie, ale ma w sobie tę drugą osobę, zdecydowanie bardziej podejrzaną, która zamieszkuje to samo ciało, i gdy nikt nie patrzy, przejmuję władzę nad nim i używa go do popełnienia pisarstwa. Atwood mówi wprost: Autorką książki jest ta, której imię widnieje na okładce. Ja jestem tą drugą.(...) ja jestem miła i spokojna, trochę roztrzepana, nie mam sobie równych w pieczeniu ciasteczek, przepadają za mną zwierzęta domowe i robię na drutach swetry ze zbyt długimi rękawami.  
 W dwóch następnych esejach Atwood przygląda się stykowi sztuki i pieniędzy oraz roli, jaką pełni twórca w społeczeństwie. Porusza tu ideę całkowitego oddania się sztuce i jej konsekwencji, zwłaszcza dla pisarek, a były one często tragiczne. Stawia pytania, czy pisarz jest kimś istotnym w społeczeństwie, czy pełni rolę jego sumienia, i jaka jest moralna odpowiedzialność za wpływ artysty na innych ludzi poprzez to, co stworzył. Atwood podnosi też kwestie bardziej ogólne: czy można w ogóle napisać dzieło pozbawione implikacji moralnych.
 
Piąty wykład opowiada o tym, dla kogo autor pisze, czyli o różnych rodzajach czytelników. Rzeczywistych i literackich, idealnych, wymarzonych przez autora i takich bardzo oddanych, w typie Annie Wilkes z Misery. Najładniejsza koncepcja czytelnika przedstawiona w tym eseju zbudowana jest wokół wiersza Emily Dickinson zaczynającego się tak:
 
Jestem Nikim! A Ty?
Czy jesteś - Nikim - Też?
Zatem jest nas aż dwoje?
 
 W ostatniej części książki Margaret Atwood zabiera czytelnika w literacką wyprawę w zaświaty, przywołując zarówno powszechnie znane mity o zejściu do podziemi (o Gilgameszu, Orfeuszu, w pewnym stopniu Odyseuszu), jak i wielkie dzieła literackie o takiej treści (Eneida, Boska Komedia), oraz inne utwory poświęcone zmarłym, a także duchom i upiorom. Temat jest, jak sama przyznaje, dość osobliwy, ale pisanie w ogóle jest dość osobliwe. Najgłębszą przyczyną bowiem twórczości, twierdzi pisarka, jest lęk przed śmiercią i fascynacja śmiertelnością, stąd tak częsta obecność tego motywu w literaturze. Pada tu również porównanie pisarza do szamana nawiązującego kontakt z tamtym światem, umiejącego nazwać to, co nienazwane. Z drugiej strony potrzeba pisania łączy się przecież z poczuciem kruchości, ulotności, a więc przemijaniem wszystkiego. Pisanie jest właśnie sposobem obrony, próbą ocalenia od zapomnienia. 

środa, 10 listopada 2021

"Jesień w Kachetii", Bułat Okudżawa

Nagle przyszedł wieczór jesienny. I opadł na wzgórze.
Krwawy jastrząb
w liściach krwawych
jakby nurzał się w purpurze
Liście miały kształt dziwaczny -
ludzkiej twarzy owal,
opętany jakiś krojczy 
tak je uformował,
a zszywała je szwaczka
łobuzerska, swawolna...
Na żółciutkie
końce palców
opadały z wolna.
 
To właśnie listopad
gdy opada listowie.
Z liśćmi często tak bywa,
to tradycja jesieni.
I było w nich pół na pół
uśmiechu i cierpienia,
triumfu i więdnięcia,
zagłady i odnowy.
A bliziutko za progiem, 
pod samą izdebką
krążył, pląsał i tańcował
podchmielony ździebko
liść w pomyśle chybiony,
jesienny 
purpurowy...
O tej porze chmurny jastrząb wyrusza na łowy. 
 
 
______
Uprzejmie proszę, jeśli ktoś zna nazwisko tłumacza o podanie go w komentarzu.
 
Zdjęcia robione były pod koniec października na pamiątkę wyjątkowo pięknej w tym roku jesienni.


poniedziałek, 8 listopada 2021

"Solaris", Lem

  Solaris podejmuje jeden z głównych tematów literatury science fiction: kontakt z obcą cywilizacją, chociaż lepszym określeniem w tym przypadku będzie: z inną formą rozumnego życia i czyni to w sposób olśniewający. Jest to najsłynniejsza książka Lema i nie bez powodu. Fascynująca w tej powieści jest jej głębia, złożoność, podatność na różne interpretacje, ujawniająca się zwłaszcza przy kolejnych lekturach. 

 Akcja Solaris rozgrywa się w epoce intensywnego badania kosmosu. Solaris jest planetą krążącą wokół dwóch gwiazd pokrytą plazmatycznym oceanem. Przyciąga uwagę naukowców, gdy okazuje się, że ocean reguluje orbitę po której krąży planeta. Po odkryciu tego faktu pytania zaczynają się mnożyć. Jak to robi? Czy ocean jest formą rozumnego życia zdolną do działań na skalę kosmiczną? Czy można z nim nawiązać kontakt? W momencie rozpoczęcia powieści poszukiwania rozwiązania zagadki Solaris trwają już przeszło sto lat. Biblioteki puchną od naukowych książek poświęconych najróżniejszym hipotezom. Pełne są opisów tajemniczej twórczości oceanu, który ze swojej plazmy buduje piękne, niesamowite konstrukcje, ponazywane i sklasyfikowane przez ludzi (symetriady, mimoidy), choć ich znaczenie, czy cel powstania pozostaje nieznany. Powieść rozpoczyna się przybyciem jednego z badaczy, Kelvina, na istniejąca na Solaris stację badawczą. Stacja zdaje się być zaniedbana i pogrążona w chaosie. Spotkany przez Kelvina inny członek załogi Snaut jest pijany i przerażony, na pograniczu ataku paniki. Jedyne, co udaje się Kelvinowi z niego wydobyć to dziwaczne ostrzeżenia: Gdybyś zobaczył kogoś innego... To... nie rób nic. (...) Zachowuj się, jakby... bądź przygotowany na wszystko.  (...) Nie... atakuj. Wkrótce okazuje się, że inny uczestnik grupy badawczej na Solaris popełnił niedawno samobójstwo.

 Solaris to na pewno powieść o tym, że potrzeba poznania jest istotą człowieczeństwa. Człowiek dąży do poszukiwania odpowiedzi na wszystko, co jeszcze nieodgadnione. Tragizm polega na tym, że poznanie czy zrozumienie leży poza zasięgiem ludzkich możliwości. Książka świetnie pokazuje bezradność ludzi wobec innej formy życia, zawodność nauki, to, że mimo starań, nie da się wyjść poza to, co ludzkie: 
 
Człowiek zabiera ze sobą na podbój kosmosu cały balast ziemskich wspomnień. Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy. Chcemy znaleźć własny, wyidealizowany obraz; to mają być globy, cywilizacje doskonalsze od naszej, w innych spodziewamy się znowu znaleźć wizerunek naszej prymitywnej przeszłości. Tymczasem po drugiej stronie jest coś, czego nie przyjmujemy, przed czym się bronimy, a przecież nie przywieźliśmy z Ziemi samego tylko destylatu cnót, bohaterskiego posągu Człowieka! Przylecieliśmy tu tacy, jacy jesteśmy naprawdę, a kiedy druga strona ukazuje nam tę prawdę — tę jej część, którą przemilczamy — nie możemy się z tym zgodzić.

Przy powtórnej lekturze, gdy już nie czyta się łapczywie, by dowiedzieć się co dalej, uderza, jak bardzo początek powieści jest niepokojący. Gdy wzburzony enigmatycznością Snauta Kelvin wybucha: Kogo mogę zobaczyć? Ducha? - w pewnym sensie ma rację. Solaris czerpie pełnymi garściami z konwencji horroru. To też historia o nawiedzonym domu w odludnej okolicy, gdyż nie ma nic bardziej odizolowanego niż stacja kosmiczna; z takimi rekwizytami jak: poczucie bycia obserwowanym przez złowrogą, nieokreśloną siłę, klasycznym motywem klamki, która się porusza i przytrzymuje się ją z całej siły, aby coś nie weszło do pokoju, z wątkiem szaleństwa, kiedy myśli się, że oszalało się na widok dziejących się niezrozumiałych rzeczy i przeprowadza się próby, aby sprawdzić, czy rzeczywistość nie jest jedną wielką halucynacją. 

 Przy drugim czytaniu zwróciłam uwagę jeszcze na dwie rzeczy. Po pierwsze, wcześniej mi to umknęło, że wszystko, co się wydarza na Solaris jest konsekwencją złamania obowiązujących zasad etycznych i prawa. Naukowcy przeprowadzają nielegalny eksperyment, łamiąc przy tym konwencję, która zabraniała im stosowania takich metod w stosunku do istot żyjących i świadomych, jakim niewątpliwie jest ocean. Po drugie jak bardzo jest to książka o pamięci. Dokładnie o pamięci niechcianej przywołującej straszne wydarzenia, tragedie, rzeczy wstydliwe, które bohaterowie książki chcą wymazać ze swojego umysłu, a one tak czy inaczej powracają. Na Solaris w sensie bardzo dosłownym, chociaż są brutalnie zabijane, następnego dnia zjawiają się ponownie. Są jeszcze inne pytania stawiane przez powieść a zawarte w opowiedzianej tu bardzo zawikłanej historii miłosnej, na przykład: czy pamiętamy (kochamy) ludzi czy tylko wyobrażenia o nich, ich odbicia w naszej psychice. Czy można odtworzyć tożsamość człowieka? Wspaniała książka, która na zawsze zostaje z czytelnikiem.
_____________
Sposób powstania książki też jest dość niezwykły. Stanisław Lem o pisaniu Solaris opowiadał w wywiadzie rzece Tako rzecze... Lem (tu cytat)

niedziela, 31 października 2021

"Pociągi" Konrad Hetel


W ostatnią niedzielę października 
zmieni się czas. O trzeciej w nocy
siedemnaście składów stanie
na najbliższej stacji
 
i tam stać będzie godzinę.
Może się to wydać dziwne, ale
również o trzeciej pojadą dalej.
Godzina: czas dla cywilizacji
 
na przemyślenie pewnych spraw.
Nie gasną światła. Pasażerowie śpią,
wiercą się przez sen. Konduktorka 
bez ruchu stoi na peronie we mgle. 
_______
Źródło: strona facebookowa ±1354

sobota, 23 października 2021

"Ostatnie stadium", Nina Lykke

 
W głębi codziennego, przyzwoitego życia kryje się jakiś chochlik (...) my zaś udajemy, że go nie widzimy, jakaś energia, która powoduje naszymi ciałami i przezwycięża z wolna wszelką układność, nawet u ludzi najbardziej układnych.

Ostatnie stadium dzieje się współcześnie w Oslo. Bohaterką i narratorką jest Elin, lekarka rodzinna w średnim wieku. Elin poznajemy w momencie, w którym zastanawia się, co zaszło w jej uporządkowanym, dobrym życiu, jakie miała jeszcze rok temu. Jak to się stało, że legło ono w gruzach. Jej małżeństwo już nie istnieje, pacjenci okropnie ją irytują, straciła dom - teraz mieszka w swoim gabinecie lekarskim i prowadzi dialogi ze stojącym w kącie plastikowym szkieletem.
 
Ostatnie stadium to książka zabawna, ale przeważnie jest to humor bardzo gorzki. Po pierwsze dlatego, że Elin jest bystrą obserwatorką, krytycznie oceniającą rzeczywistość, obecnie w nie najlepszej kondycji psychicznej. Po drugie ma dwa świetne punkty obserwacyjne, z których może sobie studiować obraz współczesnego społeczeństwa. Przede wszystkim, swój gabinet lekarski, przez który przewijają się najróżniejsze typy ludzkie. Nikt nie ma takiego rozeznania w najnowszych trendach i zjawiskach społecznych jak lekarz rodzinny - stwierdza Elin na początku swojej historii. Drugim punktem obserwacyjnym było osiedle, na którym mieszkała przez lata, z którym czuje się związana i często do niego wraca myślami. Według jej oceny, była to przyjazna przestrzeń i dobrze było tam wychowywać swoje dzieci, ale widzi ją trzeźwo, taką jaką była, z wszystkimi wadami i absurdami, a nie taką jaką miała być. W założeniu bowiem grupy ludzi o lewicowych poglądach miało to być postępowe miejsce, pełne tolerancji i równości. Modelowa wspólnota. Dobrze miały się tu czuć wszelkie mniejszości. Nic to, że nie było ich stać na mieszkanie na tym osiedlu, bo dzielnica zrobiła się modna i droga. Kiedy zaś już upragniona mniejszość w postaci dwóch gejów wprowadziła wreszcie do domu w sąsiedztwie to, ku konsternacji starych mieszkańców, okazała się konserwatystami głosującymi na prawicę. To tylko jeden z przykładów, najbardziej oczywisty, inne są subtelniej narysowane, że ideały jedną drogą a życie drugą.
 
 Na pierwszym planie Ostatniego stadium, obok opowieści o współczesnym społeczeństwie, nie tylko norweskim przecież, znajdują się przeżycia Elin. Zmuszona jest ona sytuacją, w jakiej się znalazła, by przyjrzeć się swojemu życiu uważniej. Na przykład takim uczuciom: Odkąd pamiętam, towarzyszy mi w życiu głębokie przekonanie, że jestem coś winna światu, czy to uwagę, pieniądze, czy też czas, że istnieje gdzieś jakiś rachunek za to wszystko i ja w tych księgach jestem na wiecznym minusie. Kiedy zacznie się myśleć skąd takie przekonania się wzięły, nie jest łatwo przestać. Przeszłość zaczyna podlegać weryfikacji. Nagle widzi się z jeszcze innej perspektywy relacje z matką, ojcem, jego rodziną. Przyszłość też stoi pod znakiem zapytania. Przyszedł czas, w którym przede wszystkim należy zmierzyć się z majaczącą w oddali a przecież nieuchronnie nadchodzącą starością i zdecydować, co dalej zrobić ze swoim życiem. Łatwo tym przeżyciom Elin przylepić etykietkę, nazwać jej problemy: kryzys wieku średniego, małżeństwa, wypalenie zawodowe. Siłą książki Niny Lykke jest ukazanie, że te etykiety nie są specjalnie pomocne, że to, co z zewnątrz wydaje się banalne i łatwe do oceny, gdy się w tym tkwi, od środka, okazuje się skomplikowane, trudne i bolesne.

poniedziałek, 11 października 2021

"Zbrodnia Sylwestra Bonnard", Anatol France

 Wszystko mija (...) ale życie jest nieśmiertelne i kochać je trzeba w jego ciągle odnawiających się postaciach.
 
 Jeśli wierzyć teorii, że pierwsze zdanie książki określa jej nastrój i ton to w przypadku Zbrodni Sylwestra Bonnard sprawdza się ona doskonale. Powieść zaczyna się bowiem tak: Włożyłem pantofle i wygodny szlafrok. Poczucie zadomowienia, przytulności, bezpieczeństwa otulają czytelnika stopniowo, w miarę jak czyta o pokoju pełnym książek, płonącym w kominku ogniu, kocie śpiącym na fotelu, a przede wszystkim o perypetiach pewnego starszego pana, którego główną namiętnością w życiu są książki. Zbrodnia Sylwestra Bonnard to pamiętnik historyka i filologa, żyjącego samotnie i marzącego o napisaniu wielkiego dzieła o opactwie Saint-Germain-des-Pres. Jego zapiski składają się z dwóch części, pierwszej zatytułowanej Polano i drugiej Joasia Alexandre.
 
 Polano rozpoczyna się w grudniu 1861 roku. Bonnard ceniący swoje ciche dni spędzane nad starymi tekstami traci wewnętrzny spokój z chwilą, gdy dowiaduje się o istnieniu pewnego cennego średniowiecznego manuskryptu Złotej Legendy. Porzuca więc uporządkowane życie i wyrusza w podróż by zdobyć rękopis. Ujmujące jest to, że nawet ogarnięty gorączką bibliofilską i ledwo zwracający uwagę na ludzi wokół siebie, obdarza ich w miarę swoich możliwości życzliwością i pomocą. Przeżyte lata, spędzone na obcowaniu ze starymi manuskryptami nauczyły go wyrozumiałości, nieoceniania po pozorach i spokoju, oczywiście jeśli chodzi o bliźnich, nie o książki, darzone pełną pasji manią. Każda namiętność jednak z czasem wygasa i Bonnard w miarę upływu lat czuje się znużony swoim życiem. Zaczyna powracać myślami do przeszłości i wtedy los stawia na jego drodze wnuczkę kobiety, którą kiedyś kochał. Życie znów nabiera znaczenia, racji bytu. Pociąga to za sobą zaangażowanie w cudze sprawy, a dobroć i wrażliwość na krzywdę powodują, że Bonnard pakuje się w nie lada kłopoty i popełnia tytułową zbrodnię.
 
 Gdy się przyjrzeć bliżej tej pełnej ciepła opowieści ujawnia się jej wyrafinowanie. Opisywane wydarzenia, nawet te codzienne, są pretekstem do snucia refleksji i pełnych erudycji dygresji. Absolutnie nie jest to przytłaczające dzięki lekkości i błyskotliwości stylu oraz poczuciu humoru balansującego między pogodnym opisem spotykanych powszechnie śmiesznostek a głęboką ironią w charakteryzowaniu pewnych typów ludzkich. Ton żartobliwy przeplata się w książce z melancholijnym związanym z nostalgią za minionym światem. Z racji bowiem wieku, wszyscy bliscy Bonnarda już dawno odeszli i jest on jedyną osobą, która zachowuje ich w pamięci. Uczucia smutku i tęsknoty, podobnie jak inne, ukazane są tu z dużą subtelnością, czasami w kilku zaledwie zdaniach, kiedy indziej w krótkiej scence. W ogóle, urok tej powieści zdaje się zawierać w drobiazgach, na przykład: w tej jednej stronie poświęconej opisowi Paryża, z której przebija ogromne przywiązanie do tego miasta. Akcja książki jest bowiem dość przewidywalna. Wielką przyjemność z lektury czerpie się ze snutych tu rozmyślań, klasy czynionych obserwacji i z tego, że Zbrodnia Sylwestra Bonnard przywraca wiarę, że obcowanie z książkami czyni ludzi lepszymi.
 

sobota, 9 października 2021

9 października - stulecie urodzin Tadeusza Różewicza

Moja poezja 


niczego nie tłumaczy
niczego nie wyjaśnia
niczego się nie wyrzeka 
nie ogarnia sobą całości
nie spełnia nadziei
 
nie stwarza nowych reguł gry
nie bierze udziału w zabawie
ma miejsce zakreślone 
które musi wypełnić
 
jeśli nie jest mową ezoteryczną
jeśli nie mówi oryginalnie
jeśli nie zadziwia
widocznie tak trzeba
 
jest posłuszna własnej konieczności
własnym możliwościom
i ograniczeniom
przegrywa sama ze sobą
 
nie wchodzi na miejsce innej
i nie może być przez inną zastąpiona
otwarta dla wszystkich
pozbawiona tajemnicy
 
ma wiele zadań
którym nigdy nie podoła
 
_______
Źródło: Wybór wierszy Tadeusz Różewicz Wydawnictwo Ossolineum Wrocław 2016
 

niedziela, 3 października 2021

"Jesień", Ali Smith

Jesień
Ali Smith jest bardzo nieoczywistą książką, wielowątkową, pełną odniesień do literatury, sztuki, polityki, niekiedy podanych wprost, jak przywołanie
brytyjskiej malarki z epoki pop artu Pauliny Boty czy Dickensa. Czasami odwołania do innych dzieł kultury podane są w sposób zakamuflowany, przykładowo: nawiązanie w początkowych partiach książki do Odysei. Oczywiście to tylko jeden z wielu przykładów. Cechą charakterystyczną Jesieni jest meandryczność fabuły. Mamy tu bowiem dwójkę głównych bohaterów - starca pogrążonego w śpiączce i około trzydziestoletnią kobietę, która znalazła się w stanie pewnego życiowego zawieszenia. Na powieść składają się głównie majaczenia senne Davida i wspomnienia Elisabeth z dzieciństwa, w którym David był kimś bardzo ważnym: opiekunem, przyjacielem, kimś, kto w sposób fascynujący pokazywał świat.
 
 Jesień, utkana ze wspomnień, przeniknięta jesienną atmosferą przemijania, opowiada o czasie, jego niszczycielskiej potędze, ale też o pamięci. Jest opowieścią o tym, że z przeszłości można czerpać siły - jest taka piękna, symboliczna scena w książce, gdy bohaterowie musieli się tylko odwrócić, żeby zobaczyć za sobą światło i lato. Powieść mówi również o napięciu miedzy pamiętaniem a zapominaniem, o konieczności tego ostatniego. Musimy zapominać. Inaczej już nigdy byśmy nie zasnęli. Na pierwszym planie pokazana jest międzypokoleniowa przyjaźń. Elisabeth poznaje Daniela, gdy ma osiem lat, a on zbliża się do osiemdziesiątki. Jest to przyjaźń miedzy wrażliwą, inteligentną dziewczynką a starym, doświadczonym, osamotnionym człowiekiem. Obie strony ogromnie czerpią z tej relacji. Daniel jest wsparciem dla Elisabeth, uczy ją rozumienia sztuki, miłości do literatury. Ach, jak świetnie jest w tej powieści pokazana rola czytania, jako czynności z jednej strony pozwalającej zbudować sobie miejsce, w którym można się schronić, a z drugiej będącej sposobem lepszego rozumienia świata. Uczenie Elisabeth pozwala Danielowi przywołać przeszłość, najcenniejsze wspomnienia, poczuć na chwilę, że czas przestał istnieć. Nie jest to jedyna relacja przedstawiona w książce, na ciut dalszym planie mamy niełatwą więź między matką i córką, relacje między rodzeństwem czy miłosne.
 
Jesień nie jest powieścią uciekającą od polityki. Rzecz się dzieje jesienią po referendum brexitowym. Nie ma tu jednak opisu wydarzeń, jest wyrażenie uczuć: oszołomienia jak po ciosie, bezradności. I wreszcie gniewu:

 Mam dość wiadomości. Dość tego, że rozdmuchuje się błahostki i tak lekko traktuje rzeczy, które są naprawdę oburzające. Mam dość jadu. Złości. Perfidii. Mam dość egoizmu. Mam dość tego, że nie robimy nic, żeby temu przeciwdziałać. Że temu wręcz sprzyjamy. Mam dość przemocy, która ujawnia się teraz, i tej, która jeszcze się ujawni, która jeszcze nie zaistniała. Mam dość kłamców. Mam dość świętoszkowatych oszustów. Mam dość tego, że dopuścili do tego, co się stało. Mam dość ciągłego zastanawiania się, czy zrobili to z głupoty, czy z premedytacją. Mam dość rządów, które kłamią. Mam dość społeczeństwa, któremu już wszystko jedno, czy jest okłamywane.
 
 Książka próbuje szukać odpowiedzi na pytanie, jak sobie poradzić z trudnymi czasami, w których przyszło komuś żyć? Bardzo charakterystyczne jest pierwsze zdanie powieści. Jest w nim zawarta świadomość, że nigdy nie było łatwych, spokojnych czasów. Jesień zaczyna się parafrazą początku Opowieści o dwóch miastach Dickensa: Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków...  przywołując gwałtowny czas zmian pod koniec XVIII wieku, między innymi, czas rewolucji francuskiej. Te słowa o najlepszej i najgorszej z epok pasują jednak bardziej do odtworzonych w Jesieni lat sześćdziesiątych. Książka sięga więc jeszcze gdzie indziej. Ali Smith przekształca pierwsze zdanie Dickensa w bardzo charakterystyczny sposób: Była to najgorsza z epok, była to najgorsza z epok. Znowu. To słówko znowu odsyła do czasów przywołanych w książce w lekko zawoalowany sposób, do okresu tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, w którym zaczynała się epoka trzymania ludzi za drutami. Co więc robić, gdy w najbliższej, tak jak przypadku bohaterów, okolicy, znowu postawiono płot z drutu. Jesień Ali Smith szuka odpowiedzi na to pytanie.

piątek, 24 września 2021

24 września - rocznica urodzin Cypriana Kamila Norwida

Ciemność

 
Źródło: Wikipedia

On skarży się na ciemność mej mowy
Czy  choć  świecę  raz  zapalił  sam?!
Sługa mu ją wnosił pokojowy
(Wielość przyczyn tak ukryto nam).
 
Nić, objąwszy iskrą, zrazu płonie,
Zalewa wosk, który górą wstawa.
Gwiazda jaśni powoli tonie,
Modra światłość jej i bladawa. 
 
Już, już myślisz, że zgaśnie — że z dołu
Ciecz rozgrzana wszystko pochłonie —
Wiary  trzeba,  nie  dość  skry  i  popiołu:
Dałeś wiarę… patrz, patrz, jak płonie!
 
Podobnież są i pieśni me — o! człowieku,
Który im chwili skąpisz marnej —
Nim rozgrzawszy zimnotę wieku,
Płomień błyśnie ofiarny!
____________
Cyprian Kamil Norwid (24.09.1821 - 23.05.1883)
Źródło: Wolne Lektury

środa, 22 września 2021

"Dzień jesienny" Rainer Maria Rilke



Panie: już czas. Tak długo lato trwało.
Rzuć na zegary słoneczne twój cień
i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą.

Każ się napełnić ostatnim owocom;
niech je dwa jeszcze ciepłe dni opłyną,
znaglij je do spełnienia i wpędź z mocą
ostatnią słodycz w ciężkie wino.

Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie.
Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam,
i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie
pisał i niespokojnie tu i tam
błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi.

________
 Tłumaczenie  M. Jastrun

wtorek, 21 września 2021

10 najlepszych opowiadań Stanisława Lema

 Poniżej znajduje się lista moich ulubionych opowiadań Lema. Przy jej tworzeniu korzystałam z następujących zbiorów: Fantastyczny Lem, Opowieści o pilocie Pirxie i Zagadka. Fantastyczny Lem to antologia opowiadań wybranych przez czytelników. Tak głosi przynajmniej podtytuł. Jednak z posłowia wynika, że nie do końca tak było. Zbiór jest wynikiem pewnego kompromisu. Nie zagłębiając się w szczegóły, wydawnictwo przeprowadziło plebiscyt wśród czytelników, by na końcu pozwolić Lemowi wykreślić z listy niezbyt lubiane przez niego utwory. Wśród piętnastu opowiadań składających się na tę antologię dominują te z powszechnie znanych książek: Dzienników gwiazdowych, Doskonałej próżni, Cyberiady, Bajek robotów. Stanowi więc ten zbiór dobry przegląd krótkich utworów Lema i punkt wyjścia do dalszej lektury. Nie do końca jednak mnie ten wybór przekonał, bo brakuje w nim kilku opowiadań, które bardzo lubię, więc sięgnęłam jeszcze do Opowieści o pilocie Pirxie i Zagadki - tomu opowiadań z lat dziewięćdziesiątych, który zawiera teksty osobne, niepasujące do żadnego z wyżej wymienionych cykli utworów. Z dotychczas przeczytanych opowiadań Lema zamieszczone poniżej podobały mi się najbardziej. Kolejność na liście jest alfabetyczna. 
 
1. Alister Waynewright "Being Inc." 
Opowiadanie ze zbioru Doskonała Próżnia, na który składają się recenzje nieistniejących książek. Tu mamy omówienie książki Alistera Waynewrighta opowiadającej o świecie, w którym wydarzenia, zachodzące w życiu nabywa się w firmach, specjalizujących się w takiej działalności. Utwór jest dlatego interesujący, że pokazuje niepokojące zacierania się różnicy między tym co sztucznie wytworzone a przypadkowe, naturalne.

2. Ananke 
Ostatni utwór ze zbioru Opowieści o pilocie Pirxie. Rzecz dzieje się na Marsie, w okresie jego intensywnej kolonizacji i wszystko, co niezbędne do życia należy dostarczać z Ziemi. Niestety pierwszy olbrzymi statek dostawczy, który miał lądować na Marsie ulega dziwnemu wypadkowi. Pirx stara się pomóc w śledztwie. To powiadanie jest tak poruszające, bo jego tytuł - Ananke, które to słowo oznacza grecką boginię, będąca uosobieniem konieczności - ściśle współgra, i to na wielu poziomach, z treścią: z zachodzącymi w opowiadaniu wydarzeniami i decyzjami podejmowanymi przez bohaterów.  

3. Ciemność i pleśń 
Mroczna, choć nie pozbawiona specyficznego humoru opowieść o niebezpiecznym wynalazku, który trafia do osoby niczego nieświadomej. 

4. Formuła Lymphatera 
To jedno z serii opowiadań o naukowcach, w których granica między genialnością a szaleństwem zostaje zatarta i czytelnik nie ma pewności, czy bohaterowie naprawdę dokonali przełomowego odkrycia, jak sami twierdzą, czy też nie. Lemowi zaś ten utwór służy do poruszenia jednego z jego ulubionych tematów - istnienia sztucznej lub poza ziemskiej świadomości o inteligencji znacznie przewyższającej ludzką i konsekwencji z tego wynikających.  

 
5. Inwazja z Aldebarana  
Zabawne opowiadanie o inwazji obcych na Ziemię. Napisanie czegoś więcej o Inwazji z Aldebarana byłoby zepsuciem przyjemności z lektury.
 
6. Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał
Bajka będąca w gruncie rzeczy wersją baśni o Śpiącej Królewnie. Podobnie jak jak inne utwory zamieszczone w Bajkach robotów jest groteskową opowieścią osadzoną w świecie przyszłości, w którym roboty opowiadają swoim dzieciom bajki na dobranoc często strasząc je bladawcem - istotą z pozoru słabą i kruchą, obdarzoną jednak przyrodzoną chytrością i jadowitą niesłychanie. 
 
7. Jak ocalał świat 
Jedno z opowiadań z cyklu Cyberiada. Nie znajduje się w żadnej książce pokazanej na zdjęciu, ale pamiętam je bardzo dobrze, bo to chyba pierwsze opowiadanie Lema jakie przeczytałam. Bohaterami tej zabawnej opowieści, podobnie jak całej Cyberiady są dwaj zaprzyjaźnieni ze sobą konstruktorzy (prawie wszechmocne, antropomorficzne roboty): Trurl i Klapaucjusz, którzy nieustanie ze sobą rywalizują. Otóż Trurl, aby się popisać przed Klapaucjuszem pokazuje mu zbudowaną przez siebie maszynę potrafiącą stwarzać rzeczy na literę n. Klapaucjusz usiłuje udowodnić, że maszyna jest do niczego i oczywiście wynikają z tego same kłopoty.

8. Maska
Bardzo niezwykłe opowiadanie stojące gdzieś na skrzyżowaniu science fiction i fantasy (może nawet horroru, bo wprost z tego gatunku wyjęta jest scena z lustrem). Oto mamy napisaną w pierwszej osobie opowieść, najpierw o narodzinach świadomości, potem o odkrywaniu siebie, swojego powołania. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę jestem prowadzi do pytań o wolną wolę i możliwość wyboru.

9. Podróż dwudziesta pierwsza
Ten utwór należy do zbioru Dzienników gwiazdowych, których głównym bohaterem jest Ijon Tichy, niestrudzony badacz kosmosu i obcych cywilizacji. W Podróży dwudziestej pierwszej trafia na planetę, na której zaszło szereg rewolucji biotycznych obdarzających mieszkańców tego świata absolutną wolnością w zakresie kształtowania swojego ciała i psychiki. Konsekwencje takiej wolności pokazane są z rozmachem w sposób satyryczno-groteskowy. Wszystko to służy postawieniu pytań o relacje między biologią a wiarą.
 
10. Terminus
Drugi w tym zestawieniu tekst z Opowieści o pilocie Pirxie, z charakterystycznym dla tego zbioru utworów tematem. Mianowicie opowiadają one o zjawiskach, rzeczach dziejących przy zetknięciu się człowieka i maszyny. Oto Pirx ma sterować dużą przestarzałą rakietą, która owszem przeszła remont, ale widać, że wymieniono tylko części niezbędne do lotu, reszta nosi wyraźne ślady zniszczeń. Na wyposażeniu znajduje się też stary robot, który bezwiednie odtwarza tragiczne losy poprzedniej załogi statku kosmicznego. 

wtorek, 14 września 2021

14 września - rocznica śmierci Dantego Alighieriego

700 lat temu w Rawennie zmarł Dante Alighieri (1265 - 1321). Podawany jest też jako dzień jego śmierci 13 września 1321. 
 
Poniżej początek najwybitniejszego dzieła Dantego - Boskiej Komedii i trzy jego tłumaczenia na polski:
 

 Z prostego toru w naszych dni połowie
Wszedłem w las ciemny; jaka gęstwa dzika,
Jakie w tym lesie okropne pustkowie,
Żyjący język tego nie wypowie;
Wspomnienie gorzkie i grozą przenika, 
Śmierć odeń gorzką nie więcej być może.
 
(Przekład Juliana Korsaka rok 1860; źródło: Boska Komedia Wolne Lektury)
 
W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, 
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Jak ciężko słowem opisać ten srogi
Bór, owe stromych puszcz pustynne dzicze,
Co mię dziś jeszcze nabawiają trwogi
Gorzko - śmierć chyba większe zna gorycze;
 
(Przekład Edwarda Porębowicza rok 1906; źródło: Boska Komedia Wydawnictwo Pasaże 2018)
 
W połowie drogi ludzkiego żywota,
zbłądziwszy, w głuchym znalazłem się borze;
wokoło mrok był tylko i martwota.
 
Och, nieporadnym słowem nie odtworzę
grozy, czającej się w dzikiej gęstwinie:
samym wspomnieniem po dziś dzień się trwożę!
 
Podobnie gorzka bywa śmierć jedynie;
 
(Przekład Stanisława Barańczaka rok 1994; źródło: Piekło Pieśń I Zeszyty Literackie nr 47)
 
 

sobota, 4 września 2021

"Dorośli", Marie Aubert

 

Dorośli Marie Aubert to niewielkich rozmiarów powieść, w której przedstawiony jest wycinek z życia pewnej norweskiej rodziny. Czterdziestoletnia Ida spędza kilka letnich dni w domku nad fiordem z najbliższymi: matką, siostrą, jej partnerem. Ida jest bezdzietną singielką, która dopiero zaczyna przymierzać się do myśli o macierzyństwie, tymczasem jej młodsza siostra oświadcza, że jest w ciąży. 
 
Wielką zaletą Dorosłych jest wiarygodność w przedstawianiu skomplikowanych relacji rodzinnych. W klarowny i bardzo skondensowany sposób, udało się autorce pokazać wszystkich bohaterów tej krótkiej historii, przede wszystkim zaś Idę. Ona jest narratorką i z jej punktu widzenia oglądamy wszystkie wydarzenia. Nie dzieje się tu wiele, powieść skupia się raczej na wzajemnych interakcjach między postaciami.
 
 Zazdrość o siostrę zdaje się głównym motywem postępowania Idy. Usiłuje ona poradzić sobie ze swoimi uczuciami w sposób destrukcyjny dla siebie i momentami dosłownie niebezpieczny dla otoczenia. Egoizm i bezmyślność jaki prezentuje sprawia, że nikt w realnym życiu nie chciałby mieć nic wspólnego z taką osobą. To duża sztuka, która udała się autorce - stworzyć tak antypatyczną bohaterkę, o której jednak chce się czytać dalej, bo jednocześnie wraz z rozwojem sytuacji w powieści, następuje proces odsłaniania dalszych warstw, zagęszczania i zniuansowania obrazu, sprawiający, że czytelnik doskonale rozumie, dlaczego Ida jest taka, jaka jest. Na przykład, jej sytuacja osobista powoduje, że jako singielka jest spychana na margines rodziny. A może zawsze tam była, bo role tu obsadzone zostały dawno temu. Obraz nieradzenia sobie z urazami z przeszłości, z zaznaną w dzieciństwie przemocą emocjonalną jest wręcz podręcznikowy. Nawiasem mówiąc, nawet mocno dorosłe dziecko nie powinno słyszeć od swojej matki, że ta żałuje, że je urodziła.
 
 Ida jest osobą, którą poznajemy najlepiej, ale tytuł powieści jest w liczbie mnogiej i zwraca uwagę na innych bohaterów tej historii - i gdy się im przyjrzeć to wyłania się gorzki obraz - wszystkich tam dorosłość w różnym stopniu przerosła.

niedziela, 15 sierpnia 2021

Fragmenty "Dziennika pisanego nocą", Gustaw Herling-Grudziński

15 sierpnia

 Byłoby mi trudno wytłumaczyć dokładnie, dlaczego od wielu lat staram się ten dzień, Ferragosto, świętować włóczeniem się po opustoszałym mieście, nie zważając na upał. Zaczęło się to dawno i trwa, trwać będzie zapewne do końca mojego życia w Neapolu. Ferragosto, lato w zenicie. W dużych miastach włoskich należałoby, raczej niż o zenicie mówić o dziurze. Dziurą jest ta nagła pustka, ten zamarły ruch w wielkomiejskim kotle wrzątku. Kto wie, może martwota jak po katastrofie żywiołowej pobudza mnie do wspomnień, obrachunków, podsumowań. Bo w wyludnionym jak po katastrofie Neapolu cienie "ocalałych" snuja się nad morzem, przysiadają niekiedy na ławkach, powłóczą nogami na rozżarzonych placach, zaglądają do chłodnych kościołów, przystają w zaułkach pod kamienicami wypełnionymi ciszą. Z ławki na promenadzie nadmorskiej widać wczesnym ranem w stronie Zamku czarne plamy statków i łódek, spala je wschodzące słońce. Martwe jest nawet morze, martwe i ciemne jak woda pod Ostrówkiem w moim cypryjskim śnie.


 _____________
Zapis z dnia 15 sierpnia 1986
Dziennik pisany nocą 1984 -1988 Gustaw Herling-Grudziński
Oficyna Wydawnicza Plejada 1989

sobota, 14 sierpnia 2021

14 sierpnia - setna rocznica urodzin Julii Hartwig

Koda


Chwiejna zbyt czuła i zbyt nieczuła
mało zwierzęca a pragnąca wiary
z nadzieją że przecież coś uszczknie z uczty życia
choć przekonana że nic się nie należy
Szukająca mimo wiedzy że niedocieczona jest tajemnica
Zachwyt był jej udziałem 
choć kilkakroć odjęte jej było wszystko
co dawało zgodę na istnienie
Doświadczyła samotności i melancholii
jakby była jedną jedyną
a wiedziała że jest tylko jedną z wielu
Dane jej było zaznać miłości
i oczy jej były otwarte na uroki świata
Pochłaniała ją zagadka odejścia
niemożność pogodzenia jej z naturą bytu
Usiłowała wskrzesić przeszłość
Wszak to co pozornie skończone trwa nadal
ale nie da się czerpać stąd codziennej pociechy
Oglądając się wstecz mówiła:
Bądź wdzięczna. Byłaś hojnie obdarzona
______________
Julia Hartwig 14.08.1921 - 13.07.2017
Inna wyspa Julia Hartwig PIW 2018

 

środa, 4 sierpnia 2021

"Rzeczy niepokój", Krzysztof Kamil Baczyński

Nie wiem nic. Jest wokoło ten rzeczy niepokój,
który rzeki przesyca i morza obłoków,
który jest sam przez siebie, a ja ponad którym 
jestem jak smutne dziecko przenoszące góry.
 
I nie wiesz nic, i możesz ręce jeszcze
zanurzyć w płynność rzeczy i rzeczy niepokój.
Bo jest w tym jak w tworzeniu z marmuru drzew żywych
(które się same ciosają pod ręką)
coś jak nieuchwycenie w locie złotej grzywy,
jak opadanie - smutne i jak ziemia piękne.
Jak ziemia, bo ta w trwodze najdalszej wywoła
- i w grobach - jakąś smukłość anielską kościoła.
Więc idź, chociażbyś wiedział, że zmierzasz do grobu,
bo nie w tobie jest trwoga, ale ty przez trwogę.
Bo to nie żądzą wzrasta, ale zapatrzeniem,
jak wierzby, które rosnąc w wodzie rosną - cieniem.
 
Wtedy ziemia się skurczy, aż za wąską stopom
będzie chmura - na przekór arkom i potopom.
 
Tylko ludzie znad trawy - jak krowy - spojrzenie
zwrócą w niepokój rzeczy, w to, co zapatrzenie
i przez swoją osobność, w to, co gromem lśniło,
powiedzą nierozważnie i osobno: miłość.
 

__________
Utwory wybrane Krzysztof Kamil Baczyński Wydawnictwo Literackie Kraków 1986
 

czwartek, 1 lipca 2021

Cztery ulubione książki, czyli podsumowanie półrocza 2021

 

Poniżej są trzy powieści plus tom poezji, które wzbudziły we mnie najwięcej emocji w pierwszej połowie tego roku. Kolejność dowolna. 
 
1. Cudze słowa Wita Szostaka to bardzo dobra literatura, która może być punktem wyjścia do fascynujących dyskusji, ale jednocześnie niesie ze sobą spory ciężar emocjonalny. Jest w pewnym sensie bezlitosna, bo wielogłosowość powieści sprawia, że mity jakie budują bohaterowie na swój temat i wokół swoich relacji z centralną postacią książki - Benedyktem (notabene: Benedykt to imię, oznaczające: tego, o którym mówi się dobrze) zostają  zburzone. Szerzej pisałam o niej tutaj: link
 
2. Jesień Ali Smith. Książka utkana ze wspomnień i snów, której głównym tematem jest czas i pamięć. W Wielkiej Brytanii tuż po referendum brexitowym trzydziestoparoletnia Elisabeth zatrzymuje się na dłużej u matki i odwiedza swojego przyjaciela, prawie stuletniego Daniela, który leży pogrążony w śpiączce. Ta powieść wzbudza różne uczucia u czytelników. U niektórych wywołuje zachwyt, inni zarzucają jej bycie o niczym i chaotyczność. Należę do pierwszej grupy. Jeden z wielu moich ulubionych cytatów: 
 
Wiesz, nic nie szkodzi, że zapominasz. Dobrze, że zapominamy. Czasami nawet musimy zapomnieć. Zapominanie jest ważne. Robimy to celowo. Dzięki temu możemy trochę odpocząć. Słuchasz mnie? Musimy zapominać. Inaczej już nigdy byśmy nie zasnęli. (...) Wyobrażam sobie, że to, co zapomniałem, cokolwiek to jest, przycupnęło obok mnie jak śpiący ptak. (...) I potem wiesz, co robię? Po prostu trzymam go, nie za mocno i pozwalam spać. I tylko tyle.
 
3. Pałac lodowy Tarjei Vesaas. Głęboki psychologicznie portret osoby zmagającej się ze stratą. Vesaas opowiada swoją historię w bardzo poetycki sposób, przy czym jest to poezja surowa, oszczędna w słowach. To, co naprawdę istotne pozostaje niewyrażone, jest pokazane w postaci zimowych obrazów. Szerzej o tej powieści można przeczytać tutaj: link

4. Dzikie brzoskwinie. Antologia poetek amerykańskich to bardzo szeroki wybór poezji amerykańskiej pisanej przez kobiety od Emily Dickinson po laureatkę Nagrody Nobla z roku 2020  Louise Glück. Na razie jest to jedyna antologia, w której można przeczytać trzy wiersz napisane przez ubiegłoroczną noblistkę. Wyboru utworów i większości tłumaczeń dokonała Julia Hartwig. Nawiasem mówiąc, w tym roku przypada stulecie urodzin tej wybitnej poetki i tłumaczki. Pozostałych przekładów dokonali, między innymi: Barańczak, Miłosz, Poświatowska. Wiersze są różnorodne, więc bardzo łatwo znaleźć coś dla siebie. Ogromne wrażenie zrobił na mnie poemat Diane Wakoski Pięć snów Jennifer Snow i jej testament oraz poezja Denise Levertov (tu: Kontrabanda w tłumaczeniu Czesława Miłosza, a tutaj: Latem - przekład Julii Hartwig ) i Jane Hirshfield. Poniżej wiersz Louise Glück (Julia Hartwig):
 
Eros
 
Przysunęłam moje krzesło do okna, by patrzeć na deszcz.
 
Byłam jakby we śnie lub w transie -
zakochana, a jednak nie chciałam niczego.

Nie musiałam cię dotykać, patrzeć na ciebie.
Chciałam tylko jednego: tego pokoju, krzesła, szumu
                                                                  padającego deszczu,
godzina za godziną, ciepła tego wiosennego wieczoru.
 
Nie trzeba mi było nic więcej; byłam samą sytością.
Moje serce stało się małe, niewiele potrzebowało, by się napełnić.
Patrzyłam na deszcz padający ciężkimi strugami nad
                                                         ciemniejącym miastem - 

Byłeś poza tym: zgadzałam się byś żył
wedle swych chęci.

O zmierzchu deszcz zelżał. Zajęłam się rzeczami
jakie wykonujemy w świetle dziennym, byłam pogodzona,
ale poruszałam się jak lunatyczka.
To wystarczało i nie miałeś z tym już nic wspólnego.
Kilka dni w obcym mieście.
Rozmowa, dotyk dłoni.
A potem zdjęłam obrączkę.

Tego właśnie chciałam: być naga.