niedziela, 14 lipca 2019

"Dom dzienny, dom nocny", Olga Tokarczuk

W podróżach trzeba zajmować się sobą, żeby dać sobie radę, patrzeć na siebie i na to, jak pasuje się do świata. Jest się skupionym na sobie, myśli się o sobie, sobą opiekuje. W podróżach zawsze w końcu natyka się na siebie, jakby się samemu było ich celem. We własnym domu po prostu się jest, nie trzeba pilnować połączeń kolejowych, rozkładów jazdy, nie trzeba zachwytów i rozczarowań. Można siebie samego zawiesić na kołku, a wtedy widzi się najwięcej.

Bohaterka i narratorka książki, alter ego autorki, przygląda się światu ze swojego domu położonego niedaleko Nowej Rudy. Nowa Ruda to miasto graniczne, o wielorakiej w przeszłości przynależności: śląskiej, pruskiej, czeskiej, austro-węgierskiej; miejsce peryferyjne, leżące na uboczu. Wybór takiej perspektywy sprawia, że w centrum opowieści postawione jest to, co przekracza granicę, jest płynne, ukryte pod powierzchnią, odosobnione. Płynna jest też forma tej książki. Składają się na nią mini-opowiadania, refleksje, fragmenty hagiografii, impresje, opisy. Mamy więc historie o niemieckich mieszkańcach tych terenów, o przybyszach z Kresów, którzy osiedlili się tu po wojnie, portrety miejscowych, opowieść o lokalnej świętej Kummernis i dzieje jej kronikarza, przewrotne przepisy na potrawy z grzybów, zapisy snów, zmierzchów, upałów i powodzi, pełni i zaćmień Księżyca.

 Świat przedstawiony w Domu dziennym i nocnym jest ruchomy i rozedrgany, dwoisty, spod racjonalnej jasnej dziennej warstwy realności wyłania się to co intuicyjne, metafizyczne i pogrążone w mroku. Bycie w domu nocnym pozwala na przyjęcie innej optyki, zobaczenie głębokiej paradoksalności i złożoności istnienia, oswojenie ciemności. Życie w połowie odbywa się w ciemności. Tak jest czy się o tym wie czy nie. Czy się to akceptuje czy nie. Postacie muszą się mierzyć z tą dwoistością rzeczywistość, często jest w nich tęsknota za byciem gdzie indziej, kimś innym. Niezgoda na świat, poczucie uwięzienia w nim najsilniej wybrzmiewa w historii sekty religijnej nożowników. Są też w powieści osoby, które czują się schwytane w pułapkę płci, roli społecznej, przeszłości. Ciemność kryje się również w jasnych momentach, na przykład fragment o czytaniu jest częścią najmroczniejszej opowieści w książce: Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia - siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać. Przeżuwać długie zdania, smakować ich sens, odkrywać nagle w mgnieniu sens głębszy, zdumiewać się nim i pozwalać sobie zastygać z oczami klejonymi w prostokąt szyby. Herbata stygnie w delikatnej filiżance; nad jej powierzchnią unosi się koronkowy dymek, który znika w powietrzu, zostawiając ledwie uchwytny zapach. Sznureczki liter na białej stronie książki dają schronienie oczom, rozumowi, całemu człowiekowi. Świat jest przez to odkryty i bezpieczny. Tylko on jest taki chwilowo i zaraz się zmieni, także dla bohatera tej historii, którego dogoni jego własna przeszłość wojenna. Stały punkt wokół, którego można porządkować rzeczywistość nie istnieje. Ale ta płynność to nie tylko zagrożenie, ale również możliwość, jak powiada alter ego autorki: światy widziane z różnych punktów są różnymi światami. Więc mogę żyć w tylu światach, ile z nich jestem w stanie zobaczyć.

W Domu dziennym, domu nocnym kluczową postacią jest Marta. Marta to ta, która zajmuje się praktyczną stroną życia - biblijne: Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele... I jest w tym z jednej strony odbicie poszukiwań autorki tego, co w kulturze pomijane i zapomniane, bo książka jest głęboko metafizyczna, ale jej duchowość jest oparta właśnie na codziennym doświadczeniu, wywiedziona z krzątaniny w domu i ogrodzie. Z drugiej strony ta metafizyka jest zbyt osobliwa i chwilami męcząca, na przykład: przytaczane sny nużą. Są tu rzeczy, które będą później rozwinięte w dalszej twórczości, zwłaszcza w fenomenalnych Księgach Jakubowych: pochwała pisania (Ten kto opowiada zawsze jest żywy poniekąd nieśmiertelny), zajmowanie się granicznymi obszarami religii (sekta nożowników, legenda o Kummernis). Nota bene, jest tu świetne zdanie mówiące po co jest religia: istnieje jakiś ulotny związek między religią ludzi a dachem domu; zarówno dach, jak i religia jest ostatecznym zamknięciem, jest zwieńczeniem, które zamyka przestrzeń, oddziela ją od reszty przestrzeni, od wysokości i strzelistej nieskończoności świata. dzięki religii można normalnie żyć i nie przejmować się wszelką nieskończonością, która inaczej byłaby nie do zniesienia. Jest w książce zatarcie granicy między światem ludzkim i zwierzęcym, docenienie starości (starość jako przyglądanie się falowaniu czasu) zapis ulotnych chwil, dostrzeganie niedoskonałego piękna. Obok fragmentów przejmujących, bardzo ładnych, na przykład o domu rodzinnym czy zakończenia zachęcającego do obserwacji świata, jest też w wielu akapitach uwierająca obcość, ale może to dobrze, bo literatura ma nas wybijać z utartych kolein.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.