piątek, 27 października 2023

"Wszystko na darmo" Walter Kempowski

Wszystko na darmo
Waltera Kempowskiego opowiada o końcu pewnego świata. Rzecz dzieje się bowiem w styczniu 1945 roku, w czasie natarcia Armii Czerwonej w Prusach Wschodnich. Powieść przedstawia historię mieszkańców majątku Georgenhof położonego przy drodze wiodącej do Elbląga. Właścicielem posiadłości jest Eberhard von Globing, oficer Wermachtu, który wyjechał do Włoch, aby tam zajmować się zaopatrzeniem niemieckiej armii. W domu pozostała jego żona Katharina i ich dwunastoletni syn Peter. Gospodarstwem zarządza ciotka pochodząca ze Śląska, a pracują w nim robotnicy przymusowi: Polak i Ukrainki. Dwór jest ostoją niemieckości, starego pruskiego porządku, tradycji i gościnności. Bywają tu zaprzyjaźnieni z gospodarzami mieszkańcy pobliskiej miejscowości Mitkau. Na ciepły posiłek i nocleg mogą liczyć przelotni wędrowcy: skrzypaczka grająca koncerty w szpitalach dla żołnierzy, pewien malarz, pierwsi niemieccy uciekinierzy ze Wschodu. Georgenhof wraz z nowym osiedlem zbudowanym w latach trzydziestych, miasteczkiem Mitkau, czy siedzibą robotników przymusowych, stanowi całość, swoisty mikrokosmos, o którym czytelnik wie, że został skazany na zagładę. 
 
Ten świat uchwycony jest w ostatniej chwili i bardzo pieczołowicie odtworzony, tak że można się w nim zanurzyć. W tekst powieści wplecione są cytaty z ówczesnych piosenek, filmów, książek poczynając od Biblii poprzez literaturę niemiecką, zarówno klasykę, jak i pozycje popularne, które się wtedy czytało, kończąc zaś na sloganach propagandowych czy potocznych zwrotach. Ta dokładna rekonstrukcja świata ma na celu pokazanie świadomości Niemców u schyłku Trzeciej Rzeszy i oddanie rzeczywistości chwiejącej się na krawędzi istnienia, tuż przed katastrofą, gdy znajduje się ona w stanie dziwnego zawieszenia. Podobnie można określić kondycję psychiczną bohaterów. Charakteryzuje się ona niedowierzaniem, niedopuszczaniem do siebie myśli o końcu, naiwnością w myśleniu, że wprawdzie Rosjanie dotarli do granic Rzeszy, ale dalej nie pójdą, że armia niemiecka nie ucieka, ale dokonuje strategicznego przegrupowania. Wielka jest też siła bezwładności codziennego życia, które toczy się pozornie normalnie: przytulne wieczory z ogniem na kominku, muzyką i piernikami, które pozostały jeszcze od świąt. Dla czytelnika jest to przytulność podszyta grozą. Co się bowiem robi wobec nadciągającego niebezpieczeństwa, a widać już łuny na horyzoncie i słychać dudnienie frontu? Pakuje rzeczy, oczywiście, ale jest w tym więcej pogrążania się w myśleniu o szczęśliwych chwilach z przeszłości niż praktyczności, a i koniecznie trzeba jeszcze gruntownie wysprzątać dom i wyprać zasłony przed wyruszeniem w drogę.

 Wszystko na darmo jest tak znakomitą książką dzięki temu, w jaki sposób jest napisana. Pozornie narracja jest bardzo neutralna - wydawać by się mogło, że to po prostu seria obrazów z życia pewnej rodziny i społeczności z bardzo dokładnie odtworzonymi ówczesnymi realiami, ale poszczególne sceny, czy precyzyjniej ich zestawienie mówi samo przez się. Dla mnie, z wielkim kunsztem łączy się tu nostalgiczny ton z głęboką ironią. Momentami zaś książka jest wstrząsająca w swoim spokojnym obiektywizmie w przedstawianiu szerokiego spektrum postaw Niemców wobec hitleryzmu. On zaś jest czymś naturalnym, jak powietrze, którym się oddycha. Pokazany jest na poziomie codzienności. Zło jest ludzkie, banalne. Objawia się w rozmowach, drobnych czynach, myślach, w zwyczajnych wyborach. Czasami są to rzeczy absurdalne, przykładowo: zastanawianie się co należy zrobić z portretem Hitlera, kiedy nadciąga Armia Czerwona, ale pokazujące ścisłą kontrolę społeczeństwa przez reżim. Innym razem szokujące, jak na przykład: stosunek do robotników przymusowych (podkreślenie moje): Polak wykonywał swoją pracę i wszyscy byli zadowoleni, czy więźniów: Ci ludzie w pasiakach - pewnie działali na szkodę narodu, Bóg jeden wie, co mają na sumieniu... Codzienność się kończy, gdy bohaterowie w końcu, wraz z innymi uchodźcami, wyruszają na drogę. Narracja staje się jak kamera rejestrująca postępujący rozpad rzeczywistości, wkradający się w nią szybko chaos, wreszcie coraz powszechniejszą śmierć i zagładę pewnego świata, która nieuchronnie nadeszła.  

wtorek, 10 października 2023

"Żyjąca góra" Nan Shepherd


(...) miłość praktykowana z zapałem jest jedną z dróg poznania.

Żyjąca góra Nan Shepherd to zapiski autorki z wędrówek po szkockich górach Cairngorms. Na pierwszy rzut oka książka jest ściśle związana z regionem, o którym opowiada, bowiem składają się na nią opisy warunków przyrodniczych oraz flory i fauny tego niezbyt wysokiego - najwyższy szczyt Ben Macdui liczy 1309 metrów - pasma górskiego położonego w północno-wschodniej Szkocji. Mogłoby się więc wydawać, że to doskonała lektura tylko dla osób wybierających się w Góry Cairngorms, jednak jest w niej coś o wiele więcej. To zapis osobistej relacji człowieka z górą. W liczbie pojedynczej, bo, według autorki, całe pasmo gór, przyroda nieożywiona: skały, woda, wiatr, światło, żyjące tam rośliny, zwierzęta i ludzie stanowią zespoloną ze sobą całość - żyjącą górę
 
Książka powstała w ostatnich latach II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu i, jak pisze Nan Shepherd, stanowiła dla niej w tamtych niespokojnych i niepewnych czasach schronienie. Napisana jest prostym, skupionym na odczuciach i emocjach autorki językiem, bardzo sensualnym, a czasami wręcz poetyckim, na przykład: brzozy opisane są tak: Najpiękniej jednak wyglądają, kiedy są nagie. W niskim słońcu jedwabiste nici ich gałązek wydają się tworem samego światła. Konkretny opis poszczególnych pór roku, warunków pogodowych i miejsc łączy się z zachwytem i poczuciem wyjątkowości chwili, z chęcią jej dokładnego uchwycenia. Przykładowo, w pewnym momencie autorka rozpisując się szczegółowo o charakterystycznych dla Cairngorms gatunkach zwierząt, stwierdza: zresztą o wszystkich tych stworzeniach można poczytać w książkach. Tylko że mnie chodzi o spotkania w naturze, o takie momenty z ich życia, które zbiegły się z moją tam obecnością. Jest w tej książce poznawanie wszystkimi zmysłami, zapis ulotnych wrażeń, wielka uważność, która sprawia, że każdy szczegół ujawnia swoją wyjątkowość. To rodzaj niezwykłej lekcji kontemplacji przyrody, której autorka uczy czytelników na własnym przykładzie.
 
Żyjąca góra, jako książka, ma jeszcze jeden wymiar - metafizyczny. Jak pisze Nan Shepherd we wstępie: Miejsce i umysł mogą się wzajemnie przenikać aż do obopólnej przemiany natur. Nie mogę powiedzieć, czym dokładnie jest to wzajemne przenikanie - mogę tylko spróbować o tym opowiedzieć. I opowiada o swoim osobistym wieloletnim odkrywaniu gór dla nich samych, o procesie poznawania, w którym kluczową rolę odgrywają wspomniane już zmysły. Opisy wrażeń zmysłowych gęsto są rozsiane po całej książce, ale istnieje też osobny rozdział im poświęcony. Każdy ze zmysłów jest drogą, po której można głębiej wniknąć w góry. Wzrok jest dominujący, więc przeważają opisy widoków, światła, barw, ale na przykład, słuchając, można odkryć, że absolutna cisza jest w górach rzadkością, a jak się trafi to słuchanie jej pozwala wyjść poza czas. Jest jak nowy żywioł. Dzięki zmysłom można doświadczyć istnienia bardzo intensywnie i na głębokim poziomie. Prowadzi to do odkrywania samego siebie, poczucia czystego zachwytu i stawania się częścią większej całości, dla Nan Shepherd częścią żyjącej góry.
 

poniedziałek, 2 października 2023

"Pażdziernik" Maria Pawlikowska-Jasnorzewska




Brzozy są jak złote wodotryski.

Zimno jest jak w ostatnim liście.

A słońce jest jak ktoś bliski,

który ziębnie i odchodzi. Lecą liście...

__________

Na zdjęciu są lipy zamiast brzóz.

Wybór wierszy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Siedmiogród 2018

 

niedziela, 1 października 2023

"Koniec Zgody Narodów: Powieść z roku 179 przed narodzeniem Chrystusa" Teodor Parnicki

 
Koniec "Zgody Narodów"
Teodora Parnickiego jest złożonym, wielowarstwowym utworem, który podejmuje temat zderzania się i przenikania różnych kultur. Akcja powieści rozgrywa się na pokładzie wielkiego królewskiego okrętu Zgoda Narodów pływającego po rzece Oksos (dzisiejsza Amur-daria). Wszystko, co dzieje się w czasie jednego z rejsów służy autorowi do pokazania historii swoistego tygla kulturowego, jakim stała się w drugim wieku przed naszą erą Baktria - rządzone przez grecki ród Eutydemidów najdalej wysunięte na wschód państwo hellenistyczne, w którym mieszały się wpływy greckie, irańskie i indyjskie. Nazwa okrętu Zgoda Narodów przedstawia oficjalną politykę panującej dynastii zakładającą zgodne współżycie ludzi różnych kultur w ramach jednej monarchii. Przełomowy moment w historii Baktrii pokazany jest w powieści na szeroko zarysowanym tle całego ówczesnego świata, od rosnącego w siłę się na zachodzie Imperium Rzymskiego, poprzez inne hellenistyczne państwa w Azji, oraz Indie z toczącym się w nich konfliktem religijnym, aż po leżące na najdalszym wschodzie Chiny. 
 
Fabularnie Koniec "Zgody Narodów" to powieść quasi-szpiegowska, w której dużą rolę odgrywają intrygi polityczne. Główną postacią bowiem jest Heliodor, szef tajnych służb, służący Eutydemidom od wielu lat, który właśnie popadł w niełaskę, kolejny już zresztą raz, z powodu pewnych wypadków w stolicy. Heliodor wie dobrze, że użyteczność takich agentów jak on, polega też, między innymi na tym, że świetnie nadają się na kozłów ofiarnych, gdy tego będzie wymagał interes dynastii. Sytuacja w państwie zaś robi się coraz bardziej napięta. Północne granice stały się słabo bronione przed koczowniczymi plemionami, bo wojska zajęte są przeciągającą się kampanią w Indiach. Greccy mieszkańcy, potomkowie tych, którzy wraz z Aleksandrem Wielkim podbili ten kraj, stanowią mniejszość rozpływającą się wśród swoich irańskich poddanych i co raz bardziej niechętnie patrzą na uszczuplanie swoich praw i stanu posiadania na rzecz przedstawicieli innych grup etnicznych. Ponadto, na pokładzie Zgody Narodów, którą płynie Heliodor z żoną Dioneją, niespodziewanie znaleźli się członkowie rządzącej dynastii i wysłannicy królewscy, oraz młody człowiek o imieniu Leptynes, podejrzany o szpiegostwo. Heliodor zaczyna dochodzenie, które to, co raz wymyka mu się z rąk i jest przejmowane przez inne osoby.
 
Śledztwo w sprawie szpiegostwa rozgałęzia się, wiedzie przez długie dialogi do dysput historycznych, filozoficznych i religijnych (o samym przedstawieniu religii w utworze można by było dużo napisać). Forma śledztwa jest zresztą bardzo poręcznym zabiegiem literackim w książce, w której najważniejszą rolę odgrywa domysł, bo ta powieść stanowi istną sieć przypuszczeń, spekulacji i interpretacji. Na poziomie jednostkowym bowiem, rzeczywistość zostaje przedstawiona w powieści w bardzo subiektywny sposób, tak jak zarysowuje się w świadomości Heliodora. Stanowi ona wynik jego dociekań mających na celu rozszyfrowanie rozgrywających się wokół niego intryg, a także prób przeniknięcia motywów postępowania i tajemnic osób przebywających na statku. Na poziomie przedstawienia historii Królestwa Greko-Baktryjskiego, Teodor Parnicki stara się pokazać, nie tylko to, co się wydarzyło, ale też to, co wydarzyć się mogło. Łatwo można sprawdzić, że Baktria w mniej więcej półwieku od wypadków opisanych w powieści przestała istnieć. Powieść jest szukaniem odpowiedzi, co było przyczyną takiego stanu rzeczy i czy mogły zaistnieć warunki, aby historia potoczyła się inaczej. Czy zgodne współistnienie narodów w ramach wieloetnicznej monarchii mogło być (było) czymś realnie istniejącym? A może nawet zdołałoby stać się początkiem czegoś większego, jak chce jedna z postaci snując wizję utopijnego państwa, choć zdaje sobie sprawę z kruchości istniejącego stanu rzeczy: W sercu Azji posiana została zgoda narodów. Może jednak uschnąć, nim w pełni rozkwitnie i wyda owoc.
 
Kluczowa kwestia, które pojawia się w śledztwie, brzmi: czy podejrzany o szpiegostwo Leptynes jest tym, za kogo się podaje. Jest to pytanie o tożsamość. Świat, który przedstawia Parnicki w swojej powieści jest światem zderzania się i przenikania kultur, miejscem, w którym zachodzi gwałtowna zmiana, a tożsamość staje się czymś płynnym i istnieje całe spektrum postaw ją określających. Są tu postacie, które z racji pochodzenia naturalnie przynależą do dwóch kultur, są mieszańcami. Oprócz nich są jeszcze mieszańcy z ducha, jak określa to jedna z ważniejszych w powieści bohaterek, Dioneja, czystej krwi Greczynka, która jest żywym symbolem, jednym z wielu, zmiany zachodzącej w greckiej kulturze w Baktrii. Wokół niej, gdy była niemowlęciem, wybuchł konflikt etniczny, będący zderzeniem odmiennych dla dwóch kultur wartości, który skończył się skomplikowanym kompromisem i symbolicznym oddaniem dziecka pod opiekę Artemidy, będącej jednocześnie irańską boginią Anahitą. Są wreszcie ci, dla których ich tożsamość jest jasna: są Grekami, ale ich też dręczą wątpliwości w stosunku do swego dziedzictwa, do przeszłych pokoleń: Tacyśmy wciąż jeszcze, jacy oni byli? Jest w nich lęk przed zatratą tożsamości, której przeciwdziałać ma ścisłe przestrzeganie rdzennie greckich zwyczajów. Zresztą w pewnym momencie śledztwo przeradza się w dysputę o istocie greckości i może łatwiej ją zobaczyć z zewnątrz, znajdując się na styku kultur, jednym słowem będąc mieszańcem. Nie sposób też nie docenić roli osób o dwóch tożsamościach etnicznych w wielonarodowym państwie, gdzie krzyżują się odmienne sposoby pojmowania świata i różne wrażliwości. Jak twierdzi jedna z postaci: Tylko nas stać na przenikliwość wzroku, pozwalającą naraz obie strony widzieć monety. Tylko brąz - gdyby mógł czuć i rozumieć - rozumiałby i czuł, czego pragnie, o czym myśli, przez co cierpi i ołów, i miedź. Bycie pomiędzy ma swoją oczywistą cenę: poczucie wyobcowania, nieprzynależenia do końca ani do jednej, ani do drugiej kultury. Pojawia się też kwestia (w jakimś tam stopniu brzmią w niej echa odnosząca się do biografii Teodora Parnickiego) czy człowiek jest w stanie wybrać tożsamość zgodnie z własną wolą.

Włoski historyk i popularyzator tej nauki Alessandro Barbero w jednym z wywiadów powiedział, że gdyby istniała możliwość podróżowania w czasie, to w średniowieczu człowiek współczesny szybko by się odnalazł, ale starożytność byłaby dla niego wyzwaniem, całkowicie obcym lądem. Świetnie widać to w Końcu "Zgody Narodów" w przedstawieniu kultury, zdawałoby się najbliższej współczesnej cywilizacji zachodniej, czyli greckiej, która jawi się jako egzotyczna w traktowaniu relacji między płciami. Starożytna kultura grecka była patriarchalna w stopniu skrajnym. Kobieta stanowiła własność mężczyzny, który decydował dosłownie o jej życiu i śmierci. Znajduje to odbicie w historii Dionei, jednym z ciekawszych wątków powieści, od jej początków jej życia, jako dziecka będącego własnością ojca, po przymusowo zawarte polityczne małżeństwo, w którym to staje się własnością męża. Ta ostatnia relacja, jest opisana z duża wiarygodnością psychologiczną i w taki sposób, że czuje się dyskomfort przy czytaniu ze względu na pokazaną tu skomplikowaną mieszaninę ciepłych uczuć, przymusu i przemocy. Nierównowaga sił istniejąca w tym małżeństwie wywołuje bunt, i być może ten sprzeciw jest możliwy w ogóle do pomyślenia, bo rzecz dzieje się w Baktrii. Zbuntować się przeciwko miejscu przypisanemu przez kulturę jest łatwiej w państwie tyglu kulturowym, otwartym (w pewnym stopniu) na inność. 
 
Koniec "Zgody Narodów" jest niewątpliwie wybitną powieścią historyczną o słabo istniejącym w świadomości ogólnej, z powodu niewielkiej ilości źródeł historycznych, miejscu i czasie, świetnie pokazującą złożoność procesów historycznych i dającą szeroki obraz epoki hellenistycznej w drugim wieku przed naszą erą.W dorobku pisarza powieść ta zajmuje miejsce pośrednie między tradycyjnie napisanymi utworami, takimi jak: Srebrne orły, a twórczością eksperymentalną, jak przykładowo następne chronologicznie Słowo i ciało, więc jest jeszcze stosunkowo przystępnie napisana. Osobiście, bardzo doceniam Koniec "Zgody Narodów", wolę  jednak książki Parnickiego osadzone w średniowieczu, więc wymienione już świetne Srebrne orły, czy Tylko Beatrycze, która moim zdaniem, jest dziwacznym, ale jednak arcydziełem.