piątek, 21 października 2022

"Grona gniewu" John Steinbeck

 

Ludzie uciekają od grożących im okropności, i oto dziwne przydarzają im się rzeczy - niekiedy gorzkie i okrutne, a niekiedy tak piękne, że rozpalają niegasnącą wiarę w człowieka.

 Lata trzydzieste dwudziestego wieku w Stanach Zjednoczonych. Do tłumów wędrujących za pracą z powodu Wielkiego Kryzysu dołączają mieszkańcy terenów rolniczych dotkniętych burzami pyłowymi powstałymi na skutek suszy i zbyt intensywnej eksploatacji gruntów. Katastrofa ekologiczna, mechanizacja rolnictwa, przejmowanie ziemi przez banki, sprawiają, że szosą 66 wiodącą na Zachód ciągną rzesze ludzi. Wśród nich jest też wielopokoleniowa rodzina Joadów. Opuścili oni rodzinną Oklahomę, sprzedali co się dało, resztę potrzebnych rzeczy zapakowali do rozklekotanej ciężarówki i skuszeni ulotkami o pracy przy zbiorach owoców w Kalifornii wyruszyli w drogę.

 Historia rodziny poszukującej lepszego życia, konfrontacja ich marzeń z brutalną rzeczywistością, przeplata się w Gronach gniewu z fragmentami bardziej ogólnej natury dającymi szerszy obraz sytuacji, mającymi charakter prawie reporterski. Styl powieści jest prosty, oszczędny, ale tę prostotę cechuje wirtuozeria. Jak kunsztownie, na przykład, wkomponowane są w tekst wszystkie nawiązania do Biblii. Jest ich bardzo dużo i są wrośnięte w język powieści tak, że stanowią jego organiczny, prawie że przeźroczysty składnik. Zresztą, religia i religijność są w książce pokazane w sposób kompleksowych i krytyczny. Postacie nakreślone tak wiarygodnie, że wydają się ludźmi z krwi i kości, zostają odmalowane ze wszystkimi swoimi śmiesznostkami, wadami, słabościami i potraktowane, chyba tak należałoby to określić z braku lepszego słowa, z czułością, która jednak nie przeszkadza pokazać wprost wszystkich złych rzeczy, które robią. Na osobną wzmiankę zasługuje wspaniale przedstawiony w powieści portret matki, pani Joad. Jej niezłomność, siła, spokojna godność z jaką przyjmuje przeciwności losu, sprawiają, że w drodze staje się dla swojej rodziny prawdziwą opoką. 

 Grona gniewu są wielką amerykańską powieścią ze względu na rozmach w kreśleniu rzeczywistości lat trzydziestych z całą jej złożonością. Ukazującą dojmującą nędzę, napięcia społeczne, jakie rodzi masowa migracja - te tłumy wędrowców w poszukiwaniu pracy i chleba, które nakręcają błędne koło obniżania stawek za pracę, brutalność policji bijącej protestujących i bezradnych, przejmujące obrazy owoców gnijących w sadach, gdy obok przymierają z głodu ludzie. Jest to świat ogromnych nierówności społecznych, w którym bogacą się nieliczni, a wielki kapitał przejmuje ziemie i dyktuje warunki także przedsiębiorcom, którzy chcieliby płacić pracownikom uczciwie. 

 Grona gniewu są przytłaczające i byłby nie do zniesienia w lekturze, gdyby nie rozsiane wszędzie okruchy nadziei. To jest bowiem również powieść o wzbierającym gniewie rodzącym się z bezsilności, o tym, że ci ludzie zaraz zobaczą własną siłę i podniosą bunt, i o tym też, że gdy zapewni się przyzwoite warunki to powstają świetnie samo organizujące się społeczności niosące sobie wzajemnie pomoc, a przede wszystkim o małych i wielkich gestach dobroci i ludzkiej solidarności z jego radykalnym przykładem w zakończeniu powieści (tragicznym i otwartym), co sprawia, że powieść daje jakiś rodzaj otuchy, choć od widocznych w niej analogii do współczesności przechodzą dreszcze po plecach.



 

piątek, 14 października 2022

"Song nauczycielki" Vigdis Hjorth

 Być dobrym! Pewnie, kto by chciał być zły? (Bertolt Brecht)

  Song nauczycielki to znakomita książka o zaskakujących i skomplikowanych relacjach między życiem a sztuką, o tym, że czasami ta ostatnia pozwala wydobyć na powierzchnię, to co jest w człowieku głęboko ukryte. Lotte, bohaterka powieści Vigdis Hjorth, jest w średnim wieku, ma piękny dom w centrum Oslo, kupiony okazyjnie, serdeczne relacje z innymi, także rodzinne. Wprawdzie jej córka i wnuki mieszkają w Australii, więc za nimi tęskni, ale kontakt między nimi jest częsty, na ile to możliwe. Ma też dobrą, interesującą ją pracę. Prowadzi wykłady na temat twórczości Brechta dla pierwszego roku w wyższej szkole artystycznej. Studencki projekt video, w którym zdecydowała się uczestniczyć, mający pokazać wykładowców, ich codzienność, prowadzone przez nich zajęcia, oraz istniejące związki między życiem a nauczaniem, sprawia, że nic już potem nie będzie takie samo.
 
  Kilka tematów wydaje się w tej krótkiej powieści najważniejsze. Jest to historia o tym, jak postrzegamy siebie, a jak nas widzą inni, o złudzeniach, jakie sami tworzymy. I co się robi, gdy one się rozwiewają? Co się czuje, gdy zobaczy się siebie w dziele sztuki jak w lustrze? Tu rodzą się następne pytania, na ile to, co widać jest prawdziwym odbiciem, a na ile kreacją twórcy, bo film dokumentalny też jest przecież interpretacją rzeczywistości, w którym wybiera się pewne elementy, które w innym kontekście mogły by wybrzmieć inaczej. Zresztą, już samo poczucie bycia obserwowanym zmienia zachowanie człowieka. I dalej, gdzie jest granica między próbami przedstawienia prawdy, a nadużyciem czyjegoś zaufania. Czy ma się prawo używać się czyjegoś życia do swojego filmu, nie nawet, żeby pokazać prawdę (czy to jest usprawiedliwieniem?), tylko dla realizacji swojej wizji artystycznej. Wreszcie są też w powieści poruszane kwestie ściśle związane z twórczością Bertolta Brechta.

 Sporo się w tej książce opowiada się o wybranych dramatach tego niemieckiego pisarza, lekko je  nawet streszczając. Świetnym pretekstem do tego są zajęcia prowadzone przez Lotte. Jest to ciekawym zabiegiem literackim. Z jednej strony, pozwala zorientować się czytelnikowi, jakim Lotte jest wykładowcą, z drugiej wprowadza problem dobroci i współczucia, bo zasadniczym lejtmotywem w dziele Brechta jest pokusa bycia dobrym w świecie i okolicznościach, które dobroć uniemożliwiają. Co to znaczy być dobrym? Można zacząć od zastanawiania się, a tak robi Lotte, bo czuje się obserwowana i oceniana, co mówi o człowieku fakt, że posiada pięć par eleganckich butów, ręcznie szytych. To dobrze, że nie są to tanie buty robione przez dzieci w biednych krajach, że pracownicy, szyjący je w Europie zostali odpowiednio wynagrodzeni, ale przecież nie ma się, co do tego pewności. Albo, czy dawać jałmużnę żebrakom na ulicy? Co zrobić z wiedzą, że kupiło się okazyjnie mieszkanie, bo ktoś zbankrutował. To są niby drobiazgi, ale takie i podobne myśli nachodzą coraz częściej i intensywniej Lotte odkąd zgodziła się wziąć udział w filmie dokumentalnym, w którym, oczywiście, chce wypaść dobrze, co rodzi natychmiast pytania, zadawane przez nią samą o własną autentyczność i wiarygodność. Jeśli zaś zaczyna się kwestionować drobne rzeczy, to można skończyć na poddawaniu wątpliwość wszystkiego i trzeba od nowa wymyślić swoje życie. Znaleźć własną próbę odpowiedzi na problem moralnej odpowiedzialności jednostki wynikającej z faktu, że jest się częścią niesprawiedliwego sytemu rządzącego światem i prawie nic nie może z tym zrobić. 

wtorek, 4 października 2022

"Hrabia Monte Christo" Alexandre Dumas

 Hrabia Monte Christo to klasyka literatury francuskiej w lżejszym wydaniu. Wzorem innych utworów XIX-wiecznych powieść ukazywała się w odcinkach w prasie i natychmiast zyskała wielką popularność, o czym świadczą tłumaczenia na inne języki, na przykład: na polski została przełożona już dwa lata po ukazaniu się we Francji w 1845 roku. Jest to jedna z najsłynniejszych książek o zemście. Akcja powieści rozpoczyna się w 1815, tuż przed ucieczką Napoleona z Elby. W takich czasach politycznego zamętu wystarczył jeden donos, by pewien młody marynarz o nazwisku Edmund Dantès, dostał się w tryby systemu sprawiedliwości i trafił bezterminowo, bez procesu, do więzienia. Po wielu latach mści się on na tych, którzy przyczynili się do jego uwięzienia. A jest to zemsta zaplanowana na zimno, w której wykorzystuje się wszystkie słabości przeciwników oraz kreuje sprzyjające okoliczności zewnętrzne samemu stojąc w cieniu. Inaczej mówiąc pociąga się za niewidzialne nitki, niczym władca marionetek, i satysfakcją ogląda, jak wrogowie upadają, tracąc wszystko. 
 
 Podsumowując, Hrabia Monte Christo Dumasa to wielowątkowa powieść napisana z typowym dziewiętnastowiecznym rozmachem, czyli wieloma barwnymi postaciami drugoplanowymi, wciągająca, z sensacyjną akcją, bo i jest tu ucieczka z więzienia, włoscy bandyci, zaginiony skarb i mordercy czający się w mroku. Całość jest bardzo przyjemna rozrywką. Poniżej jeszcze kilka dodatkowych uwag o własnych sympatiach plus kilka lekkich spoilerów. 

 
 Czytanie Hrabiego Monte Christo było dla mnie ponowną lekturą po latach. Wracanie do książek dawniej lubianych jest ciekawym doświadczeniem pokazującym jak bardzo nasze gusty zmieniają się, albo i nie, z czasem. O ile o wiele mniejszą sympatią darzę teraz hrabiego Monte Christo, uwzględniając oczywiście, że jest on celowo wykreowany na postać niejednoznaczną moralnie, to niektórzy bohaterowie drugoplanowi i pewne sceny niezmiennie pozostają ulubione. Może w przypadku hrabiego nie działa już przedstawianie głównego bohatera w duchu romantyzmu (ach, te aluzje wampiryczne), jako wyjątkowej jednostki stojącej wyżej niż inni, przyznającej sobie prawo wymierzania sprawiedliwość. W dodatku tajemniczej, kryjącej się za maskami. Tożsamość hrabiego Monte Christo jest bowiem najbardziej przydatną i najczęściej używaną maską, ale w powieści Dantès przybiera także inne w zależności od celu, który mu przyświeca. Oczywiste też jest, że najlepszą maską stawiającą go poza prawem i społeczeństwem jest jego ogromne bogactwo, dające mu bardzo szerokie możliwości działania. 
 
Nie można odmówić hrabiemu siły woli i determinacji, ale wśród postaci drugoplanowych są bohaterowie, którzy również posiadają te cechy, a których zamiary są szlachetniejsze. Co charakterystyczne są oni o pokolenie starsi od hrabiego, jeden z nich jest notabene współwięźniem i nauczycielem Dantèsa. Jeśli Edmund przypadkowo wplątał się w wydarzenia historyczne, to ci dwaj są oddani swoim ideom i zaangażowani politycznie. Są to ludzie, którzy się nie poddają, używają całej swojej wiedzy i inteligencji, by mimo bardzo ciężkich okoliczności (a czy można być w bardziej beznadziejnym położeniu, niż będąc całkowicie sparaliżowanym, jak w przypadku pana Noitrier), zrobić wszystko, by odzyskać wolność albo chronić najbliższą sobie osobę. Oprócz nich, lubię (są tak napisani, by wzbudzać sympatię), zbiorowo rodzinę Morrelów, która przewija się na kartach całej powieści, na szczęście także dla hrabiego, bo ich obecność nie pozwala mu się całkowicie zatracić w zemście. Mam też swoje ulubione fragmenty, te same, co przed laty. I gdyby mi ktoś kazał wymienić pięć ulubionych wydarzeń z powieści, na pierwszym miejscu byłaby niezmiennie niewielka wzruszająca scena zajmująca w książce stronę i nie mająca żadnego praktycznie wpływu na dalszą akcje. Jest to wizyta towarzyska, w czasie której hrabia Monte Christo niespodziewanie dla siebie, od nieświadomych wagi informacji gospodarzy, dowiaduje, że przed kilkoma laty jego nieżyjący już przyjaciel odgadł jego prawdziwą tożsamość kryjąca się pod jedną z masek.
 

sobota, 1 października 2022

Wiersz na październik

Październik
 
Łóżko zasypane książkami,
trawnik liśćmi. Trochę 
siąpi. Nadeszła jesień
niepoukładana
w opadających liściach.

Dojrzewają klony. Kruche jabłka 
wchodzą w torbach do domu.
Dobra ta gruszka.
Trochę siąpi na 
przygodne układy liści.

Nimbus rozciąga się 
nad naszą wyspą. Na nie-
opadłe liście lekko pada 
deszcz. Łóżko zasypane 
jesiennymi książkami.
_____
Autor: James Schuyler 
Źródło: O krok od nich. Przekłady z poetów amerykańskich w przekładzie i wyborze Piotra Sommera
Wydawnictwo Karakter 2018