piątek, 22 stycznia 2021

22 stycznia - setna rocznica urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

Jako maturzysta (1939). Źródło: Wikipedia

 Gimnazjum imienia Boobalka I mieściło się przy ulicy Spokojnej 2. Mówiono o nim w kuratorium okręgu szkolnego: "O! to jest praca. Tak każda szkoła powinna wyglądać w naszej kochanej ojczyźnie. Bo i siły nauczycielskie pierwszorzędne, a i uczniowski element najlepszy." (...)

  "Trza coś przecierpieć, coś przeboleć" - mówi poeta - i rzeczywiście, aby ocenić w pełni znaczenie świetnego gimnazjum im. Boobalka I, trzeba było przeboleć  i przecierpieć w nim wiele lat. Czy to jako nominalny prześladowca, czy jako nominalny prześladowany.(...)
 
 O uczniu nowo wstępującym, a potem absolwencie, wyraziłby się poeta metaforycznie: Wpuszczony drzwiami parterowymi grzeczny chłopiec w białym kołnierzyku po wielu latach wyskakuje najwyższym oknem gmachu szkolnego jako istota obdarta w każdym tego słowa znaczeniu, niezdolna nauczyć się czegoś inaczej niż kując, drapieżna w każdym calu - pełna głębokiej samowiedzy o walce i pamiętająca doskonale, że ojcem króla Hepokapupa był Hipokapup Wspaniały, który wyróżniał się tym, że był nazbyt coś tam. - To był absolwent - ot, taki prekursor wieku siły i potęgi.

 O profesorze gimnazjalnym wyraził by się tenże poeta metaforycznie: Wchodził wygniecionym, zagłodzonym młodzieńcem, wpływając przez najwyższe okno gimnazjum, a wypełzał jako zdziecinniały staruszek, wygnieciony do nieprawdopodobieństwa i brzdąkający pod nosem jako dorobek pracy oświatowej jakiś tam aforyzm, który powtarzał co druga lekcja, na przykład : "tańcowały dwa Michały, jeden duży, drugi mały". Oj, bo tańcowały, tańcowały od lat wielu i nie pojąć nam, jak długo jeszcze tak będą tańcować. (...)

 Najpierw, jako przygotowanie do faktu, który zaszedł dn. 13 I roku pańskiego któregoś tam któregoś, warto wejrzeć w życie gimnazjum choćby tak jako widz przygodny, choć jak się powiedziało, trzeba coś przecierpieć  i przeboleć, aby rzeczywiście ocenić znaczenie tego zakładu.

 Hasio Stypa zdał do gimnazjum. Oto scena 1.
 Po wyprowadzeniu do kościoła i szeregu innych obrzędów rozpoczął się rok szkolny. I pierwszy rok był bardzo ciężki, nim się Hasio wciągnął we wszystkie arkana tej mafii.
 Pierwszego dnia wrócił z rozbitą gębą, ponieważ nie chciał razem z innymi wołać chórem: "g....o, g....o" pod gabinetem pana dyrektora, a co gorsza powiedział, że się poskarży. Odtąd nigdy się już nie skarżył i wołał "g....o" przy lada okazji. Po tygodniu przyszedł z notatką w dzienniczku, że pobił kolegę, i z okiem tak rozwalonym, że było podobne raczej do kałamarza, w który ktoś złośliwy wrzucił oko. W rzeczywistości Hasio odmówił pojedynku na pięści koledze i oberwawszy porządnie, został schwytany na tym , że wołał "ty łobuzie, ja cię jeszcze nie tak nabiję" i urwał swemu oprawcy kawałek krawata. Od tej pory Hasio zawsze pierwszy walił w mordę, i to bez dodawania żadnych wyjaśnień. Po dwóch tygodniach Hasio dostał pierwszą dwójkę z matematyki, gdyż profesor spytał, ile to czyni 18 * 5, a Hasio miał nieostrożność spytać, co to znaczy "czyni", bo nigdy jeszcze czegoś podobnego nie słyszał. "Ach, nie wiesz, co to jest czyni ? Siadaj masz dwóję". I pan profesor stwierdził raz na całe życie, że Hasio jest tępy i matematyki nigdy nie pojmie.
 Od tej pory Hasio przestał się w ogóle uczyć matematyki, bo i tak nie warto.
 Później jeszcze dostał zły stopień z polskiego, gdyż posądzono go o to, że przepisał wypracowanie.
 Wtedy Hasio poznał, że może rzeczywiście doskonale przepisywać, i czynił tak już zawsze. (...)
 
 Tak każdy Hasio, Kazio czy Epsio wchodził z wolna w tryb i stawał się bratem starszym tego przedziwnego zakonu. Wiedział, że na każdym kroku chyha na niego pan profesor taki czy inny, z dziennikiem, cenzurą, kątami i innymi represjami. Wiedział, że cokolwiek powie, to i tak mu nikt nie uwierzy, więc chociaż wymyślał przecudne legendy i w tym znajdował ukojenie swoich zniszczonych ambicji.
 
 Edukacja profesora wyglądała następująco:
 Młody nauczyciel bardzo prędko uczył się sprawdzać stan krzesła, nim usiadł, często oglądać za siebie, ćwiczył w ogóle swoją spostrzegawczość i wiedział, że nigdy żaden uczeń nie powie mu prawdy, a ile powie nawet, to będzie ona tak fantastyczna, że i tak wierzyć nie warto, więc nie wierzył i podejrzewał. Zresztą z wolna przenikał duchem uczniów, z wolna przejmował ich drobne i duże złośliwości jako swoje własne i był dokuczliwy jak dziecko, któremu wrzucono bułkę z masłem w piasek. (...)

 I tak paprali się w beznadziejnym, złośliwym infantylizmie, sądząc, że od tego zawisło ich życie, wkładając weń całą swoją energię, zdolności i wolę.

 Działo się to dn. 13 I któregoś tam którego.
 Dzień ten miał jakąś złowróżbną aurę.
 W powietrzu wisiała burza. Zdawało się, że uczniowie nigdy nie byli tak dorośle dokuczliwi, a profesorowie nigdy tak dziecinnie perwersyjni. Gimnazjum im. Boobalka I zamieniało się dziś w jakąś rozkapryszoną infantylną papkę, nad którą wisiał ciężki zaduch powietrza szkolnego jak sina, groźna chmura.
 I jak zwykle w takich sytuacjach, wszyscy starali się pogłębić z jakąś bezmyślną abnegacją istniejący stan rzeczy: 
"No i co z tego wyniknie?"
______
Fragment nieukończonego opowiadania bez tytułu z Utworów zebranych Krzysztofa Kamila Baczyńskiego; Wydawnictwo  Literackie, Kraków 1986

niedziela, 17 stycznia 2021

"Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI", David Grann


 Znakomity reportaż Davida Granna zaczyna się jak kryminał. W maju 1921 roku Mollie Burkhart mieszkająca w osadzie Gray Horse w Oklahomie zaczęła się bać, że coś złego przytrafiło się jednej z jej sióstr Annie Brown. Jak się okazało, przeczucie ją nie myliło. Jej siostra kilka dni później została znaleziona martwa niedaleko strumienia. 

 Zarówno Mollie Burkhart, jak i Annie Brown oraz wszyscy ich krewni byli członkami plemienia Osagów. W drugiej połowie XIX wieku Osagowie zostali przesiedleni ze swoich ziem do rezerwatu w północno-wschodniej Oklahomie. Ziemia była tu powszechnie uważana za nieurodzajną, jednak kilkadziesiąt lat później odkryto w tym miejscu bogate złoża ropy naftowej. Dzięki wcześniejszym negocjacjom prowadzonym z rządem Stanów Zjednoczonych przez prawnika pochodzenia indiańskiego w umowie dotyczącej podziału ziemi znalazł się zapis, że ropa naftowa i węgiel należeć będą do Osagów. Wszyscy członkowie plemienia otrzymali udziały w złożach i na początku lat dwudziestych nagle stali się bardzo bogaci.

 Poprzez wątek kryminalny książka Davida Granna świetnie pokazuje świat w czasie gwałtownych przemian. Gorączka jaka wybuchła po odkryciu złóż ropy naftowej podobna była do gorączki złota z wcześniejszego okresu. Okolica zaroiła się od kowbojów, finansistów, hochsztaplerów rożnego rodzaju i bandytów wyjętych spod prawa. Rzeczywistość Dzikiego Zachodu mieszała się tu z burzliwymi latami dwudziestymi, nazywanymi przez Scotta Fitzgeralda największą i najgłośniejszą hulanką w historii. Do ucieczek po napadach na pociągi zamiast koni używano coraz popularniejszych samochodów, istniała prohibicja, więc nielegalnie pędzono i przemycano alkohol, zdobywano błyskawicznie fortuny i tracono je spektakularnie. Oprócz automobili pojawiły się inne oznaki nowoczesności: Indianie posłali swoje dzieci do szkół, upowszechniły się telefony, raczkowały współczesne techniki kryminalistyczne. 
 
 Siły porządkowe Stanów Zjednoczonych też właśnie wtedy przechodziły gwałtowną przemianę. W roku 1924 na czele Biura Śledczego (które w latach trzydziestych zostało przemianowane na Federalne Biuro Śledcze, FBI), stanął żądny władzy młody człowiek Edgar Hoover, którego ambicją było zbudowanie profesjonalnych służb federalnych wykorzystujących w swojej pracy metody naukowe. Wprowadził on standaryzacje pisania raportów, gromadzenia materiału dowodowego, szkolenia pracowników z zakresu księgowości i prawa. Przeprowadził też czystkę wśród byłych pograniczników, którzy świadomi tego, że przemija już czas ścigania konno złodziei bydła z bronią w ręku na preriach, wstępowali chętnie  do nowo powstałej (rok założenia1908) formacji. Na szczęście nie zwolnił wszystkich, gdyż starego typu agent specjalny był potrzebny, aby rozwiązać zagadkę morderstw w hrabstwie Osage.

  Morderstw, bo zabójstwo Annie Brown pociągnęło za sobą szereg kolejnych śmierci. Zapoczątkowało pięcioletni okres terroru, w czasie którego, jak później oficjalnie stwierdzono, dwadzieścia cztery osoby zostały zabite na terenie hrabstwa Osage. Ofiar było, co nie ulega wątpliwości, o wiele więcej.
 
 Czas krwawego księżyca świetnie się czyta. Reportaż jest podzielony na trzy części. Pierwsze dwie są nieomal sensacyjne, ostatnia, bardziej refleksyjna, oferuje szerszy obraz sprawy. Davidowi Grannowi, który zaczyna od opowiedzenia historii jednej zbrodni, znakomicie udaje się poszerzyć perspektywę, najpierw o inne przestępstwa, dając przy tym barwny obraz zmieniającej się rzeczywistości, a potem stopniowo kieruje uwagę czytelnika na problem karygodnej dyskryminacji Indian, których rząd Stanów Zjednoczonych uznał za niezdolnych do zadbania o swoje sprawy finansowe, i których zmuszano do powierzania majątku białym opiekunom. Jeden z Osagów, który służył na frontach pierwszej wojny światowej, skarżył się: "Walczyłem dla tego kraju we Francji, a mimo to nie pozwolono mi nawet podpisywać czeków". Oczywiście stworzyło to układ przeżarty korupcją, nadużyciami i niesprawiedliwością. Przejmujący jest opis bezradności ludzi, którzy mieli przeciwko sobie prawo i aparat państwowy. Ktoś kiedyś napisał, że: Prawda jest córką czasu. I właśnie z perspektywy czasu widać, że to właśnie systemowa dyskryminacja, jakiej byli poddani Osagowie, oprócz chciwości, doprowadziła do masowej zbrodni. 
 

niedziela, 10 stycznia 2021

Najlepsze książki roku 2020

 Zestawienie najlepszych książek roku 2020, które prezentuje poniżej jest subiektywne i osobiste. W tym podsumowaniu znajdują się utwory przeczytane przeze mnie w minionym roku bez względu na datę wydania. Nie o wszystkich dobrych książkach zdążyłam napisać i nie jestem pewna, czy to zrobię, więc niech po nich zostanie chociaż tytuł i kilka zdań. 
 
1. Książki do oglądania,
 czyli Szczęśliwe przypadki Józefa Wilkonia Agaty Napiórskiej, Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów Barbary Gawryluk i Idący człowiek Jirō Taniguchiego. Pierwsza to szereg bardzo sympatycznych wywiadów dotyczących życia i drogi twórczej przeprowadzonych przez Agatę Napiórską z Józefem Wilkoniem, jednym z moich ulubionych twórców. Książka pięknie wydana, zaopatrzona w liczne zdjęcia prac, zachwycająca pod względem graficznym. Tekst natomiast pozostawia lekki niedosyt, być może dlatego, że czytałam wcześniej wiele wywiadów z Józefem Wilkoniem i część rzeczy była mi znana. Książka Barbary Gawryluk stanowi zaś próbę zebrania wszystkich znakomitych twórców ilustracji dla dzieci z okresu PRL-u. Rozdziały poświęcone swojej twórczości mają tu, między innymi: Jan Marcin Szancer, Elżbieta Gaudasińska, Józef Wilkoń, Bożena Truchanowska, Olga Siemaszko, Janina Krzemińska, Janusz Stanny, Mirosław Pokora. Książka pełna ilustracji z pism dla dzieci, takich jak: Miś, Świerszczyk i oczywiście z ukochanych książek z dzieciństwa. 
 Idący człowiek to manga, której treść jest bardzo prosta. Jest to kilkanaście historii o człowieku, który chodzi na spacery po najbliższej okolicy. A jest tu i poezja, i humor, ale przede wszystkim uważność w przyglądaniu się codziennej rzeczywistości. Rzecz, która mnie absolutnie zachwyciła. 
 

 2. Książki o osobistym doświadczeniu
W Nie przywitam się z państwem na ulicy Maria Reimann opowiada o własnym i cudzym mierzeniu się z doświadczeniem niepełnosprawności. Jestem, jestem, jestem. Siedemnaście przelotnych spotkań ze śmiercią Maggie O'Farrell jest historią, zgodnie z tytułem, o zetknięciu się autorki z własną śmiercią i porusza szereg tematów, między innymi: przemocy wobec kobiet, ich dyskryminacji, macierzyństwa. Obie książki bardzo polecam.

 
3. Książki non-fiction 
O książce Adama Hochschilda Pogrzebać kajdany opowiadającej o pierwszym, powszechnym ruchu społecznym na rzecz zniesienia niewolnictwa i o reportażu o sekcie Jima Jonesa (Co się stało w Jonestown Jeffa Guinna) są osobne wpisy, więc tu tylko kilka zdań o Ukrytym życiu lasu Davida Haskella. Autor, który jest biologiem, postanowił obserwować przyrodę na zalesionym stoku w południowo-wschodniej części stanu Tennessee. Zasady jakie przyjął w swoich badaniach były dość restrykcyjne: żadnej ingerencji w naturę, czas trwania eksperymentu dwanaście miesięcy, aby uchwycić cykl roczny, wybrany obszar badań to teren około jednego metra średnicy. Ukryte życie lasu składa z zapisków z tych obserwacji i oprócz ogromu przystępnie i pięknie podanej wiedzy przyrodniczej książka porusza tematy z zakresu ekologii, miejsca człowieka w przyrodzie, granic nauki. Świetna rzecz.


4. Powieści.
 Wyróżnienie przypada Baśni o wężowym sercu Radka Raka, znakomitej powieści, przy czytaniu której poczułam się w pewnym momencie jednak odrobinkę zmęczona autorską zabawą w nawiązania i cytaty literackie. Na podium znajdują się równorzędnie trzy nadzwyczajne powieści. Podaje je w takiej kolejności, w jakiej czytałam. Chleb rzucony umarłym Bogdana Wojdowskiego jest wstrząsającą, na poły autobiograficzną powieścią o życiu w getcie warszawskim, która łączy ze sobą reporterski styl ze spojrzeniem na wydarzenia z perspektywy dziecka. Książkę można przeczytać na stronie Wolnych Lektur. Traktat o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego to opowieść - podsumowanie całego życia -  jaką tylko ten autor potrafi napisać. I ostania: Nie opuszczaj mnie  to według mnie najlepsza obok Pejzażu w kolorze sepii książka Kazuo Ishiguro.