Nie przywitam się z państwem na ulicy Marii Reimann to niewielka, charakteryzująca się osobistym tonem, książka poświęcona niepełnosprawności. Słowo szkic w podtytule podpowiada czytelnikowi, że mimo wielu poruszanych spraw, autorka zakłada pewną fragmentaryczność, brak konieczności wyczerpania tematu. Ta książka to raczej chęć podzielenia się doświadczeniem, swoim i innych.
Kluczową kwestią, od której Maria Reimann zaczyna swoją opowieść jest rozróżnienie między niesprawnością a niepełnosprawnością:
Niesprawność (uszkodzenie) to biologiczny fakt związany z funkcjonowaniem lub brakiem narządu, niepełnosprawność z kolei to ograniczenie wynikające ze sposobu funkcjonowania społeczeństwa, polegającego na dyskryminacji i wykluczaniu osób, których ciała odbiegają od wyznaczonej przez społeczeństwo normy zdrowia. Rozróżnienie to przyjęła w 1980 roku WHO. Niepełnosprawność wynika nie tylko z kondycji ciała, ale i ze sposobu, w jaki na odmienność czy niesprawność ciała reagują inni.
Książka Marii Reimann jest próbą zrozumienia kiedy i jak powstaje niepełnosprawność, w dużej mierze autobiograficzną, osoby niedowidzącej, choć w równym stopniu opartą na wywiadach z kobietami z zespołem Turnera. Taki wybór bohaterek bardzo uwidacznia różnicę między niesprawnością,
nieoczywistą na pierwszy rzut oka, ujawniającą się z czasem, a powstającą w
wyniku tego niepełnosprawnością.
Nacisk położony jest w książce na rozmowę, uważne słuchanie i na przedstawienie z wielką empatią indywidualnych doświadczeń, a także na podzielenie się z innymi własnymi przeżyciami. Stąd tak wiele w niej poruszających emocje historii.
Jak twierdzi autorka, a co wydaje się bardzo trafne, życie z niepełnosprawnością jest poruszaniem się między dwoma biegunami. Między poczuciem wyjątkowości - wyjątkowej niesprawiedliwości, wyjątkowej krzywdy,
wyjątkowej dzielności, wyjątkowego wysiłku a poczuciem zwyczajności, normalności. Książka pokazuje długą drogę do samoakceptacji: pokonywanie ograniczeń, szukanie rozwiązań problemów, walka ze stygmatyzacją, próby wpisywania się w normy osób zdrowych, pytania na ile jest to konieczne, poszukiwanie wsparcia wśród osób podobnych sobie (problematyczne, bo z jednej
strony dające ulgę i uśmierzające poczucie osamotnienia, z drugiej
stanowiące zagrożenie zamknięcia się wśród swoich). Poruszająca się między dwoma skrajnościami, między wyjątkowością a normalnością, niepełnosprawna osoba nie
jest sama - są z nią rodzice, nauczyciele, koledzy w szkole, partnerzy
życiowi, jej własne dzieci. Ich perspektywa też jest w pewnym stopniu
uwzględniona i opisana.
Opowiadanie o niepełnosprawności jest dzieleniem się niełatwą częścią doświadczenia ludzkiego. Wymaga otwartości zarówno od osoby, która przedstawia swoją historię, jak i zwłaszcza od słuchacza czy czytelnika. Wymaga od niego wstrzymania się od pochopnych ocen, odrzucenia stereotypów, uważności. Wtedy dopiero może się zrodzić prawdziwe zrozumienie i współczucie, które, co najważniejsze, nie będzie zasłaniać drugiego człowieka. Książka, taka jak Nie przywitam się z państwem na ulicy Marii Reimann może być w tym bardzo pomocna - uczy empatii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.