Atlas chmur jest powieścią składającą się z sześciu historii. Ułożone są one w specyficzny sposób, w kolejności chronologicznej: od
najstarszej dziejącej się w XIX wieku do tej najdalszej, osadzonej w
dalekiej przyszłości. Wszystkie opowieści są w pewnym momencie
przerwane. Po szóstej, znajdującej się w środku książki, następuje powrót
do poprzednich w odwrotnej kolejności, tak, że zakończenie to znowu
historia dziewiętnastowieczna. Każda taka relacja jest napisana w innym stylu. Są
tu, kolejno: dziennik z zamorskiej podróży, który przeradza się w
opowieść epistolarną w tonie farsowo-melodramatycznym z dwudziestolecia
międzywojennego. Następnie pojawia się thriller z lat siedemdziesiątych
osadzony w Stanach Zjednoczonych, potem jest brytyjska komedia z lat
dziewięćdziesiątych ze sporą dawką humoru. Atlas chmur jest bowiem,
w niektórych swoich fragmentach, bardzo zabawną książką. Później następuje największy przeskok czasowy i pojawia się powieść science fiction, która płynie
przechodzi w dystopię stylizowaną na opowieść przy ognisku.
Książka Davida Mitchella podejmuje temat natury ludzkiej, kwestię, o której
powiedziano już wszystko i to wielokrotnie. Powieść jest tego
samoświadoma i nie bawi się w subtelności. Jej przesłanie jest bardzo
jasno wyłożone, dodatkowo powtórzone kilka razy w różnych wariantach.
Tak, jakby mówiła: ty to doskonale wiesz czytelniku - świat ludzi to chciwość, żądza władzy, egoizm i przemoc - nie mogę ci pokazać niczego nowego, wszystko już zostało powiedziane, ale przecież w sztuce nie
chodzi o to co się mówi, ale jak. I to jak jest tu świetne i to na wielu
poziomach, od samej konstrukcji powieści, przez zabawę różnymi formami
literackimi, o czy już była mowa wyżej, po przełożenie pojęć abstrakcyjnych, takich jak
dobroć, sprawiedliwość, sprzeciw wobec przemocy i władzy na wybory
jednostek, czyli losy poszczególnych bohaterów.
Atlas chmur opowiada również o reinkarnacji, co zdaje się słabym punktem książki. Jest tu ta idea przedstawiona w sposób, który wydaje się zbyt jaskrawy, oczywisty. Możliwe, że
to największa wada
tej powieści, bo to, co świetnie działałoby jako sugestia w jednej
historii, powtórzone w kilku robi zbyt banalne i schematyczne. Być może
jednak, wątek ten rzuca
się w oczy celowo, jako zaproszenie, by poddać go w wątpliwość. W tej części książki bowiem, gdzie wiara w
reinkarnacje przez bohatera (bardzo religijnego), przedstawiona jest
wprost, znajduje się zaraz obok komentarz ją kwestionujący.
Niewykluczone, że ta schematyczność jest umyślna, że to wskazanie, ciut
za dosłowne, na ewidentne podobieństwo, na to, że przy całej nietrwałości
ludzkiego istnienia zachodzi powtarzalność ludzkich losów.
Inny rodzaj
wiary, obok reinkarnacji, mianowicie, że uprawianie sztuki może być
lekarstwem na kruchość życia, skrytykowany jest bezpośrednio: Jakże prostacka jest ta tęsknota za nieśmiertelnością, jak próżna, jak
błędna. Kompozytorzy gryzmolą ledwo rysunki na ścianach jaskiń. Muzykę
człowiek pisze, dlatego, że zima trwa wiecznie i że bez niej wilki i
śnieżyce jeszcze prędzej by go dopadły. Sztuka więc to ledwo okruch rozświetlający ciemność. Jest ona czymś, co niesie tylko, albo aż, chwilową pociechę, na przykład, pada tu takie zdanie o literaturze: Książki nie dają prawdziwej ucieczki, ale mogą powstrzymać umysł, zanim sam siebie rozdrapie do krwi.
Atlas chmur zaczyna się od znalezienia śladu stóp na bezludnym wybrzeżu. Zostawione znaki czy ślady to jeden z najważniejszych motywów powieści. Ogniwami, jak w łańcuchu, łączącymi poszczególne historie są okruchy przeszłości. Nikły ślad, znaleziony przez bohaterów przypadkiem, a sprawiający, że poprzednia opowieść istnieje w następnej w postaci artefaktu: fragmentu dziennika,
kilku listów, połowy książki, filmu czy nagrania wideo. Oprócz tego, wydaje się, że tych ludzi pozornie nic
nie łączy. Co mogą bowiem mieć ze sobą wspólnego, na przykład: dziennikarka prowadząca
śledztwo w sprawie wielkiej korporacji i człowiek będący członkiem
pierwotnej plemiennej wspólnoty. Podobnie jest w przypadku innych postaci. Ich historie są
całkiem inne, żyją w diametralnie odmiennych warunkach społecznych,
oddziela ich od siebie czas, czasami są to dziesiątki, czasami setki
lat. A jednak są jak rozsiane w czasie i przestrzeni instrumenty
muzyczne grające podobną melodię: sprzeciwu i współczucia. Czasami w małych sprawach, niekiedy w wielkich. Kiedy indziej zaś władza i przemoc są tak wszechobecne i obezwładniające, że prawie nie da się im, nie tylko sprzeciwić, ale też przed nimi uciec. Jakiekolwiek było ich życie, jakkolwiek ciężka była ich walka, zostaje po nich tylko ulotny ślad. Ulotny, bo z upływem czasu staje się on zamazany, traci swoje pierwotne znaczenie, przechodzi do sfery sztuki, mitu, czy wreszcie bajki kołyszącej dzieci do snu, by wreszcie zniknąć. Póki istnieje, jest jednak czymś, co niesie jakiś rodzaj otuchy.
_______
Fragment wiersza: Ślad stopy Vicente Aleixandre;
Cudze moje. Wiersze (wybór przekładów poezji 1968 - 2020) Krystyna Rodowska
Aj, zaciekawiłaś mnie tą recenzją - lubię takie literackie poszukiwania motywów, znaków, śladów, itp. O książce rzecz jasna słyszałem, ba, mam ją nawet na czytniku, podobnie zresztą jak kilka innych tytułów pióra Davida Mitchella. Ale póki co, jeszcze nie udało mi się sięgnąć po żadną powieść autorstwa tego pisarza. Chyba czekam na dobry moment, żeby uraczyć się jakąś większą dawką science fiction ;)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam tę książkę, choć dawka science fiction jest tu raczej nieduża :) Jak jest w innych powieściach Davida Mitchella też zamierzam sprawdzić, bo bawiłam się przy tej lekturze bardzo dobrze. :)
UsuńI znalazłam u Ciebie kolejną ciekawą książkę, którą chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Ci spodoba, więc bardzo polecam :)
UsuńTo jest jedna z moich najbardziej ulubionych książek, jeśli nie w ogóle ulubiona książka, uwielbiam Atlas chmur!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, też ją bardzo polubiłam :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą książką. Intryguje mnie jej przemyślana, interesująca konstrukcja, podoba mi się zdanie, że książki potrafią powstrzymywać nas przed rozdrapywaniem ran do krwi. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaciekawiłam :) To zdanie o książkach bardzo do mnie przemawia. Jest w tej powieści sporo trafnych spostrzeżeń, wiele też dosyć oczywistych, ale zakładam, że to był celowy zabieg autora.
OdpowiedzUsuń