wtorek, 8 lipca 2025

Podsumowanie czytelnicze pierwszego półrocza 2025 (2)

 
V. Najlepsze książki non fiction:
 
1. Mój wiek Aleksander Wat. Podtytuł Pamiętnik mówiony dobrze oddaje formę tej książki. Są to spisane wywiady przeprowadzone z autorem przez Czesława Miłosza najpierw w Berkeley, potem w Paryżu. Aleksander Wat w latach dwudziestych był futurystycznym poetą. Facynacja komunizmem sprawiła, że na początku lat trzydziestych zaczął wydawać skrajnie lewicowe pismo. Wybuch wojny skłonił go do ucieczki do Lwowa, gdzie został aresztowany przez Sowietów. Tak zaczęła się jego tułaczka po więzieniach rosyjskich. Zaliczył ich w sumie trzynaście wliczając w to przedwojenne więzienie w Polsce i kilka przejściowych. Pracował też dla delegatury rządu lodyńskiego w Kazachstanie podczas krótkiej odwilży w stosunkach polsko-radzieckich po podpisaniu paktu Sikorski-Majski. Mój wiek to zapis tych przeżyć, niezwykłe świadectwo mrocznej epoki. Wat pisze o sobie tak: Ale chociaż autor nie uprawia polityki ona była jego losem. A potem dodaje: Autor nie jest politykiem, to znaczy tym, który historię czyni. Ani historykiem, który opisuje czyny historyczne. Jest poetą, a mówiąc to, nie ma na myśli obojętnego zapewne faktu pisania wierszy, ale że w pewien specyficzny sposób przeżywa wszelkie przeżycia, więc także dzianie się Historii; w pewien specyficzny sposób wiąże zjawiska, fakty i rzeczy oraz wyraża się specyficznie. To bycie przez Wata poetą jest bardzo widoczne w Moim wieku, w jego zdolności do tworzenia niezwykle plastycznych obrazów wydarzeń, które zapadają w pamięć i długo zostają z czytelnikiem. 
 
2. Eseje dla Kassandry Jerzy Stempowski. Aleksander Wat w swoich wspomnieniach przywołuje Jerzego Stempowskiego tylko w jednym zdaniu, ale jakże znaczącym: On wie wszystko. W każdym z esejów zamieszczonych w powyższym zbiorze widać tę ogromną wiedzę i erudycję autora. Jeśli nie całość, to polecam chociaż te omówione krótko we podlinkowanym wpisie szkice. Rzecz charakterystyczna: o sobie Stempowski pisze rzadko, raczej wspomina tak jakby przy okazji, jak w eseju Rubis d'orient:
 
 Drogie kamienie dostarczały poetom niezliczonych metafor, ale ich związek ze słowem nie kończy się na tym. Słowo bezcenne, mieniące się barwami tęczy było odwiecznym ideałem piszących. Wyrażenie "szlifować wiersze" datuje się z starożytności klasycznej. (...) Między szlifowanym słowem i drogim kamieniem istnieje nadto głębokie powinnowactwo funkcjonalne. Zmuszony do spędzenia zimowych miesięcy 1939-1940 samotnie w nieoświetlonym budynku, spostrzegłem wkrótce, że z dwóch porzuconych bibliotek i życia spędzonego na czytaniu pozostało mi właściwie tylko to, co zachowało się w mojej zawodnej, spłukanej różnymi kataklizmami pamięci. W zimowe wieczory, oświetlone tylko żarzącym się w uchylonych drzwiczkach pieca drzewem, usiłowałem zrobić inwentarz rzeczy pamiętanych. Przez długi czas słyszałem tylko fragmenty muzyki. Potem dopiero w tej płynnej materii zaczęły się ukazywać słowa. Zrazu były to same fragmenty wierszy lub napisów lapidarnych. O porządku ich ukazywania się z niepamięci decydował nie bliższy lub dalszy język, ale oszlifowanie słów, ich kadencja lub przeznaczenie do wiecznego trwania na kamiennych płytach. Te pierwsze lśniące w nocy słowa były jak drogie kamienie, które w razie klęski można zamienić na konia lub bezpieczne ukrycie. Stało się wówczas dla mnie jasne, że w nich leży moja jedyna szansa życia i odnowienia się z popiołów przeszłości. 

VI. Książki, których nie skończyłam, ale mam zamiar do nich wrócić:
 
1. Mleczarz Anna Burns. Rzecz dziejąca się w latach siedemdziesiątych w Irlandii Północnej, w czasach  okresu zwanego Kłopotami. Powieść ma formę monologu młodej dziewczyny, która wpada w oko dużo starszemu członkowi organizacji paramilitarnej. Jest to utwór, w którym raczej niewiele się dzieje. Jak się zdaje, skupia się on na tym, jak sytuacja polityczna odbija się na życiu codziennym i psychice Irlandczyków.
 
2. Szlaki Robert Macfarlane. Książka opowiada o pieszym wędrowaniu zapomnianymi szlakami. Sięgnęłam po nią, bo bardzo podobały mi Góry tego autora. Tu udało mi się przeczytać tylko początek traktujący o wędrówce po Anglii.

3. Biała elegia Han Kang. Tematem przewodnim książki jest biel. To rodzaj medytacji o stracie, smutku i żałobie. 
 
Róża Morning Sun
  
VII. Punkt specjalny mówiący o tym, co skończyłam, a zazwyczaj nie kończę, czyli o tomach opowiadań. Udało mi się przeczytać dwa. Pierwszym był Jestem bratem NN Fleur Jaeggy, zaczęty jeszcze w roku 2024. Drugim kiedyś, bardzo dawno temu, czytany wyrywkowo zestaw opowiadań Camilleriego Pomarańczki komisarza Montalbano. Najlepsze utwory ze tego zbioru to: Jak twiedzi PessoaMucha schwytana w locie, "Mój drogi Salvo"... "Kochana Livio"..., Montalbano odmawia
 
VIII. Rozczarowania:
 
1. Pieśń prorocza Paul Lynch. O książce powstał osobny wpis z uzasadnieniem, dlaczego mi się nie podobała. Cieszy się ona jednak dużą popularnością i dobrymi opiniami, więc najlepiej spróbować samemu. 
 
2. Śmierć w jej dłoniach Otessa Moshfegh. To powieść, w której trudno określić mi jej wady. Po przeczytaniu po prostu zostałam z poczuciem braku satysfakcji czytelniczej. Pomysł wyjściowy jest bardzo intrygujący. Vesta jest starszą panią, która po śmierci męża sprzedała wszystko i przeprowadziła się na drugi koniec kraju, aby zamieszkać w domu nad jeziorem. Pewnego razu, w czasie spaceru z psem znajduje w lesie kartkę. Napisane jest na niej, że ktoś zabił dziewczynę o imieniu Magda. Zaintrygowana Vesta zaczyna własne śledztwo. Jest coś ogromnie fascynującego w obserwowaniu, jak właściwie z niczego Vesta buduje sobie całą historię Magdy, jak jej umysł pogrąża się w obsesji z jednej strony, a z drugiej cały proces śledztwa prowadzi ją do odkrycia pewnych rzeczy z własnej przeszłości. Gdzie więc są wady? Może powieść jest zbyt długa i dobrze by jej zrobiło skrócenie pewnych części. Możliwe, że ma zbyt wolne tempo (choć przecież pasuje ono do trybu życia starszej osoby). Niewykluczone, że zbyt dużo w tej książce historii Magdy, a zbyt mało przeszłości Vesty, bo te fragmenty czytało mi się z największym zainteresowaniem.
 
3. Tożsamość Milan Kundera. Powiedzmy sobie to od razu: jest to książka wybitna, ze względu na wyjątkową trafność zamieszczonych w niej refleksji i spostrzeżeń, a także w pełni zrealizowany, jak się zdaje, zamiar autora. Chantal i Jean-Marc to małżeństwo w wieku średnim, każde na swój sposób przeżywa kryzys związany ze starzeniem. Chantal zaczyna wątpić w swoją atrakcyjność, więc mąż, aby jej pomóc wysyła anonimowe listy miłosne. Sam zaś odczuwa silną nostalgię za czasami młodości, gdy wiele rzeczy wydawało się możliwe: (...) wyobrażałem sobie życie przede mną jako drzewo. Nazywałem je wówczas drzewem możliwości. tylko przez krótką chwilę można widzieć w ten sposób swoje życie. Później wydaje się ono drogą narzuconą raz na zawsze, jakby tunelem, z którego niepodobna wyjść.  
 
Tematem badanym przez powieść, zgodnie z tytułem, jest tożsamość, jej zmiany związane z czasem, rodzaje tożsamości, jakie wykształcamy sobie z związku z pełnionymi rolami społecznymi. Pytania, jakie książka, miedzy innymi, stawia to, czy tożsamość może być nam narzucona, czy i jak możemy ją wybrać sami. A może świadome ja to tylko złudzenie, a nasze życie to nic więcej niż biologia. A propos złudzenia, to fantazje, sny, może nawet halucynacje stanowią ważną część tej książki. 
 
W Sztuce powieści Kundera pisze tak: Narracja oniryczna. Powiedzmy raczej: wyobraźnia, która, po uwolnieniu się spod kontroli rozumu, od troski o prawdopodobieństwo, porusza się po krajobrazach nieosiągalnych dla racjonalnej refleksji. Sen jest tylko wzorem tego rodzaju wyobraźni, a uważam ją za największą zdobycz nowoczesnej sztuki. Lecz w jaki sposób włączyć wyobraźnię niekontrolowaną w powieści, która winna być, z samej swej definicji, przenikliwym badaniem egzystencji? Jak połączyć rzeczy tak różnorodne? Ta książka jest przykładem, że można zrobić to znakomicie i użycie przez Kunderę elementów onirycznych, to umiejętne zacieranie granicy między jawą a snem, na pewno pozwoliło pisarzowi dotknąć głębiej wybranych kwestii, oświetlić je z różnych perspektyw. Problem w tym, że nie lubię takiego zabiegu narracyjnego, a tutaj drażnił mnie wyjątkowo. Powrót do prozy Kundery po latach uważam więc za średnio udany. 
 

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe zestawienie. Ja akurat bardzo lubię "Tożsamość", choć świetnie rozumiem Twoje odczucia.
    Mnie również podobał się "Mój wiek", jakkolwiek po zeszłorocznej lekturze "Braci Karamazow" mam wrażenie, że Wat pozostaje (i chyba pozostanie) dla mnie przede wszystkim znakomitym tłumaczem. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.