Byłoby mi trudno wytłumaczyć dokładnie, dlaczego od wielu lat staram się ten dzień, Ferragosto, świętować włóczeniem się po opustoszałym mieście, nie zważając na upał. Zaczęło się to dawno i trwa, trwać będzie zapewne do końca mojego życia w Neapolu. Ferragosto, lato w zenicie. W dużych miastach włoskich należałoby, raczej niż o zenicie mówić o dziurze. Dziurą jest ta nagła pustka, ten zamarły ruch w wielkomiejskim kotle wrzątku. Kto wie, może martwota jak po katastrofie żywiołowej pobudza mnie do wspomnień, obrachunków, podsumowań. Bo w wyludnionym jak po katastrofie Neapolu cienie "ocalałych" snuja się nad morzem, przysiadają niekiedy na ławkach, powłóczą nogami na rozżarzonych placach, zaglądają do chłodnych kościołów, przystają w zaułkach pod kamienicami wypełnionymi ciszą. Z ławki na promenadzie nadmorskiej widać wczesnym ranem w stronie Zamku czarne plamy statków i łódek, spala je wschodzące słońce. Martwe jest nawet morze, martwe i ciemne jak woda pod Ostrówkiem w moim cypryjskim śnie.
_____________
Zapis z dnia 15 sierpnia 1986
Dziennik pisany nocą 1984 -1988 Gustaw Herling-Grudziński
Oficyna Wydawnicza Plejada 1989
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.