Gdy poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o motywację zawiodło zmieniłam podejście - nie pytałam już innych pisarzy, dlaczego piszą, lecz o to, jakie to
uczucie. Zwracałam się przede wszystkim do prozaików i pytałam, co
czują, gdy wchodzą w powieść.
Ani
jeden z moich rozmówców nie potrzebował wyjaśnienia, co rozumiem przez
stwierdzenie "wchodzić w powieść". Jeden powiedział, że przypomina to
wchodzenie do labiryntu bez wiedzy, jakiego potwora można spotkać w
środku; inny porównał to do poruszania się po omacku po tunelu, inna -
do przebywania w jaskini, do której przez szczelinę w skale wpada
promień światła, ona zaś sama tkwi w ciemności. Ktoś powiedział, że
kojarzy mu się to z zanurzeniem pod wodę, w jeziorze czy w morzu. Ktoś
inny, że z przebywaniem w pokoju pogrążonym w całkowitej ciemności, w
którym oczy się do niczego nie przydają - w tej ciemności musi
przestawiać meble, a gdy wszystko znajdzie się na właściwym miejscu
zapala się światło.
O pisaniu Margaret Atwood to książka eseistyczna zajmująca się tematem; czym jest pisanie i kim jest pisarz. Opowiada o tym, jak ci, którzy zajmują się pisarstwem postrzegają swoją działalność i siebie samych w odniesieniu do niej, i jak bardzo zmieniała się ta percepcja na przestrzeni wieków. Pierwotnie wszystkie eseje składające się na tę książkę były wykładami dla szerokiej publiczności, stąd też ich bardzo przystępna forma. Owszem, są one erudycyjne - Margaret Atwood sięga do licznych przykładów z literatury i sztuki ze wszystkich epok, ale objaśnia je w ten sposób, że wszystko staje się klarowne, nawet dla tych czytelników, którzy nigdy o danym dziele nie słyszeli. Całość jest dowcipna, autoironiczna, lekko ekscentryczna, czyli, jak się wydaje, zgodna z charakterem autorki. Czyta się te eseje szybko i z wielką przyjemnością.
Pierwszy ze szkiców jest w dużej mierze tekstem autobiograficznym, zresztą wątki osobiste przewijają się przez całą książkę. Na marginesie, jeśli ktoś tylko przypuszczał, że Kocie oko jest powieścią (świetną!), czerpiącą mocno z dzieciństwa autorki, to tu znajdzie potwierdzenie swoich przeczuć. Interesującą rzeczą jest też w tym rozdziale poruszenie tematu peryferyjności literatury kanadyjskiej w czasach młodości Atwood.
|
W dwóch następnych esejach Atwood przygląda się stykowi sztuki i
pieniędzy oraz roli, jaką pełni twórca w społeczeństwie. Porusza tu ideę
całkowitego oddania się sztuce i jej konsekwencji, zwłaszcza dla
pisarek, a były one często tragiczne. Stawia pytania, czy pisarz jest kimś istotnym w
społeczeństwie, czy pełni rolę jego
sumienia, i jaka jest moralna odpowiedzialność za wpływ artysty na
innych ludzi poprzez to, co stworzył. Atwood podnosi też kwestie
bardziej ogólne: czy można w ogóle napisać dzieło pozbawione implikacji
moralnych.
Piąty wykład opowiada o tym, dla kogo autor pisze, czyli o różnych rodzajach czytelników. Rzeczywistych i literackich, idealnych, wymarzonych przez autora i takich bardzo oddanych, w typie Annie Wilkes z Misery. Najładniejsza koncepcja czytelnika przedstawiona w tym eseju zbudowana jest wokół wiersza Emily Dickinson zaczynającego się tak:
Jestem Nikim! A Ty?
Czy jesteś - Nikim - Też?
Zatem jest nas aż dwoje?
W ostatniej części książki Margaret Atwood zabiera czytelnika w literacką wyprawę w zaświaty, przywołując zarówno powszechnie znane mity o zejściu do podziemi (o Gilgameszu, Orfeuszu, w pewnym stopniu Odyseuszu), jak i wielkie dzieła literackie o takiej treści (Eneida, Boska Komedia), oraz inne utwory poświęcone zmarłym, a także duchom i upiorom. Temat jest, jak sama przyznaje, dość osobliwy, ale pisanie w ogóle jest dość osobliwe. Najgłębszą przyczyną bowiem twórczości, twierdzi pisarka, jest lęk przed śmiercią i fascynacja śmiertelnością, stąd tak częsta obecność tego motywu w literaturze. Pada tu również porównanie pisarza do szamana nawiązującego kontakt z tamtym światem, umiejącego nazwać to, co nienazwane. Z drugiej strony potrzeba pisania łączy się przecież z poczuciem kruchości, ulotności, a więc przemijaniem wszystkiego. Pisanie jest właśnie sposobem obrony, próbą ocalenia od zapomnienia.
Ciekawi mnie, czym się różni czytelnik literacki od rzeczywistego. A najgorszy rodzaj czytelnika to chyba ten w typie Annie Wilkes. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to najgorszy rodzaj :) Na szczęście całkowicie literacki, bo tacy czytelnicy w rzeczywistości nie istnieją i chyba nigdy nie istnieli.
UsuńLubię takie prawie teoretycznoliterackie rozważania ^^ Przez chwilę myślałam, że to może "poradnik dla aspirujących pisarzy", ale cieszę się, że to coś innego ;>
OdpowiedzUsuńTeż lubię :) Zwłaszcza podane w lekkiej formie, jak to robi Atwood. Sądzę, że początkującym pisarzom też ta książka może się przydać dla zobaczenia szerszego kontekstu związanego z pisarstwem.
UsuńHa, już ten krótki fragment zamieszczony na początku mocno zamieszał w mojej głowie. Fascynujące porównania, szczególnie, kiedy weźmie się pod uwagę motywy, jakie spotykamy na kartach danych dzieł. I tak u Kenzaburō Ōe jak i Harukiego Murakamiego regularnie przewija się motyw studni. Nurkowanie pod taflę wody idealnie współgra z "Wynurzeniem" pióra... Margaret Atwood. A z jaskiniami i tunelami od razu kojarzy mi się Ernesto R. Sábato, autor takich dzieł jak "Tunel", "Abaddón - anioł zagłady" czy "O bohaterach i grobach" - szczególnie w tych 2 ostatnich powieściach aż roi się od ślepców i wszelakiej maści jaskiń, czy innych ciemnych miejsc.
OdpowiedzUsuńZaczynam rozglądać się za tym dziełem, tym bardziej, że z eseistyką Atwood już się zetknąłem ("Dług. Rozrachunek z ciemną stroną bogactwa") i bardzo mile owo spotkanie wspominam.
Interesująca lista motywów :) Sprawdzę książki Sábato, bo nigdy nie słyszałam o tym autorze, a opis brzmi intrygująco.
UsuńKsiążka Atwood jest dostępna w formie ebooka. Czyta się ją bardzo dobrze, więc na pewno będzie to przyjemna lektura.
Sábato szczerze polecam. Bo na tyle, na ile śledzę Twoje czytelnicze wybory, mniemam, że powinien przypaść Ci do gustu :)
UsuńRaczej nie dla mnie, ale uwielbiam Atwood za Opowieść Podręcznej ;)
OdpowiedzUsuń"Opowieść Podręcznej" mam dopiero w planach. :)
OdpowiedzUsuń