Wreszcie znalazłem na formularzu Busy Bee coś, co mogłem zakreślić
i czemu mogłem się oddać. Postawiłem krzyżyk przy "Scrabble". Mówcie mi
Scrabble! (...) Czy miałbym ochotę zagrać już, tu i teraz? I to jak!
Zażądałem jednak wprowadzenia nowej zasady: chciałem układać słowa w
języku ojczystym, norweskim. Inna sytuacja dałaby przeciwnikowi -
wszyscy pozostali byli Amerykanami - oczywiste fory, które najlepiej
można porównać do skoku o tyczce bez tyczki albo z tyczką. Zgodzono się.
Zarówno kierownictwo, jak i rezydenci przyznali mi rację. Mówcie mi
Scrabble jeszcze raz! Tego samo wieczoru zagrałem z Tinkerem Taylorem i z
hukiem wygrałem. Ułożyłem kilka cudownych słów. (...) W końcu zagrałem
przeciwko Doktorowi Feelowi, a może Doktorowi Goodowi, wszystko jedno,
nie wszystko jedno natomiast, że od tej ich przegranej wprost krajało
się serce; (...) Nikt więcej nie chciał już ze mną grać. Dwa dni później
wezwał mnie Doktor Feelgood. Znów usiadłem na białej skórzanej kanapie,
nie wiedząc, co mnie czeka. Oczywiście powinienem był wiedzieć. Ten
ważniak Tinker Taylor, klub armatni we własnej osobie, wyprosił i
wymarudził sobie wreszcie spacer po porcie, posługując się szlachetną
wymówką kupienia pulpetów krabowych dla nas wszystkich, ale zamiast się
tym zająć, w księgarni Barnes&Noble dopadł słownik
norwesko-angielski i w tym wydaniu nie znalazł ani jednego z ułożonych
przeze mnie słów. Ten idiota je zapisał, zapisał moje słowa ze scrabbli!
Poproszono mnie o wyjaśnienia. To nie był żart. - Jestem przede
wszystkim poetą - powiedziałem. - Co to znaczy "ukalarium"? - To tyle,
co powolna żałoba. Albo czas trwania cierpienia po odejściu najbliższej
osoby. - Tego słowa nie ma w słowniku. - W słowniku nie ma wielu słów.
Może ono również oznaczać stan ducha, jaki ogarnia człowieka, kiedy
zapuści się możliwie najgłębiej w norweski las, co w Norwegii często się
zdarza. - A co to znaczy "javikur"? - "Javikur" jest spokrewnione z
"ukalarium", oznacza stan ducha bliższy wściekłości niż melancholii. -
Ale tego słowa też nie ma w słowniku. - Nie mogę odpowiadać za to, które
słowa w nim zamieszczono.
Ta scena, jedna z wielu moich ulubionych, dobrze oddaje charakterystyczne dla tej powieści pękniecie, to, czym być może jest środkowy jej fragment - pełnym wściekłości
javikurem.
Odpływ składa się bowiem z kilku części. Prologu dziejącego się w Oslo, w
którym główny bohater, Chris, razem z ojcem uczestniczy w zburzeniu zaprojektowanego przez tego ostatniego budynku. Przedstawionej następnie właściwej historii zatytułowanej
Błystka a opowiadającej o
lecie roku 1969, w którym ludzie lądowali na Księżycu, a nastoletni
Chris spędzał wakacje z matką nad norweską zatoką Oslofjorden. Potem
następuje radykalna zmiana w utworze - czytelnik przenosi się do koszmarnego
amerykańskiego miasteczka Karmack. Narracja zmienia się z
pierwszoosobowej w trzecioosobową, występuje nowa postać, bezduszny Frank Farrelli, który
zajmuje się przekazywaniem złych wiadomości rodzinom, których bliscy zostali poszkodowani w
wypadkach. Książkę kończy obszerny epilog z podtytułem
Wióry i pył, w którym odnajdujemy wiele lat później Christa z
Błystki w jednym z ośrodków terapeutycznych w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie części łączy przewijająca się przez nie piosenka Elli Fitzgerald
Blue skies.
Autor miesza tropy, nie wiadomo, czy Karmack istnieje
naprawdę, czy to dziwne miasto to wyraz żałoby, metafora piekła.
Przypuszczalnie środkowa część książki opowiadająca o nim jest
strzępkiem niedokończonej, zniszczonej przez Chrisa powieści. (Lekcja
hartu udzielona przez ojca przyswojona: "bądź zawsze gotowy na
zniszczenie tego, co stworzyłeś"). Możliwe, że absurdalne, przerysowane
wydarzenia, groza zmieszana z groteską są próbą odnalezienia słów, których zabrakło,
ustawienia ich we właściwej kolejności by opowiedzieć o poczuciu winy,
stracie i bólu. Zapisem tego, co chciałoby się zapomnieć, bo zapisuje
się nie tylko po to by utrwalać, ale by zapomnieć. A
wspomnienia czekają na krawędzi czasu.
Wspomnienia o wakacjach na norweskiej wyspie w lipcu 1969, kiedy ludzie
lądowali na Księżycu a Chris usiłował napisać drugi wiersz w życiu, właśnie na ten temat. Lato to okaże się czasem pamiętnym, naznaczonym tymi
wszystkimi rzeczami, które zdarzają się pierwszy raz: pierwszą sympatią,
pierwszymi próbami literackimi, ważną przegraną w scrabble, przyjaźnią, zdradą tej przyjaźni,
przeczuciem, że walka z Moby
Dickiem jest zawsze przegrana, nawet jeśli się nie przeczytało książki i
zmyśliło dla przyjaciela dobre zakończenie. Echa tego lata będą
towarzyszyć Chrisowi całe życie.
Odpływ to
zachwycająca książka o (nie)godzeniu się ze stratą najbliższych i o sile
wspomnień. Na tylnej stronie okładki znajduje się cytat z norweskiej
gazety brzmiący tak:
Powieść Christensena przerosła nasze oczekiwania. Moje
też.