W olszynie i krzakach pohukują
germańskie bożki. Trochę śpię, a trochę czytam,
ale koniec wciąż odkładam na jutro, na dzień
kiedy przyjdzie wiosna i rzuci żagiew w środek
moich snów. Trochę śpię, a trochę idę przez sen
wzdłuż rzeki i wypatruję tej łodzi, czy już
dobiła do zaślinionych mgłą brzegów, czy już.
I to jest zdziecinnienie, weltschmerz, grudka soli
na dnie popiołu po spalonym mieście, które
noszę w pudełku od zapałek. Nie daj się zwieść
wiatrom, bo porwą cię, uniosą, porzucą
gdzieś w lasach, wśród szwargotów hożych cór Germanii,
sowich okrzyków. Jestem tu od dawna, trochę
śpię i czytam. Nie mówiłem ci o tym, ale
często budzę się w tej pustej łodzi, na środku
rzeki, i wypatruję cię na brzegu, we mgle.
______
Źródło: Vaterland Tomasz Różycki, Wydawnictwo: Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego 1997
Ech, te marcowe wiatry. Bywa w nich nadzieja na cieplejsze dni, ale bywa i mroźny, arktyczny powiew ;)
OdpowiedzUsuńFajnie by było, aby te cieplejsze dni nastały jak najszybciej :)
UsuńNigdy nie ogarniałam marcowej pogody. Raz dobrze, raz pizga złem.
OdpowiedzUsuńPizga! :D U mnie jest intensywny powrót zimy.
Usuń