czwartek, 6 marca 2025

"Zamach" Harry Mulisch


Nienawiść to ciemność, to, co niedobre. Choć przecież musimy nienawidzić faszystów i to akurat jest dobre. Jak to właściwie możliwe? Ależ tak, to dlatego, że nienawidzimy ich w imię światłości, podczas gdy oni nienawidzą tylko w imię ciemności. My nienawidzimy nienawiści, dlatego nasza nienawiści jest lepsza niż ich. Ale dlatego nam bywa trudniej niż im. Dla nich wszystko jest bardzo proste, a dla nas skomplikowane. Po to, żeby ich móc zwalczać, powinniśmy się trochę do nich upodobnić, trochę przestać być sobą, podczas gdy oni nie mają z tym żadnych trudności; potrafią nas niszczyć bez najmniejszych skrupułów. My musimy najpierw trochę zniszczyć samych siebie po to, żeby niszczyć ich. Oni nie, oni mogą zwyczajnie pozostawać takimi, jakimi są, dlatego są tacy silni. Ponieważ jednak nie ma w nich żadnej światłości, to w końcu przegrają. Tylko że my musimy przy tym uważać, żeby się za bardzo do nich nie upodobnić i żebyśmy się sami zza bardzo nie zniszczyli, bo wtedy ostatecznie oni zwyciężą...

Zamach dotyka tematu wojny, jej długotrwałych skutków, dylematów moralnych związanych z walką z okupantem. Książka rozpisana na pięć epizodów, rozgrywających się na przestrzeni trzydziestu sześciu lat. Pierwszy, będący w centrum powieści, rozpoczyna się pewnego mroźnego wieczoru w styczniu 1945 roku w okupowanej Holandii w czasie głodowej zimy (Hongerwinter). Na przedmieściach Harlemu, w jednej z czterech stojących tam willi, dwunastoletni Anton Steenwijk spędza czas z rodziną, gdy nagle obok rozlegają się strzały. Zastrzelony zostaje miejscowy kolaborant. Dalej sprawy z odrobiną farsy o tragicznych skutkach potoczą się błyskawicznie i bardzo źle. 

Powieść Mulischa jest świetnie napisana: wciągająca konstrukcja wywołuje żywe emocje. Wszystko w niej wydaje się takie naturalne, mimo że czasami pewne rzeczy, na przykład dylematy moralne wyrażone są wprost, ale zawsze jest to znakomicie wkomponowane w fabułę i ta bezpośredniość bardzo tu pasuje. Początek książki jest ogromnie przejmujący, nie tylko z powodu tragizmu wypadków, ale także dlatego, że pokazany jest z perspektywy chłopca, który nie do końca zdaje sobie sprawę z ich następstw. Potem napięcie trochę opada, życie toczy się dalej, ale przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Wraca do Antona dwojako. Po pierwsze, w postaci objawów stresu pourazowego, opisanych z wielką psychologiczną wiarygodnością, po drugie w formie mniej lub bardziej przypadkowych spotkań z ludźmi powiązanymi z zamachem. Są to świadkowie, rodzina ofiary, zamachowcy. Za każdym razem rozmowa oświetla wydarzenia pamiętnego wieczoru z innego punktu widzenia, pozwalając zobaczyć całą ich złożoność - przyjrzeć się różnym aspektom sprawy, jej dalekosiężnym konsekwencjom. Czasami są to skomplikowane motywy działania wtedy, kiedy indziej pytania zadawane po latach, czy należało walczyć wiedząc, że akcje odwetowe dotkną ludność cywilną. 

Zamach doskonale pokazuje, że doświadczenia wojny nie da się zapomnieć, nie da się z niego do końca wyzdrowieć, jest ciemnością, która zostaje w człowieku na zawsze.


4 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że na razie nie jestem gotowa na tę książkę. W zeszłym roku przeczytałam dwie (znakomite) powieści Remarka. Wywarły na mnie tak ogromne wrażenie, iż do tej pory mam poczucie, że potrzebuję przerwy od tego rodzaju literatury. Będę jednak pamiętała o "Zamachu" i, skoro szczerze polecasz, w przyszłości zapewne po niego sięgnę. Dziękuję za trop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam, ale rozumiem potrzebę przerwy od literatury dotyczącej wojny. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.