środa, 9 maja 2018

"Maruderzy", Sándor Márai

Pisarz, Peter Garren, na prośbę swojego byłego pracodawcy, potężnego przedsiębiorcy, przyjeżdża do Berlina lat trzydziestych by sprawdzić, czy rozlegający się tam Głos stanowi zagrożenie dla Europy. Jakiś czas później odwiedza rodzinne miasto przywrócone ojczyźnie. Fabuła Maruderów Sándora Máraia, ostatniego tomu sagi rodzinnej Dzieło Garrenów  jest więc zasadniczo prosta. To, co sprawia, że proza Máraia jest tak fascynująca tkwi, nie w przebiegu zdarzeń, ale w umiejętności autora budowania napięcia, wnikliwości i erudycji jego spostrzeżeń, ukazywaniu istoty zdarzeń, zazwyczaj przełomowych dla jednostki lub społeczeństwa.

Olśniewającym przykładem mistrzostwa autora jest pierwsza część powieści obejmująca pobyt bohatera w hitlerowskich Niemczech, zatytułowana Znaczek i meldunek. Opis pierwszych wrażeń z Berlina Peter Garren, narrator w tej części książki, kończy relacją z wizyty w księgarni. Tam okazuje się, że książki znanego pisarza Bertena zostały wycofane ze sprzedaży, a dzieł Goethego już się nie wznawia.

Niepokój bohatera wzrasta, gdy Peter rozmawia z odmienionym bratem. Spotkanie z nim w lesie staje się wieczorem niemym jak człowiek, któremu odjęło mowę ze strachu i milczy bezradnie, przeczuciem ciemności, bo najbliższy krewny stanął po stronie tych, co mają siłę, by ruszyć świat z miejsca, choćby ceną miało być utopienie go we krwi.

Kulminację stanowi przenikliwy, robiący wyjątkowe wrażenie, obraz wiecu narodowych socjalistów. Tłum, w którym człowiek traci swoją indywidualność, tłum uczestniczący w parareligijnym obrzędzie, działający zgodnie z instynktem, a jednocześnie sterowany, uczony posłuszeństwa wobec nowego Porządku. Peter z przerażeniem obserwuje rosnące w masie ludzkiej napięcie, które wybucha w dzikim ryku, gdy Głos staje się ciałem. Chwila wejścia wodza jest jak uderzenie. Nawet Garren ulega powszechnemu uniesieniu. W swojej relacji przechodzi nagle od "ja" do "my". Po początkowej fascynacji, odruchowej sympatii, odzyskuje jednak jasność osądu i przechodzi do uważnej, demaskującej obserwacji:  oto  stoi przed nami przedstawiciel Losu, Przeznaczenia we własnej osobie, człowiek z pędzelkiem wąsów, z kosmykiem włosów opadających na czoło, i tworzy historię przez kłamstwo. Które jest wielką siłą, inną niż Cnota, Męstwo, czy Idea, ale niewątpliwie siłą. Tyle że ta siła prowadzi donikąd. A dokładniej prowadzi gdzieś: w nicość. Scena kończy się ironiczną, groźną w wymowie puentą, przedstawieniem konsekwencji urzeczenia Głosem.

Przeżyte wydarzenie zostaje poddane wnikliwej refleksji w rozmowie Garrena z pisarzem Bertenem, przebywającym w areszcie domowym. Dyskusja toczy się wokół klęski kultury, która nie obroniła narodu przed osuwaniem się w barbarzyństwo, osobistej przegranej starego pisarza, który współtworzył świat kończący się na jego oczach. Towarzyszy temu gorzkie poczucie bezradności, bo co ma zrobić skazany na milczenie, izolowany twórca, którego dyktatura tylko tymczasowo oszczędza by wykorzystywać go w celach propagandowych.

Mocno wybrzmiewa tu także herbertowska w duchu kwestia smaku, wrażliwość na styl rządzących (I, cóż, jego zdania poboczne są niedobre, niestety, nic im nie pomoże. A kiedy zdania poboczne są niedobre, mówca natychmiast podnosi maczugę czy długi nóż); wierność Goethemu, gdy inni wybierają podrzędnych pisarzy, konieczność trwania przy wyznawanych wartościach.

Druga część powieści zaczyna się wielkim triumfem. Oto, dzięki Głosowi, utracone dwadzieścia lat temu Miasto wraca do ojczyzny, obcy musieli odejść. W powszechnym uniesieniu, defiladach, powiewających flagach, które starannie przechowywano na strychach jest jakiś zgrzyt, fałsz, który intuicyjnie wyczuwa Peter. Przeczucie zmienia się w pewność, że powrót do dawnej atmosfery miasta, uczucia bycia u siebie, jest niemożliwy. Po kilku rozmowach z tymi, co zostali na miejscu, pod panowaniem obcych okazuje, że coś nieodwracalnie pękło. Zmieniło się Miasto, zmienili Garrenowie, nie są już indywidualistami, postępującymi według własnych zasad, stanowiącymi wraz innymi mieszkańcami żywy ład Goethego, ducha Miasta. Zarażeni nazizmem stali się ludźmi tworzącymi tłum, co jeszcze dobitniej niż wydarzenia berlińskie, ukazuje zachowanie najmłodszego brata. Rodzina się rozpadła. Pozostała tylko pamięć. Peter jest ostatnim z rodu, na pytanie co ma robić jako pisarz, otrzymuje odpowiedź: Niech pan metodycznie obserwuje, panie Garren (...) I bezlitośnie. 

W drugiej części powieści splatają się wątki całego cyklu, zbierają postacie występujące w pozostałych tomach. Brak znajomości pozostałych części tłumi nieco przyjemność czytania, ale wciąż jest ona duża. Za to pierwsza część jest samodzielnym fragmentem książki, słabo powiązanym z innymi i majstersztykiem pisarskim. Zaś zawarty w niej opis wiecu nazistów w berlińskim Pałacu Sportu jest, jak pisze w posłowiu tłumaczka książki, Teresa Worowska, czymś wyjątkowym w literaturze europejskiej. Myślę więc, Maruderzy Sándor Márai są lekturą konieczną.
_________
Wpis bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.