Żyć nauczyłam się prosto i mądrze,
Patrzeć na niebo, modlić się do Boga
I długo, długo chodzić o wieczorze,
By niepotrzebna ustąpiła trwoga.
Kiedy w wąwozie łopuch drży na wietrze,
Dygoce jarzębina drobnym ciałem,
Układam wtedy swe wesołe wiersze,
O życiu płonnym - płonnym i wspaniałym.
Do domu wracam. Liże moje dłonie
Puszysty kocur, sierść przymilnie zjeża.
W tataraku za jeziorem zorzą płonie
Ze świeżych belek ustawiona wieża.
Jedynie z rzadka rozdzierając ciszę,
Bocian na dachu wrzaśnie czy zapłacze.
I zdaje się, że nawet nie usłyszę
Jeżeli ty do drzwi mych zakołaczesz.
Wiersz z roku 1912, tłumaczenie: Wiktor Woroszylski
Oryginał po rosyjsku do posłuchania
Źródło wiersza - internetowa strona Wywrota.pl
Szkic Anny Achmatowej autorstwa Modiglianiego (1911)
Źródło: Wikipedia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.