Z mgły zrodzony, Brandon Sanderson.
Najciekawszy jest w tej książce
świat stworzony przez autora. Oto mamy wielkie imperium rządzone
bezwzględnie przez cesarza, bezlitosnych inkwizytorów, szlachtę knującą intrygi i uciskany lud oraz magię jak przystało na powieść z gatunku fantasy. Wszystkim tym elementom Sanderson nadał oryginalny charakter, na przykład magiczne moce zyskuje się przez łykanie metali i ich
wewnętrzne spalanie, co obdarza uzdolnioną osobę niezwykłymi umiejętnościami. Cesarz, zwany Ostatnim Imperatorem zdobył absolutną władzę i nieśmiertelność przed wiekami w tajemniczych okolicznościach a potem zbudował okrutny system, w którym oprócz wąskiej warstwy uprzywilejowanych reszta została zamieniona w pozbawionych nadziei niewolników, nazywanych skaa. Kelsier, jeden z nich, któremu udało się uciec z przeraźliwego więzienia zaprzysięga zemstę i zawiązuje spisek mający na celu obalenie władzy. Sanderson zręcznie buduje napięcie dawkując informacje o tym, co zaszło w przeszłości i sprawiło,
że świat stał się zasnutą mgłą, pełną potworów, krainą,
gdzie wszystko pokryte jest popiołem spadającym z nieba, szare i pozbawione zielonych roślin. Ten fascynujący świat oglądamy oczami Vin, nastolatki, skaa, która wykazuje duże zdolności
magiczne i przyłącza się do rebelii w dramatycznych dla siebie okolicznościach.
Dzieło Sandersona można postawić na jednej półce z takimi powieściami fantastycznymi jak Tigana G. G. Kaya czy Kłamstwa Locke'a Lamory Lyncha Scotta ze względu na podobieństwo, oczywiście bardzo ogólne, fabuły (w magiczny świecie oddana sobie grupa ludzi za pomocą skomplikowanego i sprytnego planu walczy z dużo silniejszym wrogiem). Z tych trzech najlepiej napisaną i najbardziej emocjonującą książką są niewątpliwie Kłamstwa Locke'a Lamory. Wadą Z mgły zrodzonego jest poprowadzenie wątku romansowego. Ukazanie wzajemnych relacji zakochanych wypada nieprzekonująco, bo autor nie ma pomysłu, jak w sposób oryginalny rozwinąć schemat Kopciuszka, w który zdecydował się wpisać główne postacie. W powieści napotkać można lekkie dłużyzny. Oprócz tych niedociągnięć, w porównaniu z Tiganą, bohaterzy Sandersona, dążący przecież do równie szczytnych celów, są pozbawieni charakterystycznego dla powieści Kaya patosu, co czyni ich sympatycznymi i sprawia, że Z mgły zrodzonego przyjemniej się czyta.
Książka to pierwszy tom trylogii Ostatnie Imperium.
Daleka droga do malej gniewnej planety, Becky Chambers.
Rosemary Harper mająca rodzinne kłopoty pod fałszywym nazwiskiem zatrudnia się jako urzędniczka na Wędrowcu. Jest to statek kosmiczny zajmujący się drążeniem tuneli w podprzestrzeni, które umożliwiają podróże międzyplanetarne. Zadanie, jakiego podjął się kapitan Wędrowca, zobowiązuje go do podróży w odległe i pogrążone w konflikcie rejony kosmosu w celu stworzenia połączenia z pewną planetą, bo jej mieszkańcy zdecydowali się przyłączyć do Wspólnoty Galaktycznej.
Zwrot daleka droga w tytule należy potraktować serio, bo fabuła książki sprowadza się w gruncie rzeczy do opowieści o podróży i służy raczej do pokazania postaci - barwnych członków międzygatunkowej załogi. Trzeba zaznaczyć, że obcość innych niż ludzie mieszkańców kosmosu jest dość łatwa do oswojenia. Wystarczy trochę dobrej woli i elastyczności, by bohaterowie się ze sobą porozumieli, czy nawet zaprzyjaźnili
.
Książka jest pochwałą różnorodności, tolerancji, kompromisów podaną w lekkiej formie, co czynni ją bardzo sympatyczną lekturą.
Zabójcza sprawiedliwość, Ann Leckie.
W tej książce czytelnik zostaje wrzucony w
sam środek świata, w którym podboju kosmosu dokonuje hierarchiczna,
wojskowa cywilizacja Radch. Dzięki przewadze technologicznej, kierując się zasadami sprawiedliwości
i pobożności podbija planety według prostego schematu
działania. W fazie pierwszej rządzi okrucieństwo - ci, którzy nie zostają zabici, pozbawiani są osobowości i stają się przedłużeniem sztucznej inteligencji. Faza druga polega na wciąganiu miejscowych elit do udziału w
rządach w celu zapewnienia imperium stabilności. W pewnym momencie na skutek zawiłej intrygi zniszczony zostaje jeden z bojowych okrętów. Jedyną ocalałą jest główna bohaterka Breq, która szuka przyczyn, tego, co się wydarzyło.
Dużą przyjemność przy lekturze sprawia odkrywanie zasad rządzących powieściowym światem, jak też historii Breq i jej motywów działania. Kreacja głównej bohaterki jest najmocniejszą stroną książki. Świetnie pokazana jest jej determinacja, lojalność, a także okaleczenie i związane z tym poczucie odcięcia i
osamotnienia. Ciekawym pomysłem jest też kwestia płci w cywilizacji
Radch, która jest nieokreślona, zatarta i sprawia, że jej przedstawiciele także słabo odróżniają płeć u podbitych ludów, co
autorka oddaje w narracji, każąc swojej bohaterce używać jako domyślnych form żeńskich. Zawodzi zakończenie
książki, bo mniej więcej po przeczytaniu trzech czwartych, wie się już prawie wszystko i oczekuje mocnego finału, a on jest, w porównaniu z resztą powieści, nijaki.
Czterdzieści i cztery, Krzysztof Piskorski.
Akcja książki dzieje się w roku 1844 w świecie alternatywnym do
naszego, w którym prace badawcze nad etherem spowodowały wynalezienie maszyn
podtrzymujących życie, nowych
potężnych rodzajów broni, a przede wszystkim posłużyły do budowy bram etherowych używanych do odkrywania i podbijania światów równoległych. Główna bohaterka, Eliza Żmijewska, uczestniczka powstania listopadowego u boku Emilii Plater, otrzymuje misję specjalną - ma wykonać wyrok na zdrajcy, którego działania zaważyły na losach powstania. W tym celu udaje się do Londynu podróżując przez Europę2, by zmylić policję.
Ta powieść to inteligentna zabawa konwencją fantastyki przygodowej, steampunka i motywami literackimi. Pomysłowość autora jest oszałamiająca, bo czegóż tu nie mamy: zapomniane słowiańskie bóstwa i ich kapłankę, owadzią, obcą rasę, obrzęd Dziadów na paryskim cmentarzu, agentów tworzącego się Scotland Yardu, zaszyfrowane wiadomości, Byrona, który nie zginął w Grecji, lecz przewodzi tajnej organizacji dążącej do zamknięcia bram etherowych, skłóconych Mickiewicza i Słowackiego, wreszcie Wiosnę Ludów, która wybucha cztery lata wcześniej. I o dziwo wszystkie te i wiele innych niewymienionych pomysłów harmonijnie do siebie pasuje. Więcej, tworzą precyzyjny, logiczny mechanizm prowadzący do zaskakującego i spektakularnego finału.
Lektura Czterdzieści i cztery pozostawia uczucie pewnego niedosytu i bardzo trudno określić, co jest tego przyczyną. Przypuszczam, że to kwestia bohaterów. Ten trop można uznać za słuszny, gdy spojrzy się na sposób ukazania na drugim planie narodowych wieszczy - bardzo konwencjonalny. Na szczęście główni bohaterowie nie są banalni. Z wielką sympatią śledzi się ich perypetie, ale sympatia to za mało. Powinni wzbudzać w czytelniku o wiele większe emocje, ze względu na dramatyczne wybory, przed którymi zostają postawieni. Zabrakło czegoś nieokreślonego, co odróżnia dobrze skonstruowaną postać od bohatera opanowującego wyobraźnię czytelnika. Jednym zdaniem: Eliza Żmijewska nie jest kimś na miarę Geralta z Rivii. A szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.