W połowie drogi ludzkiego żywota,
zbłądziwszy, w głuchym znalazłem się borze;
wokoło mrok był tylko i martwota.
Och nieporadnym słowem nie odtworzę
grozy, czającej się dzikiej gęstwinie:
samym wspomnieniem po dziś dzień się trwożę!
Podobnie gorzka bywa śmierć jedynie;
lecz jakiem dobro tam znalazł, pieśń powie
tylko gdy innych rzeczy nie pominie.
Nie wiem, skąd wziąłem się w leśnym parowie:
zmysły mi pętał sen, ten sam sen, który
sprawił, żem zboczył ze szklaku w pustkowie.
Lecz gdy stanąłem u podnóża góry -
ku niemu wiodła droga nieskończona
kotliną, gdzie mnie straszył mrok ponury -
podniosłem oczy: na stoków ramiona
kładła już swoje poranne promienie
planeta ponad świat nasz wyniesiona.
Wtedy - przycichło we mnie zatrwożenie,
którym przez całą noc w serca jeziorze
czyniły zamęt czyhające cienie.
_
___________
Fragment w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka (Zeszyty Literackie nr 47)
Ilustracja: Gustaw Dore; źródło: Wikimedia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.