W Nowym Jorku działy się różne rzeczy, jak zwykle, ale żadna z nich nie miała na mnie wpływu. Na tym polegało piękno snu: rzeczywistość odkleiła się ode mnie i pojawiała się w myślach jako coś równie niezobowiązującego, jak film albo marzenie senne.
Dwudziestosześcioletnia kobieta, świetnie wykształcona, piękna, bogata na tyle, że nie musi pracować, postanawia latem roku dwutysięcznego zrobić sobie rok przerwy od życia. Hibernować, jak to ona nazywa, czyli przespać cały ten okres korzystając z psychotropów i leków nasennych. Krótki czas, w którym jest w miarę przytomna, spędza przeważnie na oglądaniu filmów z lat 90., najchętniej tych z Whoopi Goldberg.
Pomysł, na jaki wpada bezimienna narratorka, aby wyjść z kryzysu egzystencjalnego jest niewątpliwie niezwykły (inna dziewczyna w zbliżonej sytuacji wyruszyła w drogę). Przedstawienie realizacji tego pomysłu w Moim roku relaksu i odpoczynku nie ma w sobie jednak nic romantycznego, wręcz przeciwnie jest szaro, beznadziejnie, niekiedy wulgarnie, jednym słowem: realistycznie. Niemniej, idea wydaje się w jakiś sposób pociągająca, bo czasami wszystko odbiera
się jako bezwartościowe. Nad rzeczywistością wisi całkowite
zmęczenie, poczucie wyczerpania i zniechęcenia życiem. Sen
wydaje się czymś dającym spokój i izolującym kompletnie od świata, który
jest nie do zniesienia. By jednak ciągle spać trzeba zapewnić sobie wspomaganie za pomocą leków.
Mówisz, że to bezpieczne? Oczywiście moja lekarka mi to dała. Kwestia, przy której czytając powieść Ottesy Moshfegh można by było pęknąć ze śmiechu, gdyby nie było to takie przygnębiające, że bohaterka nie otrzymuje właściwej pomocy lekarskiej tylko tony różnych medykamentów. Wszystkie jej spotkania i rozmowy z psychiatrą są zabawne, bo absurdalne. Zadając sobie
pytanie, czy portret lekarki nie jest w książce przerysowany, należy wziąć pod uwagę, że Mój rok relaksu i odpoczynku jest bardzo ponurą, ale jednak satyrą na współczesność, poczynając od tego, jak przedstawiony jest w powieści właśnie proces leczenia, następnie świat sztuki - bohaterka zanim rzuciła pracę była zatrudniona w galerii sztuki współczesnej - przez oddanie różnic klasowych, kończąc zaś, i tu zaczyna być naprawdę boleśnie, na relacjach romantycznych i rodzinnych.
Perspektywa bohaterki to punkt widzenia osoby uprzywilejowanej: wprawdzie niczego nie chce i nic nie ma dla niej znaczenia, ale też ma
wszystko i nic nie musi. Stać ją na luksus odcięcia się od świata, w
przeciwieństwie, na przykład, do jej przyjaciółki. Stosunki między tymi dziewczynami są bardzo interesującym wątkiem w powieści. Niewątpliwie ta relacja nie wydaje się specjalnie zdrowa. Nawiasem mówiąc, na pewno główna postać nie jest napisana tak, aby dała się lubić. Chociaż ujmujące jest to, że bezwzględności w ocenie przyjaciółki, jej niższości klasowej, problemów w życiu uczuciowym, towarzyszy równie bezlitosne i szczere widzenie swoich emocji w stosunku do niej przez główną bohaterkę. Byłyśmy samotne stwierdza,
a jednak ta relacja jest w życiu obu młodych kobiet jedynym źródłem
jakiegoś wątłego wsparcia i ludzkiego ciepła. Widać w niej najlepiej
przywilej
wynikający z bogactwa. Gdy przyjaciółce umiera na raka matka, ta nie ma czasu na żałobę. Musi od razu wrócić do pracy. Bohaterka może ją rzucić z powodu kryzysu psychicznego, by owszem, w dziwny i destrukcyjny sposób, ale jednak zająć się sobą.
W głębi serca
wiedziałam - i być może tylko to wiedziało wtedy moje serce - że jeśli
prześpię wystarczająco dużo czasu, to będzie ze mną dobrze. Odnowię się,
odrodzę. Moja przeszłość snem będzie jeno, a ja zacznę od nowa (...) Dlaczego młoda kobieta postanawia uciec w właśnie w sen? Jest tak pogrążona w kryzysie egzystencjalnym i depresji, że idzie za swoim instynktem cofając się do tych jedynych wspomnień z dzieciństwa, kiedy czuła bezpieczeństwo i komfort. Dostrzegając bezsens wszystkiego nie stawia sobie wielkich pytań, raczej szuka, kierując się intuicją, praktycznych rozwiązań. Jednak echo najbardziej znanego monologu Szekspira stawiającego te pytania jest obecne w powieści. To jest jeszcze podkreślone przez rozsiane po całym utworze subtelne nawiązania lub analogie do Hamleta. Czy przespanie roku może sprawić, że da się zacząć od nowa, pomóc z powrotem pogodzić się życiem? Książka Ottesy Moshfegh nie daje żadnych nierealistycznych i optymistycznych odpowiedzi na to pytanie.
Nie słyszałam o tej publikacji, ale jakoś mnie do niej nie ciąnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem :) To jest dość specyficzna i ponura książka.
UsuńNie słyszałam o niej, mimo ponurego klimatu brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńTak, jest coś pociągającego w samym pomyśle na powieść :)
UsuńTrochę już słyszałam o tej książce, ale mam co do niej na tyle mieszane odczucia, że nie wiem czy po nią kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńTo jest specyficzna powieść i rozumiem wszystkie mieszane uczucia w stosunku do niej :)
Usuń