Co Bóg zrobił szympansom Jerzego Sosnowskiego to zbiór esejów, z których większość była publikowana w czasopismach i internecie w ostatnich latach; najstarszy tekst pochodzi z roku 2002. Zbiór został podzielony tematycznie na trzy części. Pierwsza zatytułowana Podziały i mosty porusza kwestie dialogu między wierzącymi i niewierzącymi, druga - Chwila obiecana - ma charakter najbardziej osobisty i opowiada o wierze autora, trzecia o tytule Kult i kultura traktuje o relacjach między sztuką a religią. Jak zawsze przy wyborze tekstów pisanych na przestrzeni kilku lat i adresowanych do odmiennych czytelników odbiór poszczególnych szkiców bywa różny. Wydaje się, że pierwsze dwie części mają charakter mniej uniwersalny i są bardziej skierowane do ludzi wierzących. Wszystkie natomiast cechują się charakterystyczną dla autora erudycją i wrażliwością.
Książka jest niewątpliwie interesująca, pasjonująco czyta się zwłaszcza część trzecią. Mam jednak dwie uwagi. Pierwsza odnosi się do zabiegu zastosowanego przez pisarza w celu przedstawienia i usystematyzowania zjawiska niewiary, mianowicie, poukładania osób niewierzących w określone grupy, co pewnie ułatwia zrozumienie ateizmu wśród wierzących, być może jednak osoby obojętne religijnie mogą poczuć się potraktowane protekcjonalnie. Może to jednak tylko moje przeczulenie, bo nie można odmówić autorowi dobrej woli i chęci budowania porozumienia. Druga dotyczy niedokładnej lektury. Tytuł książki: Co Bóg zrobił szympansom nawiązuje prawdopodobnie do dzieła Fransa de Waala Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych i pośród innych esejów znajduje się u Sosnowskiego tekst omawiający tę pozycję. W karkołomnym skrócie chodzi w niej o osadzenie moralności w biologi. Moralność - jak twierdzi de Waal - wyrosła na gruncie dobrze przygotowanym przez ewolucję. Matrycą zachowań, w których przejawia się troska o innego, jest obecna u wielu ssaków opieka macierzyńska. Utrwala je potrzeba współpracy, oczywista dla zwierząt żyjących stadnie (...). Nie zaprzeczając poczuciu sprawiedliwości i wzajemnej troski występującej wśród naczelnych, bo nie sposób podważać dowodów naukowych, Jerzy Sosnowski podkreśla rewolucyjny charakter przesłania Ewangelii, która stawia poprzeczkę wyżej wymagając wielkoduszności zamiast sprawiedliwości - przypowieść o robotnikach w winnicy, i dbania nie tylko o swoich, ale także o obcych - historia o miłosiernym Samarytaninie. I pisze w pewnym momencie: Innymi słowy, czas się przyznać, że dawno żaden autor nie przekonał mnie tak bardzo do wyjątkowego charakteru przesłania Ewangelii, jak - niewątpliwie mimowolnie - Frans de Waal. Wydaję mi się, że zostało tu coś przeoczone. Nie wiem dlaczego mimowolnie, skoro Frans de Waal pisze wprost w rozdziale Przypowieść o miłosiernym antropoidzie, podobnie do autora, o tym, że przesłanie biblijne zawarte w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie jest wymagające (biorąc w rachubę jednostronność empatii ludzi i zwierząt) i każe (owo przesłanie), ostrożnie podchodzić do zasad etyki kodeksowej, które zazwyczaj dostarczają wymówek, by ignorować ciężki los innych ludzi (strona 203, Bonobo i ateista).
Po tych zastrzeżeniach pora przejść do esejów, które uważam za bardzo interesujące. W drugiej części cenne wydały mi się szkice poświęcone najważniejszym chrześcijańskim świętom. Bardzo osobisty, dotyczący dorastania - Wigilia w raju i trzy poświęcone Wielkanocy. Pierwszy Alter ego stanowi namysł nad dość powszechną fascynacją postacią Judasza i ogólniej zajmuje się problemem zdrady. Zawiera, między innymi, przejmującą opowieść o rozmowie ze Stalinem, podczas której Borys
Pasternak zdradza Mandelsztama. Dopełnia ten tekst apokryficzny List 22. Trzeci Szczątki, okruchy
dotyka misterium Wielkiego Tygodnia i to słowo jest tu najwłaściwsze,
bo autor postuluje mówienie o wydarzeniach stojących w centrum wiary
oszczędnie, półgłosem: Więc tylko więc tylko: notatki, okruchy.
Szczątki. Zbliżanie się i zaraz - dość,
nie za blisko. Spoglądanie i pospieszne opuszczanie wzroku. Lepiej
widzieć niejasno, nasłuchiwać odległego echa. Zamazywać rządki liter,
często używać klawisza delete. Odedrzeć dół strony, powstrzymać
wyobraźnię. Korzystać z relacji i reakcji innych.
W trzeciej części Jerzy Sosnowski zajmuje się skomplikowanymi relacjami między sztuką a religią. Oprócz tekstów o charakterze ogólnym o braku dobrej literatury katolickiej, uczuleniu współczesnej kultury na autorytety, zużyciu się języka religijnego, o czym jeszcze napiszę troszkę dalej, są tu również zamieszczone mistrzowskie interpretacje wybitnych dzieł literackich. Na wyróżnienie zasługuje opowieść o potrzebie duchowości i rodzących się stąd herezjach w Księgach Jakubowych Olgi Tokarczuk. Bardzo krytyczna ocena, według autora, należy się Samuelowi Zborowskiemu Rymkiewicza. Zarzuty padają ciężkie, przy jednoczesnym podkreśleniu uwodzicielskiego piękna prozy "poety z Milanówka". Jeden z najistotniejszych tematów książki Rymkiewicza, czyli polska tożsamość został przedstawiony bałamutnie, a idąc dalej, idee zawarte w utworze jawią się groźnie: indywiduum bezwartościowe w konfrontacji z wartością narodu, tożsamość
narodowa jako byt o niezmiennych, ahistorycznych źródłach i absolutnej
wartości; przelanie krwi jako metafora czynu; (...), tolerancja jako
"mdła bajka". Najciekawsza jest jednak analiza Ubika Philipa K. Dicka jako książki
kryptoreligijnej. Obdarzona została ona mottem z listu Dicka do Stanisława Lema Otóż widzi pan, panie Lem, tu w Kalifornii nie ma kultury, jest tylko tandeta. (...) Gdyby
Bóg chciał się nam tutaj objawić, zrobiłby to pod postacią puszki
spreju reklamowanej w telewizji.
Tu powracamy do tematu poruszanego przez Jerzego Sosnowskiego obszernie. Jakim językiem, skoro ten przekazany przez tradycję jest zużyty, posługiwać się mówiąc we współczesnej kulturze, w której tandeta jest dość powszechna, o doświadczeniach religijnych. Autor postulując wspomnianą wyżej
powściągliwość, raczej sygnalizowanie, przemawianie szyfrem, nawet
jeśli wiąże się to z ryzykiem niezrozumienia, przywołuje mistrzów
Dostojewskiego i Andrieja Tarkowskiego. Dialog z "Idioty" i omówienie
gry jaką podejmuje z czytelnikiem Dostojewski w tej książce jest zbyt długi, aby go
przytoczyć, więc pozostaje podać jako wzór Tarkowskiego, który w filmie "Andriej Rublow",
zainscenizował Drogę Krzyżową na śniegu - i niewielu z nieuprzedzonych
widzów dostrzega idącego z ludźmi anioła, ponieważ ów, z białą twarzą, w
białym stroju i białymi skrzydłami, zlewa się całkowicie ze śniegiem w
tle. Prawdopodobnie nie dostrzegł go również radziecki cenzor.
Jakiekolwiek były przyczyny tego chwytu - wrażenie robi, kiedy się
wreszcie anioła zauważy, sugeruje, że nie był to jedynie język ezopowy -
wskazuje on na podobny, co u Dostojewskiego, pomysł dotknięcia sacrum. To znaczy właśnie: nie dotknięcia , lecz co najwyżej muśnięcia. Zasugerowania, takiego jednak
by uniknąć dobitności i jednoznaczności. Elipsa okazuje się drogą do
mówienia o Bogu i sprawach Jego, bez względu na to, w jakim kulturowo
otoczeniu ów Bóg ma się...no właśnie nie: objawić, raczej zamigotać.
PS Pod tym linkiem można zobaczyć wykład Fransa de Waala (TED) o moralności wśród naczelnych.
________
Wpis bierze udział w wyzwaniu "Pod hasłem"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.