niedziela, 27 sierpnia 2017

"Lato", Tove Jansson


Za każdym razem noce robią się ciemne całkiem niepostrzeżenie. Któregoś wieczora w sierpniu wychodzi się na dwór i nagle wszystko jest czarne jak smoła, wielka ciepła cisza otacza dom. Jest nadal lato, ale ono już nie żyje, zatrzymało się, nie więdnąc i jesień już stoi u progu.

Lato Tove Jansson to niewielka książka, którą czasami można znaleźć w bibliotece stojącą na półce z literaturą dziecięcą. Nie jest ona przeznaczona dla dzieci i nie należy jej mylić z Latem Muminków, choć oczywiście cień tego, co muminkowe można w niej odnaleźć i to nie jeden. Trudno, na przykład, nie odczytać pierwszej strony jako mrugnięcia okiem autorki, bo otrzymujemy opis sceny, w której babcia gubi sztuczną szczękę. I pierwszym skojarzeniem jest Piżmowiec i niesamowite losy jego zębów. Tak poznajemy jedną z głównych bohaterek Lata - babkę. Równorzędną jej postacią jest mała Sophia. Spędzają one wraz z ojcem dziewczynki lato na wyspie położonej u wybrzeży Finlandii, w małym domku w pobliżu morza.

Codzienne życie na szkierze dostosowane jest do powolnego biegu lata i zmian pogody. Jego mieszkańcy funkcjonują według ustalonych zwyczajów, by zapewnić sobie wyżywienie, bezpieczeństwo, przyjemności a jednocześnie zostawić wyspę w stanie jak najbardziej naturalnym. Z czasem zdają się wrastać w otoczenie. Tak jak babka, która pewnej nocy przemienia się, staje się w oczach wnuczki duchem opiekuńczym wyspy. Blask księżyca spoczywał na jej kapeluszu i barkach, strzegła losu i całej wyspy. Nie było najmniejszej wątpliwości, że znajdzie wszystko, co potrzebne, by zapobiec nieszczęściu i śmierci. Wszystko mieściło się w jej kieszeniach.
Babcia z wnuczką wędrują po okolicy, pływają w morzu, zaglądają do ukrytej jaskini, budują mini-Wenecję, piszą traktat o dżdżownicach i innych małych stworzonkach, przyjmują gości, dzielą się uczuciami i doświadczeniami. Łączy je, z pozoru szorstka, silna więź. Babka bywa zmęczona, łatwo się irytuje. Dokucza jej starość, zarówno fizyczna, jak i psychiczna (sprawy kurczą się dla człowieka i ześlizgują w tył i że to, co było takie przyjemne, nic już nie znaczy i jakby blednie). Wnuczka miewa długie okresy przekory, posługuje się logiką z żelazną, dziecięcą konsekwencją:

 - Czy anioły mogą lecieć do piekła?
- Z pewnością. Przecież tam jest cała masa ich przyjaciół i znajomych.
- Przyłapałam cię - wykrzyknęła Sophia. - Wczoraj mówiłaś, że nie ma żadnego piekła.
Babka rozgniewała się i usiadła.
- Dokładnie tak samo myślę i dziś. Ale to jest przecież tylko zabawa.
- To nie jest żadna zabawa, to poważna rozmowa, kiedy się mówi o Bogu.
- On nigdy by nie zrobił czegoś tak głupiego jak piekła.
- A właśnie, że zrobił.
- Nie, nie zrobił. (...)
Babka podniosła się stanowczo za szybko, bo była zła. Cała łąka zawirowała jej w głowie.
- A co wtedy zrobisz z diabłem? Przecież on mieszka w piekle!
Babka przez chwile zastanawiała się, czy nie powiedzieć, że i diabła nie ma, ale nie chciała być niedobra.

W ich starciach podczas codziennych kontaktów udaje się osiągnąć kruchą równowagę między młodością a starością, potrzebą wolności a bezpieczeństwem, oswoić trudne uczucia, pogodzić się z przemijaniem i znaleźć radość, choćby z drobnych rzeczy. Ojciec dziewczynki zdaje się stanowić milczące tło. Jak bardzo jest ważna jego obecność w życiu bohaterek odkrywamy dopiero z czasem. Między innymi, w rozdziale zatytułowanym Szlafrok. Lato opowiada też o czyjeś przejmującej nieobecności: Sophia zbudziła się w nocy i przypomniała sobie, że wrócili na wyspę i że ma własne łóżko, bo jej mama umarła. Wątek ten w różnej formie powraca kilkakrotnie. I chociaż w pewnym sensie autobiograficzne jest każde, fikcyjne przecież, dzieło literackie, to w niektórych jednak wątki biograficzne przebijają się silniej i Lato do nich należy. Tove Jansson napisała tę książkę dwa lata po śmierci swojej matki. Portretuje też w niej rzeczywiste osoby."Starałam się opisać przyjaźń łączącą moją matkę i córeczkę mego brata"* - pisze do amerykańskiego wydawcy.

Ostatni rozdział książki przedstawia przygotowania związane z nieuchronnym nadejściem zimy i wyjazdem z wyspy. Opowiada o schyłku lata, o ulubionej, jak można przypuszczać, porze roku Tove Jansson, tak opisanej wcześniej w Muminkach:

Był koniec sierpnia. Nocami hukały sowy, a nietoperze krążyły bezszelestnie nad domem. Las pełen był szumu, morze niepokoju. W powietrzu było oczekiwanie i smutek, a księżyc wschodził wielki i złoty. Muminek zawsze najbardziej lubił ostatnie tygodnie lata, ale nigdy dokładnie nie wiedział dlaczego. Szum wiatru i morza był inny niż zwykle, czuło się w powietrzu odmianę, drzewa stały, jakby na coś czekając.

Podobnie babka lubi tę wielką przemianę w sierpniu, to przejście lata w jesień, pełne melancholii i smutku. To czas porządków, kiedy rzeczy wracają na swoje miejsce, ludzie na ląd, ale jeszcze można pobyć chwilę na wyspie, posłuchać morza przed rozstaniem.
_____
* Tove Jansson. Mama Muminków, Boel Westin

2 komentarze:

  1. Chętnie bym "Lato" przeczytała. Lubie te "dorosłe" książki Tove. Mają w sobie sporo z muminkowego ciepła i wyjątkowości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem "Lato" warto przeczytać :)
      To taka minimalistyczna w formie, wielka w treści proza. Tropienie zaś tego, co muminkowe to dodatkowa przyjemność.

      Usuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.