piątek, 4 października 2024

"August" John Williams

 

(...) moim przeznaczeniemzawsze było zmienić świat. Może powinniem powiedzieć, że świat był moim wierszem, że podjąłem trud ułożenia jego części w całość, podporządkowując jedną frakcję drugiej i udzielając im łask stosownych do zasług. Jeśli jednak ułożyłem wiersz, to nie przetrwa on długo. 

Książka Johna Williamsa przedstawia portret Oktawiana Augusta od czasów młodzieńczych, mniej więcej od roku 45 p.n.e. do chwili jego śmierci w 14 n.e. Jest to powieść epistolarna obejmująca listy, notatki, dzienniki, sprawozdania zarówno postaci historycznych, jak i zupełnie fikcyjnych. Wybór takiej formy utworu sprawia, że wydarzenia historyczne, z jednej strony oglądamy z perspektywy ich uczesników, bardzo osobistej, z drugiej strony zaś są one raczej relacjonowane, czy opowiadane niż rozgrywają się na oczach czytelnika. To jeden z powodów nadających tej powieści spokojny, wyważony ton. Innym jest wybór pisarza, aby o dramatycznej zmianie - niewydolną republikę ostatecznie zastępuje dyktatura, bo tym jest od samych swoich początków cesarstwo rzymskie, opowiedzieć w zdystansowany sposób. A przecież głownym tematem książki jest władza i cena, jaką za jej zdobycie i sprawowanie płaci jednostka i jej najbliżsi. Związane z tym tragedie, okrucieństwo, osobiste dramaty chyba nie wybrzmiewają wystarczająco mocno - przedstawiona w powieści interpretacja zdarzeń historycznych wydaje się zbyt wygładzona.

Zgodnie z tytułem, autor skupia się na Oktawianie Auguście i jest to wizerunek człowieka wybitnego, nie tyle okrutnego, czy bezwględnego w dążeniu do zdobycia władzy, a potem jej utrzymania, co konsekwetnego i robiącego tylko to, co jest konieczne. Przełomowym momentem w jego życiu jest decyzja o zemscie na zabójcach Juliusza Cezara i przejęciu, jako najbliższy męski krewny, dziedzictwa tego ostatniego. Ten wybór już w chwili decyzji daje poczucie mocy, ale też straty, gdyż Oktawian wie, że na szczytach władzy będzie samotny. Godzi się na to, ale jak stwierdza po latach: Człowiek nie oszukuje się, jeśli chodzi o konsekwencje własnych czynów, oszukuje się co do łatwości, z jaką będzie z tymi konsekwencjami żyć. Autorefleksyjność tytułowego bohatera jest główną zaletą książki. Może jego przemyślenia nie są specjalnie przekonujące, ale za to pięknie ujęte. August zestawia sprawowanie rządów z uprawianiem sztuki (użyciem odpowiednich środków do osiągniecia celu, a każde rozwiązanie pociąga za sobą nowe wybory) a własną miłość do władzy porównuje do miłości uczonego do swojego dzieła, filozofa do idei, poety do słowa. Ładna refleksja, tylko jak się ma do brutalnej rzeczywistości wojny domowej, której wygranie wymagało eliminacji wrogów, podobnie jak póżniejsze sprawowanie władzy, kiedy trzeba było się wykazać sprytem i z pomocą różnych środków trzymać wszystkich pod kontrolą. Tam gdzie autor wskazuje na szlachetność Augusta, widać raczej jego przebiegłość. Dobrym przykładem na zbyt idealny wizerunek Oktawiana jest ważna w fabule reforma prawa małżeńskiego dokonana przez cesarza. W książce pokazane jest to, jako próba naprawy rzymskiej moralności. Po latach August przynaje, że za pomocą prawa nie dało się tego zrobić, więc było ono na wpół martwe i miało być według niego wyłącznie pokazywaniem dobrych wzorów. Realistycznie zaś patrząc, było to bardzo skuteczne narzędzie władzy, bo skoro małżeństwa i związki nieformalne służyły elitom rzymskim do budowanie pozycji politycznej i zawierania sojuszy, to karanie za cudzołóstwo było świetnym narzędziem ich rozbijania oraz pozbywania się wrogów politycznych pod pretekstem niemoralnego prowadzenia się. Zwłaszcza, że zakres tego prawa był bardzo szeroki - przewidziano kary nie tylko dla niewiernej żony, kochanka, ale też zdradzanego męża.

Mimo, że portret Oktawiana nie jest w tej pięknie napisanej książce przekonujący, najciekawiej wypadają w niej dwie łączące się ze sobą rzeczy: relacja z córką i refleksje snute w późnej starości, kiedy August usiłuje podsumować swoje życie. W tym pierwszym przypadku forma epistolarna sprawdza się doskonale, pozwalając obu stronom dramatu pokazać swoje racje, opowiedzieć historię z własnej perspektywy. Sporo w rozmyślaniach Augusta o podjętych decyzjach, w tym tej najcieższej dotyczącej córki, racjonalizacji i usprawiedliwiania siebie, ale też ironicznego poczucia, że życie jest ciągłym odgrywaniem tak wielu ról, że w końcu przestaje się być sobą. Pośród tych refleksji są również wątpliwości, czy warto było tyle poświęcić dla władzy, czy jak to ujmuje August: dla dobra Rzymu. Na końcu zaś pojawiają się pytania o trwałość własnych dokonań, podszyte dojmującą świadomością, że czas jest największym barbarzyńcą niszczącym wszystko.


niedziela, 29 września 2024

"Niezwycieżony" Lem


Niezwycieżony, choć niewątpliwie przynależy do science fiction, nawet można go zakwalifikować do militarnej odmiany tego gatunku literackiego, to jednocześnie ma w sobie dużo z fantastyki grozy z jej klimatem rosnącego poczucia zagrożenia. Opowiada o ekspedycji ratunkowej na pustynną planetę Regis III krążownika międzygwiezdnego, tytułowego, Niezwyciężonego. Celem misji jest odkrycie, co stało się z bliźniaczym statkiem kosmicznym Kondor i jego załogą. Parę lat wcześniej Kondor przesłał meldunek o bezpiecznym lądowaniu. Następną wiadomością była seria dziwnych impulsów, nie mających żadnego sensu, potem zaś kontakt się urwał. 
 
Powieśc jest zwięzła, wciągająca i napisana, jak zawsze u Lema, znakomicie. Tekst intryguje począwszy już od pierwszego zdania: "Niezwyciężony", krążownik drugiej klasy, największa jednostka, jaką dysponowała baza w konstelacji Liry, szedł fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru. Jak widać już na tym przykładzie opisy są nasycone terminami naukowymi i technicznymi dotyczącymi kosmosu, samej planety, narzędzi, broni będącej na wyposażeniu statku kosmicznego, co dobrze buduje wiarygodnośc przedstawionej rzeczywistości. Jednocześnie jest tu parę interesujących drobiazgów budzących i uśmiech, i pewnego rodzaju wzruszenie, a związanych z przewidywaniem rozwoju technologii w przyszłości, na przykład: obok sprzętu wytwarzającego silne pole siłowe, służące ochronie rakiety, mapy nieba są nadal papierowe i przechowywane w rulonach. Chociaż opisy mogą sprawić lekką trudność w czytaniu i trzeba się z nimi oswoić, to są też niezwykle plastyczne i uruchamiają wyobraźnie - świat wykreowany przez Lema niemal się widzi. 

Pod atrakcyjną fabułą Niezwyciężonego kryje się jeszcze kilka warstw dotyczących kwestii filozoficznych i dylematów moralnych. Są tu bardzo ciekawe rozważania na temat ewolucji i kierunków, jakie może obrać. Stawiane są pytania o granice ludzkiej nauki, poznania, wreszczcie ekspansji. Pojawiają się więc kwestie, czy człowiek ma prawo ingerować, choćby tylko własną obecnością, w zastaną rzeczywistość. Czy nie lepiej byłoby, zamiast wprowadzać własne zasady, zostawić ją w spokoju. Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas - jak stwierdza główny bohater książki Rohan, pełniący funkcje zastępca dowódcy statku. Z łatwością można mu przytaknąć i kibicować, podobnie jak i całej załodze, bo łatwo zaangażować się w losy grupy bardzo inteligentych specjalistów wykorzystujących swoją wiedzę i wszystkie umiejętności w walce z niebepieczeństwem. Jednak okazuje się, że wszystkie narzędzia, broń, technika, a więc stojąca za nimi nauka okazują się niewystarczające. Więc może trzeba się uciec do czegoś innego. Tu pojawia się zasadniczy i najciekawszy element Niezwyciężonego - pokazanie jak funkcjonuje ludzki umysł w zetknięciu się z nieznanym, które dodatkowo stanowi zagrożenie. Jak bez trudu przychodzi ludziom myślenie w kategoriach: my - oni. Zaś jeszcze bardziej fascynujące jest to, w jaki sposób ukazane są unikalne, charakterystyczne dla ludzi cechy (w kontraście do tego, co się dzieje na planecie), takie jak: zdolność do (auto)refleksji, budowania więzi z innymi ze stojącym u ich podstaw zaufaniem, wreszcie umiejętnośc przeniknięcia sposobu myślenia czy działania innego, i takiego obrócenia tego na swoją korzyść (a więc manipulacji), aby znaleźć wyjście z sytuacji. Przy czym innym niekoniecznie jest obca forma życia, może też być drugi człowiek. Z tej perspektywy kulminacyjnym punktem powieści wydaje się rozdział zatytułowany Rozmowa, przedstawiający psychologiczną rozgrywkę między Rohanem a dowódcą statku. W mistrzowski sposób pokazane jest tam takie specyficznie ludzkie połączenie manipulacji i (paradoksalnie) zaufania. 

Sceptyczny cytat z Solaris, wcześniejszego utworu pisarza: Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic.(...) Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster - pasuje także do wymowy tej powieści. A jednak można chyba widzieć Niezwyciężonego jako dość optymistyczną książkę Lema, bo tu lustra pokazują piękne cechy człowieka, takie jak odwaga i zdolność do poświęcenia się wypływające z solidarności z innymi.


sobota, 10 sierpnia 2024

"Las" Tymoteusz Karpowicz

Połóż się na poszyciu 

niby kropla olbrzymia
niech przechodzi przez ciebie:
 
dąb twardym krokiem
kalina smutnym
leszczyna trwożnym
świerk suchym
buk stąpnięciem 
nie do nazwania
 
Leż cicho 
Leż niby liść tego lasu 
niby nasiono wszystkich drzew 
 


poniedziałek, 5 sierpnia 2024

"Wojna biedaków" Éric Vuillard

 
"To nie chłopi się buntują, lecz Bóg!" - zawołał podobno na początku Luter w przypływie podziwu i przerażenia. Nie był to jednak Bóg. Buntowali się chłopi; chyba że Bogiem nazwiemy głód, choroby, poniżenie, nędzę. Nie Bóg się buntuje, lecz pańszczyzna, czynsze, dziesięciny, martwa ręka, tenuta, pogłówne, łanowe, zbieranie kłosów, prawo pierwszej nocy, obcinane nosy, wyłupiane oczy, ciała przypalane ogniem, łamane kołem, szarpane cęgami. Spory o zaświaty dotyczą w istocie rzeczy tego świata. Stąd bierze się siła, z jaką oddziałują na nas nadal te wojownicze teologie. Jedynie dlatego rozumiemy ich język. Ich zapalczywość to żywiołowy krzyk nędzy.  
 
Wojna biedaków Vuillarda jest literackim esejem skupiającym się głównie na antyfeudalnym masowym proteście z początku szesnastego wieku w Niemczech. Wydarzenia te są określane wojną chłopską, choć bardziej adekwatną, funkcjonującą w piśmiennictwie niemieckim jest nazwa rewolucja zwykłych ludzi. Najważniejszą postacią w książce jest jeden z przywódców tego buntu, zwolennik Lutra, wędrowny kaznodzieja Thomas Münzer. Przyczyny rewolucji były jak zawsze złożone: lata nieurodzaju, wyzysk ekonomiczny, przemiany społeczne, odbieranie praw, ale też to, co Vuillard czyni jednym z głównych tematów swojego krótkiego szkicu - idea równości wszystkich ludzi wywodząca się wprost z chrześcijaństwa. Stąd też obecność w eseju jeszcze dwóch wcześniejszych historycznie postaci, które także głosząc konieczność reformy religijnej, przyczyniły się do podobnych wystąpień ludowych. Byli to John Wycliffe i Jan Hus. W szerzeniu się nowych idei przełomem był oczywiście wynalazek druku i tłumaczenia Biblii na języki narodowe, przede wszystkim niemiecki. Słowo boże stało się nareszcie zrozumiałe, a ci którzy nie umieli czytać usłyszeli je w kościele we własnym języku. Spowodowało to budzenie się świadomości - zaczęły rodzić się pytania, przykładowo takie: jak biblijne wersy: Nie możecie służyć Bogu i mamonie mają się do opływających w bogactwo kapłanów i książąt. Dlaczego bóg ubogich w tak niepojęty sposób stoi zawsze po stronie bogaczy, bogaczami?
 
Opowiadając o przyczynach i przebiegu wojny chłopskiej Vuillard kreśli szczegółowy portret Thomasa Münzera. Nie jest on w żaden sposób wyidealizowany. Nacisk w książce położony jest na zrozumienie, jak radykalizm religijny staje się fundamentem dla radykalizmu społecznego z powodu wszechobecnego wyzysku i nędzy. Münzer to człowiek zdesperowany, który przeobraża się w przepełnionego nienawiścią fanatyka głoszącego wprost: Trzeba zabić bezbożnych władców. Nie dopuszcza on możliwości, aby cokolwiek zmieniło się polubownie. Albowiem możni nigdy niczego nie oddadzą, ani chleba, ani wolności. Jeśli się przyjrzeć historii, to ostatnie zdanie jest prawdziwe - zdobycie każdego prawa, każdej wolności zawsze wiązało się z walką i rozlewem krwi. Jednocześnie Vuillard chce, żebyśmy zrozumieli, że jest coś o wiele bardziej istotnego od oceny poglądów i charakteru bohatera jego eseju - Tak, Münzer jest napastliwy, tak Münzer bredzi. Wzywa do ustanowienia Królestwa Bożego tu i teraz, widać, że brak mu cierpliwości. Tacy są właśnie ludzie ogarnięci rozpaczą, pewnego dnia pojawiają się na czele narodów jak widma, co wychodzą ze ścian.
 
Esej Vuillarda jest tekstem charakteryzującym się zwięzłością, gęstością znaczeń i odniesień historycznych i literackich, jednym słowem wyrafinowaną formą. Świetnie sprawdzała się ona w przypadku jego pierwszej wydanej po polsku książki zatytułowanej Porządek dnia opisującej wydarzenia roku 1938. Choć Wojna biedaków jest podobnie napisana, wydaje się gorszą książką. Jej język jest bardziej ekspresyjny, wręcz poetycki. Dobrze to oddaje religijną atmosferę tamtych czasów, ducha reformacji, gorączkę buntu. Jednocześnie, to co znakomicie działało w Porządku dnia: inne oświetlenie powszechnie znanych faktów, skupienie się na znaczących drobiazgach, zobaczenie, co kryje się za utrwalonymi przez historię obrazami, tu działa słabiej z powodu odległej epoki, braku znajomości dziejów Niemiec i niezrozumienia odautorskich odniesień. Obok bowiem, na przykład, doskonałego rozdziału zatytułowanego Słowa, jest cała strona (a w tak krótkim eseju to bardzo dużo miejsca) poświęcona chińskiemu malarzowi z XVI wieku Shen Zhou. Po co ta opowieść tam jest? Dlaczego wybór padł właśnie na tego twórcę? Oczywiście można się domyśleć z kończącej ten fragment wzmianki o mitycznej Filomeli zamienionej w słowika, że faktem, na który chce zwrócić uwagę autor jest to, że próżno szukać w sztuce obrazów ówczesnej rewolucji. One nie istnieją. Trzeba wysilić wyobraźnię, aby usłyszeć głos skrzywdzonych i przegranych (Jak to ujmuje pisarz: rojenia wyobraźni są jedną z dróg prawdy). Jednak ten wycyzelowany styl może zacząć wzbudzać podejrzenia przerostu formy nad treścią. Jest jeszcze bardzo subiektywna odczucie - poetyckie, pełne pasji zdania paradoksalnie powodują czasami dystans do opisywanych faktów.
 
Książka Vuillarda opowiada o tym, że wojny biedaków na przestrzeni dziejów mają zawsze ten sam kres - rzeź i represje, więc i rewolucja zwykłych ludzi i skończyła się klęską, a potem prześladowaniami i egzekucjami. Jednak ładną cechą esejów tego pisarza jest to, że zawsze ich zakończenia dają wątłą, taką wbrew wszystkiemu, nadzieję.