sobota, 6 grudnia 2025

"Pociągi pod specjalnym nadzorem" Bohumil Hrabal

 

 

Akcja Pociągów pod specjalnym nadzorem rozgrywa się w styczniu 1945 roku. Narratorem jest dwudziestoparoletni Miłosz Pipka, który mimo ciężkich przeżyć, ma w sobie ciągle dużo z wrażliwości dziecka, które po prostu rejestruje rzeczywistość, taką jaka ona jest. Historia zaczyna się, gdy Miłosz wraca po przerwie spowodowanej pobytem w szpitalu do pracy na stacji kolejowej. Wszyscy tam są poruszeni skandalem, który wywołał dyżurny ruchu. Sprawa jest śmieszna, bo chodzi o bardzo niestosowne użycie pieczątek służbowych, ich zbeszczeszczenie, jak twierdzą niektórzy. Sytuacja pewnie skończyłaby się na poklepaniu winnego po ramieniu i soczystych plotkach, gdyby nie to, że ktoś oburzony zaczął grozić, że jeśli władze kolei nie ukarzą sprawcy, to o wszystkim doniesie gestapo. 
 
Książka Hrabala jest fenomenalnie napisana i oparta na kontrastach. Śmieszność, rubaszność, dosadność podszyte są tragizmem i grozą. A także bohaterstwem, jak we wspomnieniu Miłosza o dziadku hipnotyzerze. Kiedy na początku wojny Niemcy zbliżali się do Pragi, dziadek ruszył do walki, aby siłą swych myśli ich zatrzymać. Stanął sam naprzeciwko kolumny czołgów. Pociągi pod specjalnym nadzorem świetnie pokazują zarówno czeska mentalność, jak i brutalną rzeczywistość szóstego roku wojny, którą nawet z pobocznej stacji kolejowej widać w całej pełni. Ta stacja stanowi zresztą swoisty mikrokosmos obejmujący całe spektrum ludzkich spraw i zachowań. Hrabal wszystko to opisuje z taką uderzającą wrażliwością, czy też czułością, którą trudno dokładnie nazwać. Jest takie słynne zdanie, które kiedyś  powiedział: Życie jest straszne, ale ja postanowiłem, że jest piękne. Zgodnie z tym twierdzeniem nie waha się pokazać całego okrucieństwa i absurdu wojny, cierpienia ludzi i szczególnie zwierząt, jako istot najbardziej bezbronnych. Jednocześnie jego proza jest zachwycająco piękna, takim pięknem pełnym ogromnego współczucia wobec świata. 
 

poniedziałek, 24 listopada 2025

24 listopada - 134 rocznica urodzin Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej

Świt 
 
Zazieleniło się stalowe niebo porosło trawą brzegiem widnokręga.
Zza gór wypełzły smoki granatowe i popłynęły, kędy wzrok nie sięga.
A po nich wielkie szafirowe ptaki swe długie skrzydła rozwiały w przestrzeni.
Zaś naprzeciwko świat był szarociemny i jak sień pusty bez kształtów ni
cieni.
Gwiazda świeciła mocna i rzęsista, pacierza czarnej nocy ciche amen.
Spod ziemi barwa żółta wykwitała - w powietrzu pachniał jak gdyby
cyklamen.
 

niedziela, 9 listopada 2025

"Most o trzech przęsłach" Ismail Kadare

Aby nie opowiadano o tym moście w jedenastu językach półwyspu rzeczy byłych i nie byłych, postaram się napisać całą prawdę, to znaczy napisać o kłamstwie, tak jak się objawiało, i prawdzie, tak jak się nie objawiała, opisać codzienne wydarzenia, pospolite jak kamienie, i wielkie potworności, a było ich w przybliżeniu tyle, ile przęseł sobie liczy.
 
Akcja Mostu o trzech przęsłach rozgrywa się w średniowiecznej Albanii żyjącej w cieniu Imperium Osmańskiego. Jest to opowieść o budowie mostu, która zaczyna się od opisu dziwnego wypadku z marca 1377 roku na brzegu rzeki Ujany Zwodniczej. Historię poznajemy z relacji starego mnicha o imieniu Gjon. Jest on kronikarzem, znającym wiele języków, dlatego często wzywanym jako tłumacz na dwór, gdy interesy miejscowego władcy tego wymagają. Tak też się dzieje, gdy zapada decyzja o budowie mostu i Gjon staje się od początku bezpośrednim obserwatorem nieuniknionego sporu między budowniczymi mostu a przewoźnikami, czerpiącymi dotychczas zyski z przeprawy przez rzekę. 
 

Niewielka rozmiarem powieść Ismaila Kadarego napisana jest pięknym, pełnym poetyckich obrazów językiem. Dotyka tematów uniwersalnych: zderzenia cywilizacji, reakcji ludzi na postęp - stawianie mostu wywołuje zarówno radość, jak i strach - pyta o cenę tego ostatniego. Wydaje się jednak, że przede wszystkim, jest to historia o opowieściach. Bardzo pouczająca scena rozgrywa się między mnichem Gjonem a jednym z budowniczych, kiedy rozmawiają o pewnej starej legendzie. Rozmowa ta unaocznia, pod jak wieloma kątami można spojrzeć na daną opowieść, poszukać kryjących się pod powierzchnią warstw, ukrytych motywacji jej bohaterów, a także przyjrzeć się, jak z tragedii rodzi się legenda trwająca wieki, bo słowo albo dźwięk poczęty z materii śmierci nie lękają się jej. Wątek opowiadanych historii, ludzkiego gadania, pogłosek, które nie wiadomo, skąd się biorą, a szerzą się błyskawicznie, pojawia się w powieści wielokrotnie. Obie strony, zarówno budowniczowie mostu, jak i właściele tratw, wykorzystują opowieści, aby służyły ich interesom. Powtarzana relacja o oślepieniu całej bułgarskiej armii przez Konstantynopol budzi grozę nawet po trzech stuleciach i działa jako skuteczna propaganda polityczna. Język służy jednak nie tylko do zastraszania czy manipulacji. Słowa przykrywają zło i oswajają je - przyzwyczajają ludzi do jego obecności. Coś, co jest niewyobrażalnym, ohydnym czynem przez powtarzanie starej legendy, snute przypuszczenia, plotki staje się dopuszczalne. 
 
Tło książki stanowi ówczesna sytuacja polityczna Albanii: rozbicie rządów centralnych i walka o wpływy między albańskimi książętami, którzy, podobnie jak wszyscy władcy na Bałkanach, zaczęli wzywać tureckie wojsko do rozstrzygania sporów pomiędzy sobą. Ułatwiało to ekspansję Osmanom, zwłaszcza że niektórzy z miejscowych władców dobrowolnie stawali się poddanymi Imperium. W powieści piszą oni piękne listy, chwalące wolność, która na nich spłynęła, tylko daty w tych listach temu przeczą, bo stawiane są zgodnie z kalendarzem islamskim. Nowo wybudowany most staje się zapowiedzią zmiany. Rzeka zostaje ujarzmiona. To samo spotka niedługo Albanię, grozę wojny czuć już w powietrzu. Most o trzech przęsłach to wspaniale opowiedziana historia o świecie stojącym na krawędzi zagłady.    

sobota, 1 listopada 2025

"Biała elegia" Han Kang

Zapalić świeczkę - dla upamiętnienia wszystkich dusz i śmierci - i dla siebie samej.
 
Biała elegia Han Kang to autobiograficzna, bardzo osobista książka, rodzaj poetyckiej medytacji poświęcony stracie, żałobie, przemijaniu. Była częściowo pisana w Warszawie i to miasto odgrywa w niej kluczową rolę. Po pierwsze, jako punkt wyjścia - bycie w obcym kraju, którego języka się nie zna, sprawia, że człowiek doświadcza izolacji, jest więc skazany w większym stopniu na bycie z samym sobą. Im bardziej uporczywa jest ta izolacja, tym żywsze stają się nieoczekiwane obrazy z przeszłości. Po drugie, jako miejsce, którego zimowy pejzaż ze śniegiem, deszczem i ciemnością zostaje tu utrwalony, ale przede wszystkim, jako miasto ze swoją historią, które mimo zniszczenia uparcie dążyło do rekonstrukcji samego siebie. 
 
Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, czasami składające się z zaledwie kilku linijek, kiedy indziej najwyżej kilku stron. Są też zdjecia: czarno-białe przywodzące na myśl sztukę performatywną. Teksty to zapisy wspomnień, wyrażone dwojako: wprost lub za pomocą obrazów, które, mimo że zapisane prozą, są miniaturami poetyckimi, dotykającymi tematów: straty bliskich osób, związanego z nią bólu, poczucia kruchości istnienia. Wszystkie splatają się ze sobą na poziomie emocji i opisują proces przechodzenia żałoby.
 

Biel jest w kulturze koreańskiej kolorem żałoby, symbolizuje oczyszczenie, odrodzenie, spokój. Książka rozpoczyna się od tego, że Han Kang sporządza listę białych rzeczy - listę żałoby. Pisze, że potrzebuje czegoś w rodzaju białej maści do naniesienia na bolące miejsca, białej gazy, którą można by je otulić. A potem zadaje pytanie, czy pisanie może stać się dla niej procesem uzdrawiającym. I prawie natychmiast zostaje przywołany obraz - wspomnienie instalacji artystycznej - i wraz z nim świadomość, że proces ten będzie jak sypanie soli (białej) na otwarte rany - bardzo bolesny. Zaczyna od pytania, kiedyś zadanego jej w czasie wywiadu: o pierwsze doświadczenie dzieciństwa, które zbliżyło ją do smutku. Nie opowiedziała wtedy o tym, co od razu przyszło jej na myśl - o śmierci swojej siostry, o tym, co rozumiała intuicyjnie już jako dziecko, że narodziła się w miejsce zmarłej i dorastała zamiast niej. Zmierzenie się z tym uczuciem, z przypadkowością swojego istnienia okupionego czyjąś śmiercią jest istotną częścią książki. Przybiera to formę poruszającego ćwiczenia z wyobraźni polegającego na obdarzeniu siostry życiem, spojrzeniem jej oczami na swoje przeżycia. Ta podwójnośc pozwala jednocześnie być blisko i nabrać bezpiecznego dystansu, umożliwiającego przyjrzenie się własnemu smutkowi. Trudno to jasno opisać w kilku słowach, ale w książce opowiedziane za pomocą obrazów zanurzonych w bieli działa doskonale, pozwala lepiej zrozumieć i budzi emocje.
 
Można również spojrzeć na Białą elegię jako na historię o spotkaniu odmiennych kultur. Oczywiste jest, że lektura książki pozwala przyjrzeć się odrobinę kulturze koreańskiej. Działa to też w drugą stronę. Pisarka przypatruje się uważnie upamiętnianiu zmarłych dziejącemu się w warszawskiej przestrzeni. To jest fascynujące, że zetknięcie się z innym sposobem przeżywania żałoby i pamięci o zmarłych może być dla niej impulsem do tak osobistych przemyśleń. Najbardziej jednak zachwyca z jaką subtelnością Han Kang pokazuje piękno i jego ulotność, życie i przemijanie. Porusza emocjonalnie wrażliwość, z którą dotyka tematu cielesności, jej kruchości, mierzenia się z własną śmiertelnością. Najlepszy przykład tego ostatniego stanowi minatura o spoglądaniu na siebie w lustrze po chorobie. Jeszcze inną rzeczą, która robi ogromne wrażenie jest bardzo empatyczne spojrzenie z perspektywy osoby czterdziestoparoletniej (tyle lat miała Han Kang, kiedy pisała tę książkę) na własnych rodziców, zobaczenie w nich bardzo młodych ludzi, zaledwie dwudziestoparoletnich, mierzących się ze stratą własnego dziecka.