poniedziałek, 26 czerwca 2023

"Wszystko płynie" Wasilij Grossman


 Wolność żyła dlatego, że ludzie wciąż pozostawali ludźmi.
 
Wszystko płynie
Wasilija Grossmana powstało w latach 1955 - 1963. Książka doczekała się pierwszej publikacji w roku 1970 za granicą, już po śmierci autora. W Rosji ukazała się drukiem dopiero w 1989 roku. Jest wstrząsającym oskarżeniem totalitaryzmu sowieckiego. Rzecz dzieje się w czasach Chruszczowa i opowiada o życiu Iwana Grigorjewicza, który za wystąpienie przeciw dyktaturze na uniwersytecie trafił do łagru. Po trzydziestu latach tam spędzonych, na fali odwilży, został wypuszczony na wolność. Jego losy, obserwacje, przemyślenia są ramą spajającą całość książki. Jest ona bardzo bogata w treść, zawiera, między innymi, duże fragmenty będące właściwie szkicami eseistycznymi. Mimo to czyta się ją jednym tchem, bo jest przejmującą, przenikliwą, prosto napisaną analizą leninizmu i stalinizmu, dodatkowo pokazującą obraz Związku Radzieckiego pod koniec lat pięćdziesiątych.
 
 Przede wszystkim dzieło Grossmana doskonale ukazuje działanie mechanizmu totalitarnego państwa wciągającego jednostki w swoje tryby i stawiającego je albo po stronie ofiar, albo katów. Powieść robi to na dwóch planach: jednostkowym, o czym dalej, i ogólnym, na przykład: znajduje się tu rozdział jakże znamiennie opowiadający o rodzajach Judaszy, a będący studium motywów uległości wobec sowieckiego państwa. Nie brakuje w książce rozważań na temat rewolucji pożerającej własne dzieci, czy fragmentów wprost, z bezpardonową ostrością rozliczających Lenina i Stalina za stworzenie totalitarnej dyktatury, czy wreszcie historiozoficznych refleksji nad dziejami Rosji z gorzkim podsumowaniem: Rosja widziała wiele wielkich rzeczy w ciągu tysiąca lat swoich dziejów (...) Jednego tylko nie widziała Rosja przez tysiąc lat - wolności. Zwłaszcza rozdziały poświęcone Leninowi musiały w latach sześćdziesiątych brzmieć wyjątkowo mocno. Budowanie przez tego ostatniego sprawnego państwa, które miało być wcieleniem idei komunizmu z pominięciem ludzkiej wolności, a za pomocą nieludzkiego terroru spowodowało paradoks: aby obalić coś, co było niewolą, zbudowano system równie, lub jeszcze bardziej niż Rosja oparty na poddaństwie. Lenin pokazany jest w książce jako wytwór i dziedzic tej historycznie przez wieki ukształtowanej niewoli. Stalin zaś to prawowierny kontynuator leninizmu, którego śmierć nie zmieniła zasadniczo fundamentów ustroju. Państwo pozbawione wolności (...) założył Lenin, zbudował je Stalin. I oto nadszedł trzeci etap - zbudowane państwo niewoli zostało oddane do użytku. 
 
 Na planie jednostkowym dla pokazania mechanizmu działania totalitaryzmu najważniejsze wydają się dwie rozmowy. Pierwsza to spotkanie po latach Iwana z jego kuzynem Nikołajem Adrejewiczowem, szanowanym naukowcem. Ta konfrontacja służy do pokazania człowieka przyzwoitego, który ze strachu, posłuszeństwa, w imię wygody głosował, jak mu kazano i potępiał kogo mu wskazano. I gdy ogłoszono raport Chruszczowa zaczyna się martwić, iż okaże się, że nie wszechmocne, bezgrzeszne państwo bierze na siebie wszystko co zaszło, że odpowiadać wypada jemu, Nikołajowi Adrejewiczowi, a on przecież nie wątpił, on na wszystko głosował i wszystko podpisywał (...) odzywał się w nim gorzki, przeszywający żal do państwa - czemu, czemu się przyznawało! Lepiej było milczeć! Nie miało prawa się przyznać, niechby wszystko zostało po staremu. 
 
 Druga rozmowa jest przedstawieniem, chyba pierwszym w literaturze rosyjskiej, Wielkiego głodu na Ukrainie celowo wywołanego przez władze radzieckie. Jest to wstrząsający portret zbiorowy ludzi miażdżonych przez państwo, w którym jest też miejsce na opis indywidualnych przypadków, jak na przykład Wasilija Timofiejewicza, który odmawia sobie odrobiny jedzenia, aby jego rodzina mogła żyć choć trochę dłużej. Inną, przerażającą historią są losy Maszy Lubimowej, młodej kobiety skazanej na łagier za to, że nie doniosła na męża, zwłaszcza gdy sobie uświadomić, że takich Maszy były tysiące. O Hołomodorze opowiada Iwanowi Anna Siergiejewna, aktywistka partyjna na Ukrainie. Jej opowieść jest pokazaniem siły propagandy radzieckiej odczłowieczającej ofiary, a zarazem stanowi oskarżenie pod adresem Związku Radzieckiego, w którym zrównuje się go z hitlerowskimi Niemcami: Przypominam sobie teraz rozkułaczanie i inaczej wszystko widzę, nie jestem już zamroczona, ludzi zobaczyłam. Dlaczego taka byłam jak z lodu? Przecież ludzie się okropnie męczyli. Straszne rzeczy tym ludziom robiono! A ja mówiłam: "To nie ludzie, to kułactwo". Przypominam to sobie, przypominam sobie to wszystko i zachodzę w głowę - kto też takie słowo wymyślił "kułactwo"? Czyżby Lenin? (...) Żeby ich zabić, trzeba było ogłosić: "Kułacy to nie ludzie" Niemcy tak samo mówili "Żydzi to nie ludzie" Tak samo i Lenin, i Stalin: "Kułacy to nie ludzie". To nieprawda! (...) To zaczęłam rozumieć Wszyscy są ludźmi!
 
 Wszystko płynie Grossmana jest książką wybitną, poruszającą w sposób kompleksowy i przejmujący wiele tematów, przede wszystkim zaś mówiącą o wolności, zniewoleniu i codziennym funkcjonowaniu w totalitarnym państwie. Ma głęboko humanistyczne przesłanie, pokazujące, że pomimo, iż totalitarna wiara, że wszystko jest możliwe doprowadziła do zbrodni przekraczających ludzkie wyobrażenie, do triumfu potęgi państwa nad jednostką, to są miejsca, szczeliny, gdzie można znaleźć nadzieję.

6 komentarzy:

  1. Podpisuję się obiema rękami pod Twoim podsumowaniem tej prześwietnej książki. Dzieło Grossmana jest wybitne, zarówno z racji treści, jak i stylu. Czas spędzony z tą powieścią to niezwykle wartościowa lekcja na temat człowieczego rodzaju. Lekcja gorzka i smutna, choć jak słusznie zauważasz, można odszukać w niej także iskierki nadziei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaję mi się, że te iskierki nadziei biorą się z wiary Iwana (pewnie też autora) w ludzką wolność, mimo świadomości niewyobrażalnego zła systemu.
      Książka jest krótka, niecałe trzysta stron, a tak bogata w treść, że bardzo trudno napisać o wszystkim. Na pewno jest to jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku.

      Usuń
  2. Czytałam i bardzo mi się podobała, choć przyznam, że musiałam czytać z licznymi przerwami. Ciężka i trochę dołująca, ale piękna. Teraz czyta mąż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest trudna emocjonalnie książka. Też robiłam sobie przerwy w czytaniu.

      Usuń
  3. Świetna recenzja! A książkę muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Książka jest na pewno warta lektury.

      Usuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.