Planeta Piołun Oksany Zabużko to zbiór tekstów pisanych na przestrzeni kilku lat, które tworzą prozę zaangażowaną na pograniczu eseju i publicystyki, chcąca by głos Ukrainy był usłyszany, a jej doświadczenia historyczne i kultura szerzej znane. Całość napisana jest stylem barwnym, meandrującym, gawędziarskim wręcz, często sięgającym po anegdotę. Jest w tym pisarstwie energia połączona z bardzo uważnym przyglądaniem się rzeczywistości, a także z erudycją, czy namysłem filozoficznym nad, na przykład: antropocentryzmem czy kolonializmem. Zwłaszcza ten ostatni świetnie się nadaje, aby opisać stosunki ukraińsko-rosyjskie. Książka na pewno stanowi dobre wprowadzenie do poznawania kultury ukraińskiej, ale jest to też ciekawe spojrzenie zarówno na Europę Wschodnią, jak i na Zachód. Ponieważ Planeta Piołun to zbiór różnych tekstów, chciałabym wyróżnić kilka, które spodobały mi się najbardziej. Dwa z nich dotyczą Czarnobyla, jeden opowiada o Brodskim i jego pewnym wierszu, a ostatni, z tych przeze mnie wyróżnionych, przedstawia portret ukraińskiej malarki Kateryny Biłokur.
Tytułowy dla całej książki znakomity esej Planeta Piołun opowiada o doświadczeniu, jakim była awaria w Czarnobylu, przeżyta jako zdarzenie na miarę apokaliptyczną. Szkic zaczyna się od opisu momentu, kiedy nagle na kijowski plac Zwycięstwa 26 kwietnia 1986 roku spadł śnieg. Piękno łączy się tu ze zgrozą. Przejmująco opisany jest ogromny lęk, który prowadził do przełomu, do pozbywania się radzieckiego strachu przed władzą pod presją znacznie silniejszych uczuć, wreszcie do poczucia wyzwolenia. Oksana Zabużko pisze wprost: Jakie to było niesamowite wrażenie, ten pierwszy, gorzki, radioaktywny haust wolności. Aby
opisać tę katastrofę i wszystko, co się wokół niej działo pisarka
w sposób bardzo interesujący odwołuje się twórczości filmowej Larsa von Tiera, zwłaszcza jego Melancholii, a także do filmów Tarkowskiego i Dowżenki, jednego z pionierów kina ukraińskiego.
Tryptyk białoruski wokół
przekładu "Czarnobylskiej modlitwy" Swietłany Aleksijewicz. Tekst ten nie tylko opowiada o wyjątkowości pisarstwa białoruskiej noblistki, ale jest tez rzutem oka na podobieństwa i różnice między losami białoruskimi i ukraińskimi. Ładnie jest tu napisane o długu wobec Białorusi, białoruskiej kultury. Zauważając, że nikt tak jak Aleksijewicz nie opisał doświadczenia Czarnobyla i tego, co do niego doprowadziło (czyli radzieckiego świata zaprogramowanego na katastrofę, jako
bezpośredni skutek planowanego prania mózgu), Zabużko pisze sporo o postrzeganiu Białorusi. Także przez pryzmat rosyjskiej propagandy - o tym jaka ma być Białoruś, według Kremla: Idealna
Rosja trzeciego sortu (drugim mieliśmy stać się my!). Ten dopisek w nawiasie jest znaczący. W Ukrainie patrzono po upadku Związku Radzieckiego na Białoruś jako na ostrzeżenie. Tekst jest świetnym dopełnieniem wcześniejszej Planety Piołun.
Pożegnanie z imperium. Szkic do pewnego portretu to esej o Josifie Brodskim, który pokazuje poetę w sposób zniuansowany i jest jednocześnie wprowadzeniem do przedstawienia zjawiska kolonializmu, a zwłaszcza specyfiki kolonializmu rosyjskiego. Esej zaczyna się anegdotami z paneli i spotkań, w jakich uczestniczyła Oksana Zabużko na początku lat dziewięćdziesiątych w USA, a poświęconych sytuacji w Europie Wschodniej. Już z tych historyjek, ciut plotkarskich w tonie, wyłania się przykry obraz. Przedstawiają one jak trudno przebić się z własnym doświadczeniem historycznym, głosem własnej kultury, gdy pochodzi się z kraju peryferyjnego, czy mówiąc wprost skolonizowanego. Rosja, jako imperium, jej punkt widzenia, jest/była stawiana w centrum. Te opisy zachodnich konferencji, gdzie na dyskusje o Europie Wschodniej zapraszało się samym Rosjan, albo organizatorzy mniej lub bardziej formalnie prosili, aby nie mówić o bolesnych miejscach w historii Rosji tylko o pięknie literatury rosyjskiej. Echa takiego podejścia pojawiły się nawet w polskiej prasie po wybuchu wojny w tym roku (między innymi: publiczne rozważania, czy można czytać Dostojewskiego, gdy Putin bombarduje Kijów).
Trzeba powiedzieć wprost, że w przeważającej mierze rosyjska kultura jest kulturą imperialną, charakteryzującą się brakiem uznania podmiotowości innych. Więcej,
imperialne podejście cechuje nie tylko oficjalną propagandę, ale
nie była od niej wolna także kultura dysydencka, czy również, krytycznie
nastawieni do swojego kraju rosyjscy intelektualiści. W takim kontekście Zabużko przytacza nazwiska rosyjskich twórców i ich podejście do ukraińskości, szerzej zaś opowiada o Brodskim, a potem o historii jego pewnego wiersza z 1992, zatytułowanego Na niepodległość Ukrainy. Po polsku można przeczytać cały utwór (tu link) w tłumaczeniu Leszka Szarugi. Jest
to przekład, przynajmniej niektórych wersów, mniej dosadny, niż inne tłumaczenia,
które można łatwo znaleźć. Najlepiej przeczytać samemu i się przekonać,
na ile przemawiają do nas argumenty typu: ludzie popełniają błędy, konwencja utworu zakłada ostrość wypowiedzi, to tylko jeden wiersz i
to w dodatku niedrukowany w żadnej antologii tylko wygłoszony publicznie
raz w 1992 roku. Wracając do eseju Zabużko. Zaznaczając, że jest to wiersz pełen stereotypów i napisany w stylu agitatorskim przytacza
ona niewielkie fragmenty utworu, te mniej kontrowersyjne, jak się
zdaje, i służące najlepiej, temu, co chce przekazać w swoim tekście. Skupia
się na zrozumieniu sytuacji
psychologicznej Brodskiego, a przede wszystkim na analizie szerszego zjawiska - relacji między
kolonizatorem a kolonizowanym. Pada tu kluczowe stwierdzenie, że jednym z najważniejszych sensów naszej epoki jest fakt, że po raz pierwszy od wieków, samodzielnie i
subiektywnie, w pierwszej osobie zabrzmiał głos Innego. Głos Trzeciego
Świata. Głos drugiej płci. Głos kolonizowanego.
Kateryna. Filozofia milczącego buntu albo konspekt biografii nienapisanej to interesujący szkic biograficzny o Katarynie Biłokur, znakomitej malarce ukraińskiej. Kateryna Biłokur, urodzona w 1900 a zmarła w 1960, całe swoje życie spędziła na ukraińskiej wsi, nie miała żadnego wykształcenia, mimo tego zdołała stworzyć szereg wspaniałych obrazów, głównie martwych natur z motywami kwiatowymi. Jak podkreśla Oksana Zabużko, jeśli udawało jej się malować to wbrew systemowi, który usiłował ją wtłoczyć w propagandową rolę twórczyni ludowej. Jej malarstwo miała służyć jako reklama radzieckiej wsi w warunkach kołchozowych. Nic to, że Kateryna Biłokur nigdy nie była kołchoźnicą. Gdyby nią została na pewno, jak pisze Zabużko, nie udało by jej się tworzyć, bo gorsze warunki niż w kołchozach panowały tylko w gułagach. Esej przejmująco opisuje los tej wybitnej uzdolnionej artystki w sowieckich realiach. Jeden z jej obrazów jest poniżej, łatwo też w sieci obejrzeć inne.
Słyszałem o tym zbiorze (w Radio Kraków był nawet krótki wywiad z Oksaną Zabużko przy okazji nowego wydania) i zamierzam po niego sięgnąć. Cieszy mnie niezmiernie, że zawartość jest tak interesująca. Szczególnie ciekawi mnie wspomnienie o rosyjskim kolonializmie - wydaje mi się, że to zagadnienie jest szczególnie aktualne w obliczu tego, co może się wydarzyć na Kaukazie ;)
OdpowiedzUsuńTak, cały zbiór jest interesujący i może być dobrym wstępem do dalszych poszukiwań dla osób zainteresowanych kulturą Ukrainy :)
UsuńEsej poświęcony stosunkom ukraińsko- rosyjskim, pisany z perspektywy kolonializmu, okazał się wyjątkowo aktualny i zaskakujący, przynajmniej dla mnie, chociaż autorkę interesują raczej postawy ludzi, zwłaszcza rosyjskich intelektualistów i twórców, niż historia czy polityka.
Jestem bardzo ciekawa tego eseju o Czarnobylu. Czytałam kiedyś, że kiedy mieszkańcy Kijowa zobaczyli ten opad radioaktywny, w pierwszej chwili czuli radość, mieli wrażenie, że niebo jest niezwykle piękne i przypomina trochę podświetlony sufit dyskoteki. Dopiero potem przyszło zrozumienie...
OdpowiedzUsuńOksana Zabużko też pisze o tym, że niebo było niezwykle piękne. Wraz ze zrozumieniem przyszedł ogromny lęk. Jest to bardzo interesujący esej i świetnie napisany. Bardzo go polecam :)
Usuń