niedziela, 13 lutego 2022

"Świetlista republika", Andrés Barba

W Świetlistej republice Andrés Barba opowiada fascynującą historię. Oto w roku 1995, gdzieś w Ameryce Południowej, w San Cristobal, mieście średniej wielkości położonym na skraju dżungli pojawia się grupka dzieci. Dzieci te żyją dziko, porozumiewają się własnym językiem, dokonują najpierw drobnych aktów wandalizmu, a później dopuszczają się przemocy, co wywołuje w mieście bardzo silne poruszenie, podsycane dodatkowo przez media. Narratorem powieści jest kierownik w wydziale opieki społecznej w San Cristobal. Jego opowiadanie ma formę dość powściągliwej w tonie relacji kogoś, kto przywykł do pisania sprawozdań. Nie jest jednak pozbawione emocji. Tkwią gdzieś w głębi: strach, fascynacja, czy finalnie żal.
 
 Co więc tak poruszyło mieszkańców San Cristobal? Na pewno nie była to bieda wśród dzieci. Bieda była niewidzialna, jak stwierdza narrator. Raczej nikogo nie obchodziły na poły żebrzące dzieciaki na ulicach miasta i szybujący w górę wskaźnik bezdomności wśród tej grupy wiekowej. Uwagę przyciągnęła inność i przemoc. Okazało się, że na obrzeżach społeczeństwa wyrosła obca społeczność, mówiąca innym językiem, rządząca się swoimi prawami. Szok wywołał zaś fakt, że przemocy dokonują dzieci. Wszystko to uderzyło w głęboko tkwiące w ludziach wyobrażenia. Nasze oburzenie brało się nie z tego, że trzydziestka dwójka dopuściła się przemocy, ale z tego, że zniszczyła naszą polukrowaną wizję dzieciństwa. Ci, którzy powinni być podporządkowani i niewinni okazali się wolni, dzicy, groźni, bo zdolni do drastycznej przemocy. Z drugiej strony, obok oburzenia i poczucia zagrożenia pojawiła się fascynacja. Rozpalało wyobraźnię, przynajmniej niektórych mieszkańców miasta, istnienie społeczności dzieci. Wydawała się ona inną, doskonalszą formą społeczeństwa, świetlistą republiką, pełną żywiołu nieskrępowanej wyobraźni i ducha powszechnego braterstwa.
 
  Czym była naprawdę świetlista republika? Wszystko, czego można się o niej dowiedzieć jest sprawą snutych domysłów, przypuszczeń na podstawie czasami dość wątłych dowodów, wymuszonych zeznań. Książka Andrésa Barby jest bowiem powieścią stawiająca w swoim centrum tajemnicę i pozostawiającą czytelnika na koniec z szeregiem pytań. O to, czy utopie są możliwe, jak zachowuje się społeczeństwo, gdy (być może) zaistnieją one obok i samym swoim istnieniem zakwestionują aktualny porządek społeczny. A może w ogóle nie chodzi o utopie, tylko o strach przed innym, obcym. Przede wszystkim jednak powieść stawia pytania o emocje i wyobrażenia dotyczące dzieci i dzieciństwa. Samo pojęcie dziecka niesie ze sobą szereg znaczeń tkwiących głęboko w ludzkiej psychice. Jest ono uosobieniem przyszłości, nadziei, niewinności. To zderzenie wyidealizowanego obrazu z realnymi dziećmi, które są odzwierciedleniem środowiska, w jakim się wychowują czyni, między innymi, Świetlistą republikę Andrésa Barby tak fascynującą lekturą.

4 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo, bardzo chcę poznać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poluję już na tę książkę, więc dziękuję za utwierdzenie w przekonaniu, że warto :) A sam wątek "obcej" społeczności i dzieci odrobinę kojarzy mi się ze świetną książką japońskiego noblisty Kenzaburō Ōe, tj. "Zerwać pąki, zabić dzieci". Minusem polskiego wydania jest fakt, że przekład dokonano z angielskiego tłumaczenia, ale i tak polecam tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem bardzo warto :)
      Rozejrzę się za "Zerwać pąki, zabić dzieci", dziękuję za polecenie.

      Usuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.