czwartek, 6 lipca 2017

"Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu", Martin Pollack


Z początku lata 2003 roku pojechałem z żoną do Tyrolu Południowego, na przełęcz Brenner, żeby odszukać bunkier, w którym pięćdziesiąt sześć lat wcześniej znaleziono ciało mojego ojca. Zginął od kuli. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o okolicznościach jego śmierci i powodach, które go tam przywiodły. Całymi latami odwlekałem śledztwo, być może bojąc się podświadomie, że ślady naprowadzą mnie na coś, co przerośnie najgorsze obawy. Jedno wiedziałem chyba od samego
początku: nagła śmierć mojego ojca zwieńczyła życie, w którym przemoc odgrywała istotną rolę. 
Tak swoją opowieść, będącą odtworzeniem przeszłości własnego ojca rozpoczyna Martin Pollack.
Opowiadając historie rodzinne często sięga się do albumu i w tej opowieści zdjęcia odgrywają bardzo ważną rolę, często są jedynymi źródłami na jakich autor może oprzeć rekonstrukcję wydarzeń. Książka jest nie tylko próbą dotarcia do prawdy, ale także ujęciem jej w szerszy kontekst historyczny.

Przełęcz Brenner leży na granicy austriacko-włoskiej. Miejsce to stanowi klamrę otwierającą i zamykającą relację. Historia jednak zaczęła się gdzie indziej, na pograniczu austriacko-słoweńskim w ostatnich latach monarchii austro-węgierskiej, tuż przed wybuchem I wojny światowej. Wszystko tam dzieliło się według przynależności narodowej i języka na słoweńskie i niemieckie. Niemcy postrzegali się jako bastion powstrzymujący słowiański żywioł. Już wtedy zarysowało się coś, co kilka dziesięcioleci później zostało wyegzekwowane z całą krwawą surowością i morderczą perfekcją, wyparcie, wypędzenie, a w końcu wytępienie obcych, innych, Żydów, Słowian, Słoweńców. Może jeszcze wtedy nacjonalizm udawało się w codziennych stosunkach odkładać na półkę jak ubranie. Religia stanowiła ważną część tożsamości narodowej, podział szedł wzdłuż narodowości Słoweńcy - katolicy, Niemcy - protestanci. O ile nacjonalizm zrastał się ze skórą, o tyle religia, gdy tylko okoliczności się zmieniły okazała się czymś naskórkowym, co łatwo można odrzucić. "Umiłowanie ojczyzny" gładko przeważyło nad miłością Boga. Aktywiści kościelni pierwsi dla kariery porzucili swe wyznanie. Stało się to jednak trochę później. Najpierw była przegrana I wojna światowa, wzrastająca faszyzacja kraju i w końcu Austria stała się "pierwszą ofiarą" Hitlera. (Kilka dni przed wkroczeniem wojsk niemieckich w Grazu austriaccy naziści zmusili burmistrza do zdjęcia z ratusza flagi austriackiej i wywieszenia chorągwi ze swastyką; flaga czerwono-biała-czerwona została podarta na strzępy przez ryczący tłum). Po anszlusie otworzyły się dobre perspektywy zawodowe dla młodych ludzi - możliwość szybkiego awansu i dobre wynagrodzenie, prawie nieograniczona władza.

Największe wrażenie robi odwaga autora w dociekaniu prawdy. Rodzinny przekaz jest uładzony - "twój ojciec był porządnym człowiekiem". Wojna jest czymś, o czym się nie rozmawia, o czym lepiej nie pamiętać. Dodatkowo dla pokolenia dziadków "zmiana barw" jest z gruntu obca. Szacunek wzbudza niemal archeologiczne poszukiwanie śladów, chłodna powściągliwość w prezentowaniu  faktów, jasne nazwanie zła złem, odrzucanie stanowiącej pocieszenie korzystniejszej wersji wydarzeń, stawianie niewygodnych pytań, mimo, że odpowiedzi nie daje się ustalić lub jawi się jako czarny tunel. Wszystko to, by poznać losy sturmbannführera SS, członka gestapo, zbrodniarza wojennego Gerharda Basta, swojego ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.