Raczej czytałam wszystkie lektury w szkole i to bez jakiegoś większego wstrętu. Dla mola książkowego jakim byłam, były to po prostu kolejne książki do przeczytania. Gorzej bywało z omawianiem utworów na lekcjach, czasami niestety według jedynej słusznej interpretacji nauczyciela.
Ale były też wyjątki na przykład: Chłopi Reymonta. Pomimo, że miałam przeczytać tylko pierwszą część: Jesień, męczyłam się okrutnie. Po pierwsze z powodu gwary. Po drugie z powodu bohaterów, nie czułam do nich sympatii. Na dodatek wątek romansowy: Jagna bez protestu zgadza się wyjść za starego Borynę. Moje nastoletnie romantycznie nastawione serce powiedziało stanowcze nie. Realizm, czy naturalizm w prozie dobra rzecz, bardzo go lubiłam, ale na przykład w takim Wszystko dla Pań Emila Zoli ( dla tych, co nie czytali: świetny romans). Fragmentaryczność lektury też się przyczyniła do tego, że Chłopi nie przypadli mi do gustu. akcja nie specjalnie się rozwinęła, nie można było obejrzeć postaci w innych sytuacjach, przyzwyczaić się do nich, polubić. Chociaż, gdyby wtedy ktoś kazał mi czytać dalej, uciekłabym z krzykiem
Naturalistyczna analiza rzeczywistości i powtórka historii Kopciuszka |
Czytani po wielu latach Chłopi byli zupełnie inną lekturą. Fascynującą, osobistą. Gwara przestała mi przeszkadzać, przeczytanie całości ukazało wielowymiarowość charakterów, złożoność losów. Zobaczyłam, że bohaterem jest zgodnie z tytułem zbiorowość. Dostrzegłam wpisanie postaci w przyrodę, jej opisy i jak to jest zachwycająco zrobione. Reymont dostał Nobla za tę książkę, ja własnoręcznie wręczyłaby mu ją za opis śmierci Macieja Boryny. Miałam wrażenie, że czytałam niemalże historię własnych przodków. Może z wiekiem spadło mi pragnienie romantyczności, wzrosła potrzeba korzeni, a uniwersalność powieści sprawiła, że mogłam ją dopasować do siebie, do bliżej nieznanego losu ludzi, którzy byli przede mną.
Babie lato Józef Chełmoński |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.