wtorek, 22 września 2015

W stylu Horacego, Josif Brodski

Nieś się, stateczku, przez fale złudne.
Łopoczą żagle jak zmięte ruble.
Z ładowni słychać skowyt republik.
Skrzypienie burty.

Trzeszczy w szwach co opina żebra.
W morzu drapieżnych ryb pewnie nie brak.
Nawet pasażer o silnych nerwach
Rzyga jak struty.

Nieś się, stateczku, w burz kłębowisku.
Sztorm, choć wścieklejszy jest od pocisku,
Bezsilniej słucha władnego świstu -
Tak bardzo, że aż

Nie wie, gdzie pędzić: w tę? W tamtą? W jeszcze
Inną? Bo cztery strony ma przestrzeń,
Jak cztery ściany - każde z pomieszczeń,
Choćby w nich mieszkał Boreasz.

Nieś się i nie bój, że skalny występ
Przebije burtę. Odkryjesz wyspę,
Jedną z tych wysp, gdzie sto lat po wszystkim
Krzyże dostrzegasz,

Gdzie obwiązany tasiemką pakiet
Listów sprzedaje ci dziecko: takie
Błękitne oczy jawnym są znakiem -
Ojcem był żeglarz.

Nie wierz, stateczku, przewodnim gwiazdom:
Tyle ich tam, że niebo jest zjazdem
Sztabu głównego, gdy straszą nas tą
Próżnią nad głową,

Wierz tylko temu, co się nie zmieni:
Wierz demokracji wolnych przestrzeni,
Która, choć w burzach sporów się pieni,
Ma dno pod sobą.

Jedni w dal płyną na złość losowi.
Inni - dosolić Euklidesowi.
Inni znów - po to, by mieć to z głowy.
Wszystko to nieźle, lecz ty...

Lecz ty stateczku, o każdej porze
Dostrzeż horyzont choćby w horrorze,
Nieś się w dal, aż sam się staniesz morzem,
Nieśże się, nieśże.


____________
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak

sobota, 12 września 2015

12 września - rocznica urodzin Stanisława Lema

"Obawiam się, że nieco pana zmartwię, gdyż bardzo niewiele potrafię dziś powiedzieć historii powstawania moich utworów. Wydaje mi się bowiem, że każda książka zaciera historię swojego powstawania. Realizacja jakby nakłada się na proce krystalizacji utworu. Nie zawsze wygląda to tak, że książka koduje się w pamięci jako swoista rzeka o wielu dopływach, które przejawiają tendencje dośrodkowe. Ilekroć wchodziłem w jakieś boczne koleiny, by je potem odtrącić, wówczas wszystko ulegało dokładnemu wymazaniu, co było spowodowane tym, że częstokroć niszczyłem wszystko, co posiadałem w maszynopisie. Gdybym mógł zobaczyć te bruliony, zapewne sam bym się zdziwił, jak dalece kształt ostateczny książki różnił się od tego, co ją poprzedziło. Jest bowiem tak - o czym już wspomniałem - że pracowałem metodą prób i błędów.
Źródło ilustracji

Powiem na przykład, że ostatni rozdział Solaris napisałem po rocznej przerwie. Książkę zmuszony byłem odłożyć, gdyż sam nie wiedziałem, co zrobić ze swoim bohaterem. Dzisiaj nie potrafię nawet odnaleźć tego "szwu" - miejsca, w którym została "sklejona". Mało tego, nie wiem nawet, dlaczego nie potrafiłem jej przez tak długi czas skończyć. Pamiętam tylko, że pierwszą część pisałem jednym zrywem, potoczyście i szybko, a drugą dokończyłem po długim czasie w jakimś szczęśliwym dniu czy miesiącu.
Większość książek napisałem metodą, którą pająk tka sieć. Jeśli pan takiego pająka sekcjonuje dowolnym sposobem, to nawet pod mikroskopem elektronowym nie wyekstrahuje pan z jego ganglionów żadnego planu sieci. W gruczołach też nie odnajdzie pan żadnych sieci, lecz płyn, który krzepnie w powietrzu. Pająk posiada całą baterię tych gruczołów, z których wytryskuje ciecz, by formować ją potem przy pomocy tylnych nóg w wałeczek. Podobnie jest ze mną. Nie jest bowiem tak, że mam w głowie gotowy zarys całości, a potem, drżąc z obawy, aby go nie zapomnieć, zapisuję jak najszybciej. Po prostu pisałem, a "to" się działo.
Kiedy wprowadziłem Kelvina na stację solaryjską i kazałem mu zobaczyć przestraszonego i pijanego Snauta, sam jeszcze wiedziałem, co go przerażało, nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego Snaut zląkł się zwyczajnego przybysza. W tym momencie nie wiedziałem, ale wkrótce się miałem dowiedzieć, bo przecież pisałem dalej."
_____________
Stanisław Lem (1921 - 2006)
Tako rzecze... Lem,
Stanisław Lem, Stanisław Bereś.