sobota, 22 lipca 2017

*** (Zdźwignął las...), Bolesław Leśmian

Zdźwignął las ze swych parnych pod ziemią barłogów
Duszę, wbitą sękami w żywiczne zamęty
Snów o słońcu, wpatrzonym w szprychy smolnych kół....

Szumiąc mrowiem wylęgłym z gniazd wiewiórczych bogów,
Szedł ku mnie - zgrzany wiosną, wielki, uśmiechnięty,
Wzdychający nadmiarem swych jezior i pszczół.

Po długim niewidzeniu - nowych zgróz i mocy
Nabraliśmy, by zejść się w dzień zmowny i jasny,
Pełni zmężnień słonecznych i podziemnych zmian!

Skroś tysiąc nieprzespanych w rozłące północy
Odbity w jego oku - widzę kształt mój własny,
Zieleniący się ptakom, jak daleki łan.

Wiedząc, że wonne burze na oślep się zemszczą
Za to nasze niebiosom widne z chmur spotkanie,
Trwaliśmy - dwie tęsknoty, z nor wypełzłe dwóch!

Jam czekał, aż się moje sny, ku niemu zziemszczą,
Aby w cieniu paproci zrosić swe otchłanie,
A on czekał, aż w nim się rozlegnie mój duch!

I długo my patrzyli w siebie - niezwiedzeni,
Wonią głębin rozkwitłych pojąc się nawzajem,
Zieleniąc się na przemian tajnią swoich szat.

Aż dojrzawszy z kolei gromadę swych cieni,
Gdy nas pierwszy lęk nagłych rozdzielił ruczajem,
Cofnęliśmy się - każde w swą ciemność, w swój świat.
_________
IX część z cyklu "Zielona godzina"

piątek, 21 lipca 2017

"Miejcie nadzieję", Adam Asnyk

Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.

Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.

______
Wiersz Adama Asnyka w wykonaniu Jacka Wójcickiego
Muzyka: Zbigniew Preisner

czwartek, 20 lipca 2017

"Król kłania się i zabija", Herta Müller


Znalezione obrazy dla zapytania Król kłania się i zabija
 Każdy z moich bliskich został wywołany przez historię, musiał się przed nią zameldować jako sprawca bądź ofiara. I nikt z nich nie wyszedł z historii bez szwanku. Mój ojciec znieczulał czas swoje służby w SS pijaństwem. Matka zmagała się z na wpół zagłodzoną łysą kobietą, jaką była podczas deportacji, babcia czciła futerał na akordeon, dziadek nie odstępował od swoich bloczków z pokwitowaniami. W ich głowach dochodziło do zderzenia rzeczy, które nigdy nie powinny się spotkać. Dopiero, gdy sama znalazłam się w sytuacji bez wyjścia, zrozumiałam, jak bardzo te wszystkie psychiczne okaleczenia obciążają moich bliskich.

Herta Müller w Król kłania się i zabija przedstawia swoje dzieciństwo spędzone na wsi zamieszkanej przez mniejszość niemiecką, historie członków swojej rodziny, prześladowania jakich doznała od reżimu Ceaușescu, wreszcie wyjazd do Berlina w 1987. Książka nie jest typową biografią. Składa się z dziewięciu esejów, których sednem jest opis doświadczeń jednostki w dyktaturze a także trudność w uchwyceniu, w opowiedzeniu tych przeżyć innym. Herta Müller opowiada z wielką wrażliwością o przeszłości przywołując przedmioty, bo mowa jest narzędziem niewystarczającym do oddania rzeczywistości, ale jednocześnie relacja nie może obyć się bez słów. Myślenie, mówienie, pisanie są i pozostaną prowizorycznymi środkami zaradczymi (...).

Dziecięce poczucie, że rzeczywistość wymyka się językowi, wyraźniej ujawnia się w kontakcie z językiem rumuńskim. Niemieckojęzyczna dziewczynka przybywa do miasta, by uczyć się w szkole średniej. Zanurzenie się w inną kulturę jest odkryciem odmienności. Herta Müller pisze: Prawie każde zdanie jest innym spojrzeniem i dodaje: Rumuński tak odmiennie widział świat. Życie w komunistycznej dyktaturze odsłania następną cechę mowy. Język nigdy nie jest i nie był apolityczną  przestrzenią ponieważ nie da się go oddzielić od tego, co ludzie robią z ludźmi (...). Istnieje więc język zakazany i propaganda. Nie przemyślane słowo miało poważne konsekwencje, przez językową wpadkę można było wylądować w szponach służby bezpieczeństwa. Trwa też indoktrynacja, już od najmłodszych lat, wstrząsająco opisana w tekście o rumuńskim przedszkolu. Język okazuje się również bezradny w Niemczech - opowiadanie o zbrodniach jest wewnętrznie ocenzurowane zgodnie z radą doświadczonych przyjaciół, którzy odradzają mówienie, bo: "Nikt w to nie uwierzy".

Śrubokręty ojca, kartofle matki, ozdobny klucz na ścianie w rodzinnym domu, babciny futerał na akordeon, bloczek z pokwitowaniami dziadka, kapelusze mężczyzn ze służby bezpieczeństwa, meble, koszule nocne, czereśnie na cmentarzu. Herta Müller tak mówi o ich znaczeniu: Przedmioty były dla mnie zawsze ważne. Ich wygląd należy obrazu ludzi, którzy je posiadali, w równym stopniu co sami ludzie. Zawsze składają się na to kim był człowiek i jaki był. Są najbardziej zewnętrzną, oddaloną od skóry częścią osoby. I jeśli żyją dłużej niż ich właściciele, przenikają w nie nieobecni.

 Rzeczy są też nośnikiem strachu w reżimie - im bardziej zniewolony kraj, im czujniejsza kontrola ze strony państwa, z tym większą liczbą rzeczy ma się do czynienia w nieprzyjemny sposób. Prześladowca nie musi być cieleśnie obecny, żeby zagrażać I tak siedzi w rzeczach jako cień, włożył lęk w rower, w tlenienie włosów, w perfumy, w lodówkę. Zagrożenie zostaje na długo, bo pamięć nie działa chronologicznie, uczucia ujawniają się w dziwny sposób. Przeszłość powraca przez zwykłe przedmioty i zatruwa teraźniejszość. Jeden z najłagodniejszych przykładów. Reklama firmy w Niemczech zajmującej się przeprowadzkami głosząca: "Wasze meble dostaną nóg" przywodzi wspomnienie krzesła, które zastało się po przyjściu z pracy na środku pokoju, postawione tam przez służbę bezpieczeństwa.

Król kłania się i zabija pokazuje rozdarcie między możliwościami a niemocą języka. Słowa są skrojone do mówienia, być może nawet precyzyjnie skrojone, ale: Nie są w stanie reprezentować tego, co się dzieje w głowie i To nieprawda, że na wszystko istnieją słowa. Obszary wewnętrzne nie pokrywają się z mową, wloką człowieka tam, gdzie nie mogą przebywać słowa. To rzeczy błyskawicznie odtwarzają stany psychiczne, przede wszystkim przywołują strach, który utkwił w przedmiotach i wraz z nimi drąży, śledzi i przypomina o sobie. Herta Müller świadoma bezradności języka pisze: A jednak zawsze towarzyszy mi pragnienie: "Powiedzieć to" i dodaje: Literatura ciągnie myśli tam, gdzie nie mogą przebywać żadne słowa.

_________
Herta Müller o pisarstwie Hanny Krall

poniedziałek, 10 lipca 2017

10 lipca - rocznica urodzin Edmunda Niziurskiego

"Zadzwoniłem do Edmunda Niziurskiego. Zgodził się odpowiedzieć na jedno pytanie. Poprosiłem więc o czas na zastanowienie. Następnego dnia zapytałem:
Jak wygląda pańska Utopia?
- Świat, w jakim pragnąłem żyć, opisałem na kartach moich książek. To świat ludzi przyjaznych i lojalnych. Żyjących blisko siebie, w grupach, a nie samotnie. Natomiast jest jeszcze bagaż, którego nie zdążyłem rozpakować. To teraźniejszość. Młodzi, wykształceni ludzie myślą inaczej, żyją inaczej i wyznają co innego, niż ja. Trudno. I tak są mi bliscy. 

Z pisarzem swojego dzieciństwa połączył się Maciek Wasielewski" 
Źródło: Dziennik Dobrych Wiadomości

czwartek, 6 lipca 2017

"Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu", Martin Pollack


Z początku lata 2003 roku pojechałem z żoną do Tyrolu Południowego, na przełęcz Brenner, żeby odszukać bunkier, w którym pięćdziesiąt sześć lat wcześniej znaleziono ciało mojego ojca. Zginął od kuli. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o okolicznościach jego śmierci i powodach, które go tam przywiodły. Całymi latami odwlekałem śledztwo, być może bojąc się podświadomie, że ślady naprowadzą mnie na coś, co przerośnie najgorsze obawy. Jedno wiedziałem chyba od samego
początku: nagła śmierć mojego ojca zwieńczyła życie, w którym przemoc odgrywała istotną rolę. 
Tak swoją opowieść, będącą odtworzeniem przeszłości własnego ojca rozpoczyna Martin Pollack.
Opowiadając historie rodzinne często sięga się do albumu i w tej opowieści zdjęcia odgrywają bardzo ważną rolę, często są jedynymi źródłami na jakich autor może oprzeć rekonstrukcję wydarzeń. Książka jest nie tylko próbą dotarcia do prawdy, ale także ujęciem jej w szerszy kontekst historyczny.

Przełęcz Brenner leży na granicy austriacko-włoskiej. Miejsce to stanowi klamrę otwierającą i zamykającą relację. Historia jednak zaczęła się gdzie indziej, na pograniczu austriacko-słoweńskim w ostatnich latach monarchii austro-węgierskiej, tuż przed wybuchem I wojny światowej. Wszystko tam dzieliło się według przynależności narodowej i języka na słoweńskie i niemieckie. Niemcy postrzegali się jako bastion powstrzymujący słowiański żywioł. Już wtedy zarysowało się coś, co kilka dziesięcioleci później zostało wyegzekwowane z całą krwawą surowością i morderczą perfekcją, wyparcie, wypędzenie, a w końcu wytępienie obcych, innych, Żydów, Słowian, Słoweńców. Może jeszcze wtedy nacjonalizm udawało się w codziennych stosunkach odkładać na półkę jak ubranie. Religia stanowiła ważną część tożsamości narodowej, podział szedł wzdłuż narodowości Słoweńcy - katolicy, Niemcy - protestanci. O ile nacjonalizm zrastał się ze skórą, o tyle religia, gdy tylko okoliczności się zmieniły okazała się czymś naskórkowym, co łatwo można odrzucić. "Umiłowanie ojczyzny" gładko przeważyło nad miłością Boga. Aktywiści kościelni pierwsi dla kariery porzucili swe wyznanie. Stało się to jednak trochę później. Najpierw była przegrana I wojna światowa, wzrastająca faszyzacja kraju i w końcu Austria stała się "pierwszą ofiarą" Hitlera. (Kilka dni przed wkroczeniem wojsk niemieckich w Grazu austriaccy naziści zmusili burmistrza do zdjęcia z ratusza flagi austriackiej i wywieszenia chorągwi ze swastyką; flaga czerwono-biała-czerwona została podarta na strzępy przez ryczący tłum). Po anszlusie otworzyły się dobre perspektywy zawodowe dla młodych ludzi - możliwość szybkiego awansu i dobre wynagrodzenie, prawie nieograniczona władza.

Największe wrażenie robi odwaga autora w dociekaniu prawdy. Rodzinny przekaz jest uładzony - "twój ojciec był porządnym człowiekiem". Wojna jest czymś, o czym się nie rozmawia, o czym lepiej nie pamiętać. Dodatkowo dla pokolenia dziadków "zmiana barw" jest z gruntu obca. Szacunek wzbudza niemal archeologiczne poszukiwanie śladów, chłodna powściągliwość w prezentowaniu  faktów, jasne nazwanie zła złem, odrzucanie stanowiącej pocieszenie korzystniejszej wersji wydarzeń, stawianie niewygodnych pytań, mimo, że odpowiedzi nie daje się ustalić lub jawi się jako czarny tunel. Wszystko to, by poznać losy sturmbannführera SS, członka gestapo, zbrodniarza wojennego Gerharda Basta, swojego ojca.