piątek, 26 marca 2021

"Szpital Przemienienia", Stanisław Lem

 Szpital Przemienienia jest jedyną w dorobku Stanisława Lema powieścią niefantastyczną. Został ukończony w roku 1948, tuż przed proklamowaniem socrealizmu jako obowiązkowej doktryny twórczej w Polsce Ludowej. Jak pisze Jerzy Jarzębski w posłowiu następne książki stanowiące kontynuacje Szpitala przemienia i tworzące wraz z nim całość zatytułowaną Czas nieutracony zostały na Lemie wymuszone i ich wartość literacka stopniowo się obniżała z powodu narzuconych pisarzowi wątków partyjno-komunistycznych. Lem nie dawał w czasach późniejszych zgody na wznawianie drugiej i trzeciej części trylogii twierdząc, że w żadnej mierze nie odpowiadają one jego zamysłom twórczym.

 Szpital Przemienienia jako powieść stanowi zamkniętą całość. Opowiada o młodym lekarzu, Stefanie Trzyniecki, który rozpoczyna praktykę w szpitalu dla umysłowo chorych w samych początkach okupacji niemieckiej, na początku marca zapewne, skoro scena (znakomita!) pogrzebu poprzedzająca zatrudnienie rozgrywa się, jak wyraźnie jest napisane, pod koniec lutego 1940 roku. Powieść kończy się jesienią tego samego roku. Jednak opis pewnych realiów, wskazuje, że rzecz dzieje się później, po ataku na Związek Radziecki w 1941 i wkroczeniu Niemców na ziemie zabużańskie. Rzeczywistość ta była bliższa Lemowi, który spędził całą wojnę we Lwowie. 

Na marginesie: na temat swoich wojennych przeżyć Lem wypowiadał się bardzo niechętnie ponieważ prowadziło to do rozmowy o jego żydowskich korzeniach i bolesnego tematu losów dalszej rodziny (oprócz rodziców Lema wszyscy zginęli). Wiedza o tym okresie życia Lema jest niewątpliwie ograniczona. Szerzej wszystkie te niewiadome wskazują Wojciech Orliński w biografii Lem nie z tej ziemi i Agnieszka Gajewska w monografii Zagłada i gwiazdy. Przeszłość w prozie Stanisława Lema, która pokazuje też obecność wątków, bardzo często zamaskowanych, autobiograficznych i historycznych a dotyczących Holokaustu w prozie pisarza. Wiedząc to, całkiem inaczej czyta się Szpital Przemienienia oraz poszczególne sceny powieści, jak na przykład tę, w której Stefan Trzyniecki zostaje ostrzeżony by nie kręcił się po okolicy, bo zostanie wzięty za Żyda. I zdanie: To mu się niekiedy trafiało

 Szpital, w którym Stefan podejmuje praktykę położony jest na uboczu, całkiem poza światem, jakby poza okupacją. Niemcy, wojna, klęska wszystko to jest dalekim echem. Jednak, jak mówi Sekułowski, jeden z pacjentów: Dom wariatów zawsze był wyciągiem duchowym epoki. Wszystkie skrzywienia, garby psychiczne i dziwactwa tak są rozpuszczone w normalnym społeczeństwie, że trudno je uchwycić. Dopiero tu, w koncentracie, ukazują jasno oblicze swoich czasów. Oto muzeum dusz... przy czym te eksponaty, które pokazuje autor to zarówno pacjenci, jak i lekarze, a właściwie bardziej ci ostatni. Ich portrety są pogłębione i bywają bardzo uszczypliwe czy szydercze wręcz. Na przykład taka opinia o jednym z nich: człowiek niewątpliwie wykształcony, ale inteligencję miał jak ogródek japoński - niby mostki, dróżki, wszystko pięknie, ale bardzo ograniczone.  

 Wśród pacjentów szczególnie jeden wywiera na Stefanie duże wrażenie, wspomniany wyżej Sekułowski, nihilista, ekscentryczny artysta. Między nim a Stefanem ustala się relacja mistrz uczeń. Ich wzajemne stosunki Lem punktuje krytycznymi opiniami innych osób. Stefan nie za bardzo zważa na te uwagi, bo to tylko wnioski prostej pielęgniarki i poczciwego wiejskiego księdza, też zresztą pacjenta. Nihilistyczne poglądy Sekułowskiego znajdują tak żywy odbiór u Stefana ponieważ czuje on już wcześniej bardzo ostro nieadekwatność tradycyjnego systemu wartości, istniejących hierarchii, sposobów zachowania w stosunku do rzeczywistości - czuł w piersi pieczenie jakiegoś żaru demaskatorskiego (...) raziło go już wszystko, z żalami za utraconą ojczyzną włącznie, którym towarzyszyły żwawe ruchy sztućców i szczęk

 Jednak burzliwe dyskusje stanowią ornament, ważny, choć błazeński, do zdarzeń dziejących się w powieści. Poprzez zarówno rozmowy, ale przede wszystkim wydarzenia stawiane są zasadnicze pytania etyczne (na przykład: o granice eksperymentu w nauce) i filozoficzne o naturę świata i życia, o przypadkowość i absurd istnienia, o istotę człowieczeństwa wreszcie. Szczególnie silnie wybrzmiewa to w finale powieści zatytułowanym Acheron. Słowo to oznacza po grecku lament. Acheron jest według mitologii rzeką w Hadesie z dwoma dopływami, których nazwy tłumaczone dosłownie brzmią palący jak ogień i oskarżony. Okoliczności ekstremalne, w których znaleźli się bohaterowie powieści, weryfikują wszystkie słowa, które padły wcześniej, każdą postawę, stawiając ich w sytuacji bez wyjścia, bezradnych. Można się tylko miotać w próbach, przeważnie bezskutecznych, ocalenia życia własnego i innych ludzi.

piątek, 12 marca 2021

"Tętniące serce", Selma Lagerlöf


 
Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
za waszą czułość w obliczu nieczułości świata 
za niepewność wśród jego pewności (...)

Bądźcie pozdrowieni
za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich (...)
i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami 
 
 Akcja Tętniącego serca toczy się w latach siedemdziesiątych XIX wieku w rodzinnej prowincji Selmy Lagerlöf Värmlandii. Powieść opowiada o sile ojcowskiej miłości. Życie ubogiego dzierżawcy Jana Andersona ze Skrołyki nabiera sensu z chwilą narodzin jego córki Klary Finy Gullenborg. Początkowe rozdziały przedstawiają wydarzenia z jej dzieciństwa i pokazują głęboką relację łączącą ją z ojcem. Gdy Klara dorasta, zostaje zmuszona kłopotami finansowymi rodziny do wyjazdu z domu. Przeprowadza się do Sztokholmu i przestaje kontaktować się z bliskimi. Jan z ogromnej tęsknoty za córką pogrąża się w swoim wewnętrznym świecie. Zaczyna nosić niezwykłą czapkę i papierowe gwiazdy przypięte do piersi, aż w końcu jego obłęd ujawnia się z całą mocą. Ogłasza, że Klara została władczynią Portugalii, a jemu samemu przysługuje tytuł cesarza tego kraju. 
 
 W uzasadnieniu do Nagrody Nobla, którą Selma Lagerlöf otrzymała w roku 1904, napisano, że dostała ją, między innymi, za obecny w jej pismach wniosły idealizm. W Tętniącym sercu jest on wyraźnie widoczny. Jest to książka bardzo dziewiętnastowieczna w swym charakterze, wyraźnie wskazująca dobre wzorce i słuszne postawy. Nad tymi elementami moralistycznymi unosi się główne przesłanie utworu: bezwarunkowa miłość jest w stanie zmienić ludzkie serce. Powieść jest świetnie napisana i skonstruowana, więc nie można jej nazwać przestarzałą, po prostu już tak się dzisiaj nie pisze. Może być ona oczywiście atrakcyjna dla współczesnego czytelnika; także z powodu innych swoich cech. Po pierwsze ze względu na powściągliwe, ale wyraźnie obecne poczucie humoru, po drugie na interesująco pokazane relacje społeczne, w tym konflikty międzypokoleniowe, czy wreszcie przedstawienie życia codziennego dziewiętnastowiecznej szwedzkiej wsi. Największą jej zaletą są jednak przede wszystkim portrety psychologiczne bohaterów, nakreślone bardzo wnikliwie, zwłaszcza Jana.

 W oryginale książka nazywa się Kejsarn av Portugallien czyli Cesarz Portugalii. Ten tytuł wskazuje, że rdzeniem powieści jest opis choroby psychicznej. To studium ludzkiego szaleństwa napisane jest, dodać trzeba, z wielkim wyczuciem, w sposób który przywodzi na myśl wiersz Kazimierza Dąbrowskiego zaczynający się od słów: Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi za waszą czułość w obliczu nieczułości świata... W przypadku Jana ze Skrołyki mamy bowiem do czynienia z człowiekiem głęboko czującym i początkowo pewna niekonwencjonalność ujawniająca się w jego myśleniu, czy też zachowaniu może być zarówno objawem choroby, jej wczesnymi symptomami, jak i po prostu przejawem wielkiej wrażliwości w odbiorze rzeczywistości. Cecha ta pozwala mu być bardzo troskliwym ojcem i sprawia, że uczucie do córki staje się fundamentem, na którym Jan buduje całe swoje życie. Jej wyjazd i późniejsze wydarzenia są dla niego ciosem nie do zniesienia. Choroba pojawia się (lub rozwija się w pełni), bo jest mechanizmem chroniącym jego kruchą psychikę przed autodestrukcją. Łagodzi ból z powodu straty najbliższej osoby i pozwala mu ją kochać dalej wielką, bezwarunkową miłością.
 
_________
Okładka pochodzi z lat trzydziestych ubiegłego wieku (źródło: serwis LC). Książkę można przeczytać na stronie Wolnych Lektur.


piątek, 5 marca 2021

"Pałac lodowy", Tarjei Vesaas

Zamknięty pałac żył.
Oni sami wlali weń życie. Przynieśli światło i życie martwemu zwałowi lodu i milczącym godzinom drugiej połowy nocy. Zanim tu przyszli, wodospad beznadziejnie huczał na oślep, kolos lodowy był tylko czającą się niemą śmiercią. Nie wiedzieli, co się z nimi dzieje, póki nie zostali wciągnięci w grę między, tym co było, a tym co nadejdzie.
Zresztą to jeszcze nie wszystko.
Tu kryje się coś tajemniczego. Ludzie dobywają troski, które muszą ich nękać i wkładają w tę nocną grę ze światłem i przeczuciem śmierci. Tak jest lepiej, ale skutkiem tego łatwiej ulegają potężnemu czarowi. Rozproszyli się po lodowych zakamarkach, latarnie rzucają poziome światło, krzyżujące się z odblaskiem odłamków i graniastosłupów, oświetlają one odcinki, które równie szybko powtórnie zamykają się na zawsze. Tutaj, obok lodowego pałacu, ludzie sami się zatracają. Jakby coś nimi owładnęło, gorączkowo szukają wkoło siebie czegoś cennego, co znalazło się w nieszczęściu, ale oni sami są w to uwikłani. Ci znużeni, poważni ludzie wydają siebie na pastwę uroku i powiadają: ‘To tutaj’. Stoją u stóp lodowych murów z napiętymi twarzami, gotowi dać upust trosce zawodząc żałobną pieśń przed zamkniętym, niewolącym ich pałacem – gdyby, choć jeden z nich miał dosyć silną wolę aby zacząć, wszyscy by się do niego przyłączyli.

 Książka Vesaasa w warstwie fabularnej jest bardzo prostą opowieścią o początku przyjaźni i jej nagłej stracie. Pewnego zimowego wieczoru jedenastoletnia Siss odwiedza nową koleżankę Unn. Następnego dnia Unn zamiast iść do szkoły, wybiera się na samotną wycieczkę, z której nigdy nie wraca. Niezwykłość i siła Pałacu lodowego tkwi w czymś innym niż fabuła. Fascynujący jest sposób, w jaki Vesaas opowiada swoją historię, bardzo sugestywny, tajemniczy, poetycki wręcz, przy czym jest to poezja surowa, oszczędna w słowach. To, co naprawdę istotne pozostaje niewyrażone. Raczej zostaje pokazane w postaci zimowych obrazów, co sprawia wrażenie, że Pałac lodowy jest mroźną, mroczną baśnią, pozwalającą czytelnikowi bardziej czuć niż rozumieć i dającą mu ogromne pole do własnej interpretacji. 
 
Wieloznaczność, metaforyczność, mówienie za pomocą obrazów, nie oznacza braku pogłębionych portretów psychologicznych postaci, głównie Siss. Z wielką wrażliwością odmalowany jest proces nawiązywania pierwszej silnej więzi z kimś poza rodzicami, uczucia jakie temu towarzyszą: oszołomienia i niepewności, a później ból związany ze śmiercią bliskiej osoby. Doskonale odtworzone zostało zmaganie się ze stratą, ten skomplikowany, splątany kłąb emocji niezrozumienia, smutku, tęsknoty, lęku, potrzeby wierności. Potem zima powoli odchodzi, a wraz z jej odejściem żałoba słabnie, zdarza się coś, co pozwala poczuć z powrotem po tak długim czasie radość i sobie to uświadomić. Był czas śniegu, czas śmierci i zamkniętych izb - potem człowiek znalazł się po przeciwnej stronie.
  
 Pałac lodowy można też odczytać jako opowieść o ludzkim losie, w który to los wpisana jest nieuchronnie tragedia. Przeczuwa to na początku historii Siss, bojąc się, po dziecinnemu, czegoś, co znajduje się w ciemności. Wyobraź sobie rzeczywistość, zdaje się mówić autor, w którym ludzie są prawdziwie dobrzy - a w tej powieści są - czy zło dalej istnieje? Odpowiedź Vessasa brzmi: tak. Żyjemy w bardzo pięknym świecie, w którym zło i śmierć są wpisane w samą jego istotę. I jesteśmy wobec tego bezradni. Jedyne co możemy zrobić to okazywać współczucie i solidarność z innymi ludźmi.