piątek, 22 września 2017

*** (Już czas ukochać w sadzie...), Bolesław Leśmian

Już czas ukochać w sadzie pustkowie bezdomne,
Ptaki niebem schorzałe i drzewa ułomne
I płot, co tyle desek w złe stracił godziny,
Że na trawę cień rzuca cień przejrzystej drabiny

Już czas ukochać wieczór z tamtej strony rzeki,
I zmarłego sąsiada ogród niedaleki,
I ciemność, co, nim duszę do snu uprzątną,
Żywi nas po kryjomu dobrocią pokatną.

Już czas ciułać okruchy ostatniego znoju
W ubogich złocistości zlękłego pokoju,
I skroń złożyć w twe ręce, wycieńczone mgłami -
I nie płakać - nie płakać wspólnymi siłami!

 

piątek, 15 września 2017

15 września - rocznica urodzin Agathy Christie

"Konkretna myśl o napisaniu powieści kryminalnej zrodziła się we mnie, gdy pracowałam w aptece. Pomysł tkwił mi w głowie od momentu rzuconego przez Madge* wyzwania - a obecne zajęcie sprzyjało takim zamysłom. Inaczej niż przy pielęgnowaniu chorych, gdzie zawsze jest coś do zrobienia, tu po okresie intensywnej  pracy następował okres leniuchowania. Czasami na dyżurach popołudniowych bywałam sama i nie miałam nic do roboty, siedziałam więc bezczynnie. Po upewnieniu się, że słoje z różnymi specyfikami leczniczymi są pełne, mogłaś robić, co chciałaś, nie wolno było tylko opuszczać apteki.
 Zaczęłam się zastanawiać, jaki rodzaj powieści kryminalnej należałoby wybrać. Miałam do czynienia z truciznami, a zatem w tej sytuacji może naturalne wydawałoby się wybranie śmierci przez otrucie. Skoncentrowałam się na jednym fakcie, który wyglądał obiecująco i dawał różne możliwości. Bawiłam się tym pomysłem, podobał mi się i ostatecznie go zaakceptowałam. Teraz zaczęłam zastanawiać się nad bohaterami powieści. Kto miał zostać otruty? Kto to zrobił? Kiedy ? Gdzie? Jak? Dlaczego? No i nad całą resztą. Powinno to być morderstwo poniekąd intymne, ze względu na specyficzny sposób, w jaki je popełniono. Wszystko musi się odegrać w rodzinie, że tak powiem. Oczywiście musi też być jakiś detektyw. W owym czasie hołdowałam tradycji Sherlocka Holmesa, rozważałam więc sprawę detektywów. Naturalnie nie takich samych jak Sherlock Holmes - muszę stworzyć własnego, ale on też będzie mieć przyjaciela, pewnego rodzaju obiekt kpin czy poniekąd popychadło - to nie będzie wcale trudne. Wróciłam do obmyślania innych postaci. Kto ma zostać zamordowany? Mąż mógłby zamordować swoją żonę, to jednak chyba morderstwo najczęściej spotykane. Mogłabym naturalnie wymyślić jakieś niezwykłe morderstwo i niezwykły motyw, lecz to mi nie odpowiadało ze względów artystycznych. Istota dobrego kryminału polega przecież na tym, że jego sprawcą musi być ktoś oczywisty, a przy tym z tego czy innego powodu okaże się, że nie jest wcale taki oczywisty, bo nie mógł chyba popełnić tego morderstwa. A jednak je popełnił. W tym miejscu się zagubiłam, zabrałam się więc do przygotowania paru dodatkowych butli płynu do dezynfekcji ran, żeby następnego dnia mieć więcej wolnego czasu.
 Przez jakiś czas zabawiałam się obmyślaniem swoje powieści. Stopniowo zaczęła nabierać kształtu (...)
Kenneth Branagh wcieli się w Herculesa Poirota w najnowszej ekranizacji "Morderstwa w Orient Ekspres". Moim jednak zdaniem nie będzie lepszego Herculesa niż David Suchet.

Kogo mogłabym mieć jako detektywa? Dokonałam przeglądu detektywów, których spotkałam i podziwiałam w różnych książkach. Był tam Sherlock Holmes, jedyny w swoim rodzaju - z nim nigdy nie mogłabym rywalizować. Był Arsen Lupin - ale kryminalista to czy detektyw? W każdym razie nie w moim guście. Był młody dziennikarz Routetabille z Tajemnicy żółtego pokoju - takiego właśnie człowieka  chciałabym wymyślić - kogoś, kto przedtem nie występował w powieściach kryminalnych. Kogo mogłabym wziąć? Ucznia? Raczej z trudem. Naukowca? Co ja wiedziałam o naukowcach? Potem na myśl mi przyszli belgijscy uchodźcy. W naszej parafii w Tor mieszkała ich cała kolonia. Kiedy przyjechali, spotkali się z powszechną sympatią i współczuciem. (...)
Dlaczego nie mogłabym zrobić detektywem Belga? - pomyślałam . - Są tu uciekinierzy różnego rodzaju. A może to uciekinier, który jest oficerem policji? Emerytowany oficer policji? Niezbyt młody. (...)
W każdym razie zdecydowałam się na detektywa Belga. Pozwoliłam mu dorastać pomaleńku do swoje roli. Powinien być inspektorem, tak żeby dysponował pewną wiedzą o przestępstwach. Będzie pedantyczny, bardzo schludny - rozmyślałam, uprzątając swój pokój z mnóstwa niechlujnie wyglądających rupieci. Nieduży, schludny jegomość. Miałam go przed oczami - niedużego, schludnego jegomościa, wiecznie coś porządkującego, lubiącego, żeby rzeczy były do pary i kanciaste, a nie okrągłe. I musi być bardzo bystry - powinien mieć szare komórki - to dobre sformułowanie, muszę je zapamiętać. Tak będzie miał szare komórki."
__________
*Madge - starsza siostra Agathy. W czasie rozmowy o Tajemnicy żółtego pokoju Agatha zapowiedziała, że sama spróbuje napisać opowiadanie detektywistyczne. Wtedy Madge powiedziała: "Założę się, że nie potrafisz". 
Źródło cytatu: Autobiografia Agatha Christie
Źródło zdjęcia: https://naekranie.pl/

czwartek, 14 września 2017

"Zbrodnia hrabiego Neville'a", Amélie Nothomb

Zbrodnia hrabiego Neville'a Amélie Nothomb jest absurdalną, podszytą nutą szaleństwa historią
belgijskiego arystokraty. Hrabia Neville to właściciel zamku w Ardenach, niestety podupadłego, a ponieważ nie stać go było ani na remont, ani na jego dalsze utrzymywanie, rodowa posiadłość miała być sprzedana zaraz po wielkim, corocznym, jesiennym garden party. Neville zdawał sobie sprawę, że jest mistrzem w urządzaniu przyjęć, więcej, że dzięki nim staje się sobą, szanowanym arystokratą, o wykwintnych manierach i wybornym poczuciu humoru. Ostatni więc bankiet w zamku musiał być olśniewający. Nic więc dziwnego, że przepowiednia wróżki, iż zamorduje jednego ze swych gości wywołała w hrabim silny stan wzburzenia. Początkowo odrzucał wróżbę jako niedorzeczną, szybko jednak uległ sile sugestii:

 Gdyby któryś z przyjaciół Neville'a usłyszał podobną przepowiednię i mu o niej opowiedział, hrabia wybuchnąłby śmiechem i stwierdził z głębokim przekonaniem, że nie wierzy w takie babskie gadanie. Niestety był pod tym względem taki jak prawie każdy z nas: nie wierzył w przepowiednie, z wyjątkiem tych, które dotyczyły jego samego.

Najprostszy pomysł, by odwołać przyjęcie nie wchodził w grę, bo tradycji musiało stać się zadość. Zabicie gościa to nie tylko zbrodnia, przestępstwo karane prawem, to prawdziwe faux pas wykluczające z dobrego towarzystwa. Hrabia zaczął się poważnie zastanawiać jak przeciwstawić się nieuchronnemu przeznaczeniu. Rodzina stanowiła w takich okolicznościach, jak to zwykle bywa, dodatkowy, istotny kłopot.

 W Zbrodniach hrabiego Neville'a czytelnik odnajdzie wszystkie cechy charakterystyczne dla prozy Amélie Nothomb: zwięzłość, niewymuszoną lekkość, nieco surrealistyczną intrygę, czarny humor, nawiązania do klasyki literackiej, tu: do sztuki Oskara Wilde'a i mitologii greckiej. Powieść skupia się przede wszystkim na przedstawieniu portretów ekstrawaganckich postaci narysowanych karykaturalną kreską. Wszystkie przywary, brak rozsądku, niedorzeczność w zachowaniu zostają finezyjnie, acz bezwzględnie wyśmiane, przy czym bohaterowie pozostają sympatyczni. Satyryczny obraz arystokracji pokazuje też ciemną stronę nadmiernego przywiązania do form i tradycji. Pochodzenie z dobrej szlacheckiej rodziny nakłada obowiązki, w szczególności konieczność dbania o wizerunek, co jak celnie pokazuje autorka, powoduje nieliczenie się z potrzebami najbliższych prowadzące czasami do tragedii.

Trudno określić przynależność gatunkową tej książki. To harmonijne połączenie kryminału à rebours, w którym czytelnik zastanawia się kto będzie ofiarą, dramatu psychologicznego, farsy, ze względu na wartkie dialogi pełne czarnego humoru. Całość jest urzekająca, zabawna, może momentami troszkę irytująca i czyta się błyskawicznie, także dzięki niewielkiej objętości.

Wpis bierze udział w wyzwaniu "Pod hasłem"