środa, 22 lutego 2017

*** (Lubię szeptać ci słowa...), Bolesław Leśmian

Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą - 
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą -
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści -
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania
I brzemieniem głosu dodasz znaczenia i treści...
Skoro je swoją wargą wyszepczesz ku wiośnie - 
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu - 
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu.

poniedziałek, 20 lutego 2017

"Nie posiadamy się ze szczęścia", Karen Joy Fowler

Mój brat i siostra wiedli niesamowite życie, ale nie byłam przy tym, więc nie mogę wam opowiedzieć tej części. Wszystko, co mam do powiedzenia, dotyczy mojej części - i tak już zostanie, choć przecież jednocześnie wszytko, co mówię, dotyczy tych dwojga. Jest jak obrys kredą wokół miejsca, gdzie powinni być. Trójka dzieci, jedna opowieść. (...)
 Spędziłam większość życia, próbując nie mówić o Fern, o Lowellu i o mnie. Zajmie mi trochę, zanim dojdę w tym do wprawy i płynności. Myślcie o wszystkim, co do tej pory powiedziałam, jako o wprawce. 
Ta rodzina naprawdę potrzebuje dobrego mówcy.

 Historię rodziny Rosemary Cook poznajemy w momencie, gdy skurczyła się ona do samej Rosemary i jej rodziców. Rodzeństwo zniknęło. Rosemary ma dwadzieścia kilka lat, studiuje daleko od domu. Pobyt na uczelni to przede wszystkim okazja do nabrania dystansu do sytuacji rodzinnej, ćwiczenie w byciu normalnym, które bohaterka skwapliwie uprawia, bo bycie innym, wynikające z warunków, w których się wychowywała, kosztowało ją w dzieciństwie zbyt wiele. Jest w powieści kilka scen, które dobrze charakteryzują izolację Rosemary. W jednej z nich świeżo upieczeni studenci koledżu, którzy właśnie opuścili swoje domy rodzinne opowiadają o tym, jak skrzywdzili ich rodzice. Czasami są to drobiazgi, niekonwencjonalne postępowanie, przeważają jednak sprawy poważne - zbyt duże wymagania czy molestowanie seksualne. Wzajemne opowiadanie buduje zaufanie, wspólnotę. Rosemary zbywa wszystkich zdaniem: "Moi rodzice byli normalni". Prawda o jej rodzinie jest zbyt dziwaczna, by się nią podzielić, alienuje ze względu na obowiązujący w społeczeństwie sposób myślenia.

Dokończenie zdania: "Moja rodzina rozpadła się, bo..." jest dla bohaterki ponad siły z kilku powodów. Trzeba odkopać z pamięci zdarzenia, zmierzyć się z własnym postrzeganiem rzeczywistości i dziecięcym poczuciem winy, skonfrontować się z rodzicami. Wszystko to jest trudne, bolesne i wymaga czasu. Czytelnik towarzyszy Rosemary w tym procesie. Stopniowo odkrywana jest też przed nim prawda, że rodzina Rosemary wzięła udział dobrowolnie w kilkuletnich badaniach naukowych połączonych z niespotykanym dotychczas eksperymentem, którego istotną częścią były Rosemary i Fern, obie wówczas bardzo malutkie. Brzmi to dość strasznie, ale wszyscy wykazywali maksimum dobrej woli i póki doświadczenie trwało nie posiadali się ze szczęścia. To jego przerwanie spowodowało traumę, która najbardziej dotknęła dzieci. Poczucie straty, zdrady, winy, zagubienia, tęsknoty pogłębiał fakt, że nikt poza domem nie rozumiał tego skomplikowanego węzła uczuć. Krzywda czaiła się w regułach społecznych, paradygmacie naukowym, założeniach doświadczenia, niedostatku wyobraźni i przede wszystkim empatii. Nie posiadamy się ze szczęścia jest powieścią nie tylko o skomplikowanych relacjach rodzinnych. To, co ją wyróżnia pośród innych to pytania o granice etyczne eksperymentu naukowego. Mówiąc jeszcze inaczej, jest głosem za zmianą w relacjach człowiek - świat.

wtorek, 14 lutego 2017

Na Walentynki

"Wyjątek z gazety melbournskiej z dnia 14lutego 1913 roku.

  Aczkolwiek dzień świętego Walentego kojarzy się nam zwykle z dawaniem i otrzymywaniem drobnych prezentów oraz ze sprawami sercowymi, mija dokładnie trzynaście lat od owej fatalnej soboty,  kiedy to grupka złożona z około dwudziestu dziewcząt, a także dwóch nauczycielek z pensji pani Appleyard, udała się na piknik pod Wiszącą Skałę. Po południu trzy dziewczęta i jedna nauczycielka zniknęły w tajemniczy sposób. Odnaleziono tylko jedną z nich. Wisząca Skała jest malowniczym masywem wulkanicznym na równinach u podnóży góry Macedon, niezwykle ciekawym dla geologów ze względu na jedyne w swoim rodzaju formacje skalne, włącznie z monolitami, jakoby bezdennymi czeluściami i jaskiniami, dopiero ostatnio (1912) zaznaczonym na mapie. Sądzono, że zaginione próbowały wspiąć się na niebezpieczne stromizny w pobliżu wierzchołka, gdzie przypuszczalnie spotkała je śmierć. Jednakże nigdy nie ustalone, czy owa śmierć nastąpiła wskutek nieszczęśliwego wypadku, samobójstwa czy morderstwa, ponieważ ciał nie odnaleziono.

Prowadzone przez policję oraz osoby prywatne intensywne poszukiwania na tym stosunkowo niewielkim obszarze nie dostarczyły żadnego klucza do tajemnicy".  
__________
"Piknik pod Wiszącą Skałą", Joan Lindsay
Temat muzyczny z filmu pod tym samym tytułem. Wykonanie Gheorghe Zamfir

wtorek, 7 lutego 2017

"W imię dziecka", Ian McEwan

Bohaterką najnowszej, niewielkiej pod względem objętości, powieści Iana McEwana jest Fiona Maye, sędzia Wysokiego Trybunału Anglii i Walii, specjalizująca się w sprawach rodzinnych. Jest świetną, doświadczoną prawniczką, której przychodzi rozpatrywać sprawy rozwodowe, przyznawać opiekę nad dziećmi, oczywiście kierując się ich dobrem, co bywa niekiedy trudne w przypadku dużych różnic kulturowych między rodzicami. Najtrudniejsze jednak do rozstrzygnięcia bywają przypadki medyczne. Należy orzec, kto ma rację, czy rodzice bliźniąt syjamskich, którzy nie chcą ich rozdzielenia, czy lekarze gotowi uratować jedno z nich, kosztem życia drugiego. Podobna sprawa - nastolatka, który ze względów religijnych, jest świadkiem Jehowy, odmawia leczenia - stanowi główną oś fabularną książki. Pytania, czy prawo jest wystarczającym narzędziem w kwestii rozstrzygania rzeczy, które dotyczą wiary i emocji, czy można na osobie prawie dorosłej wymusić leczenie wbrew jej woli, jaką cenę płaci się za wydawanie werdyktów w takich sprawach, wiszą w powietrzu.

W imię dziecka jest powieścią z muzyką w tle. Fiona wybrała i z dużym powodzeniem gra amatorsko muzykę klasyczną. Ten wybór też ją jakoś charakteryzuje, bo przestrzeganie zasad okazało się zbyt ważne, by pozwolić sobie na swobodę, improwizację potrzebną w jazzie, więc po kilku próbach, mimo zachęt męża, skapitulowała. Z wszystkich utworów muzycznych przewijających się w powieści najważniejsza jest, wykonywana dwukrotnie w niecodziennych okolicznościach, kompozycja do wiersza Yeatsa. Określa on sytuację bohaterów, różną, ale podobną w tym, że dochodzą do ściany. Nie da się brać miłości lekko, jak drzewo liście rodzi, ani życia lekko jak trawa na grobli rośnie, bo grunt właśnie usuwa się pod stopami. Fionie z powodu obciążenia emocjonalnego pracą i odejścia męża, czującego oddech czasu na plecach, do innej, młodszej kobiety. Sytuacja dotkliwie odczuwana, gdy ma się prawie sześćdziesiąt lat i świadomość, że nie jest łatwo ułożyć sobie życie w tym wieku na nowo. Orzeczenie sądu zaś sprawia, że punkt oparcia traci nastolatek, z powodu zetknięcia się z inną perspektywą widzenia świata niż religijna, ambiwalentnego stosunku rodziców do wyroku, utraty wiary. Szukanie sensu gdzie indziej okazuje się za każdym razem trudne bez względu na wiek.

Proza McEwana charakteryzuje się skondensowaniem, kilka sytuacji, parę wspomnień, drobiazgi rysujące emocje postaci. Bije jednak z niej autentyzm w przyglądaniu się ludziom.

Opodal ogrodów wikliny 

Opodal ogrodów wikliny z kochaną spotkać się miałem:
I przeszły przez zarośla jej nóżki śnieżnobiałe.
Chciała, bym miłość brał lekko, jak drzewo liście rodzi,
A ja byłem młody i głupi, nie chciałem się na to zgodzić.

W polu nad rzeką płynącą z moją kochaną stałem,
Złożyła mi na ramiona swe ręce śnieżnobiałe
Chciała, bym życie brał lekko, jak trawa na grobli rośnie,
Lecz byłem młody i głupi, i teraz płaczę żałośnie.

W. B. Yeats
Tytuł oryginału: Down by the Sally Gardens (1889). Tłumaczenie: Ludmiła Marjańska