czwartek, 16 maja 2024

"Dnia 16 maja 1973 roku" Wisława Szymborska



Jedna z tych wielu dat,
które nie mówią mi już nic.
 
Dokąd w tym dniu chodziłam,
co robiłam - nie wiem.
 
Gdyby w pobliżu popełniono zbrodnię
- nie miałabym alibi.
 
Słońce błysło i zgasło
poza moją uwagą.
Ziemia się obróciła
bez wzmianki w notesie.
 
Lżej by mi było myśleć,
że umarłam na krótko,
niż że nic nie pamiętam,
choć żyłam bez przerwy.
 
Nie byłam przecież duchem,
oddychałam, jadłam,
stawiałam kroki,
które było słychać,
a ślady moich placów
musiały zostać na klamkach.
 
Odbijałam się w lustrze.
Miałam na sobie coś w jakimś kolorze.
Na pewno kilku ludzi mnie widziało.
Może w tym dniu
znalazłam rzecz zgubioną wcześniej.
Może zgubiłam znalezioną później.
 
Wypełniały mnie uczucia i wrażenia.
Teraz to wszystko 
jak kropki w nawiasie. 
 
Gdzie się zaszyłam, 
gdzie się pochowałam -
to nawet niezła sztuczka
tak samej sobie zejść z oczu.
 
Potrząsam pamięcią - 
może coś w jej gałęziach
uśpione od lat
poderwie się z furkotem.
 
Nie. 
Najwyraźniej za dużo wymagam,
bo aż jednej sekundy.
_________
Wiersze wszystkie Wisława Szymborska Wydawnictwo Znak Kraków 2023

poniedziałek, 13 maja 2024

"Najkrótsza powieść o Odyseuszu po powrocie do domu" Georgi Gospodinow

"Coraz częściej wracam do Odysei. Zawsze czytaliśmy ją jak książkę przygodową. Z czasem rozumiemy, że jest też książką o poszukiwaniu ojca. I, rzecz jasna, książka o powrocie do przeszłości. Itaka to przeszłość. Penelopa to przeszłość i dom, który opuściłeś, to przeszłość. Wiatrem, który dmie w żagle Odyseusza, jest nostalgia. Przeszłość nijak nie jest abstrakcyjna, zrobiona jest z bardzo konkretnych, małych rzeczy. Gdy po siedmiu latach szczęśliwego życia z nimfą Kalipso ona proponuje mu nieśmiertelność, jeśli z nią zostanie na zawsze, Odyseusz mimo wszystko odmawia. Zastawiałem się, co ja bym zrobił, no, dalej, niech każdy z nas będzie szczery i powie, co by zrobił z taką propozycją. Na jednej szali masz nieśmiertelność, wiecznie młodą kobietę, wszystkie radości świata, a drugiej - powrót tam, gdzie nie wiadomo, czy cię pamiętają, nadchodzącą starość, otoczony przez rozbójników dom i starzejącą się żonę. Którą szalę wybierzesz? Odyseusz wybiera tę drugą. Z powodu Penelopy i Telemacha, tak, ale też z powodu czegoś drobnego, co nazywa dymem z komina, z powodu wspomnienia o dymie, który unosi się z komina domu rodzinnego. Chce raz jeszcze zobaczyć ten dom (albo umrzeć w domu, by roznieść się jak dym z komina). Cały smutek tego powrotu skoncentrowany jest w tym szczególe. Ani ciało Kalipso, ani nieśmiertelność nie ważą więcej niż dym z komina. Dym, który nic nie waży, przechyla szalę. Odyseusz wyrusza w drogę powrotną. (...)
 
Wiele bym dał, żeby się dowiedzieć, jak potoczyła się historia Odyseusza - miesiąc po jego powrocie i parę lat później, kiedy euforia po przyjeździe do domu minęła, a ukochany pies, jedyne żywe stworzenie, które od razu go rozpoznało, bez konieczności dawania dowodów (bezwarunkowa miłość i pamięć), umarł. Czy Odyseusz zaczął żałować piersi Kalipso, nocy na tamtej wyspie, wszystkich tamtych cudowności i przygód w trakcie długiej drogi? Wyobrażam go sobie jak wstaje późno porą z małżeńskiego łoża, które niegdyś sam wykuł, wychodzi ukradkiem, żeby nie zbudzić Penelopy, siada na progu domu i wszystko sobie przypomina. Cała dwudziestoletnia podróż zamieniła się w przeszłość i księżyc tej przeszłości coraz silniej go przyciąga, jak w czasie przypływu. Przypływ przeszłości. 
 
Najkrótsza powieść o Odyseuszu po powrocie do domu
 
Pewnej nocy, postarzały i pomarszczony po tym, jak zaczął zapominać, opuszcza potajemnie swój dom, ma już wszystkiego dość, i rusza z powrotem, by zobaczyć po raz ostatni miejsca, kobiety i potwory, które napotykał. By przywrócić na nowo swej opustoszałej pamięci to, jak było i kim on był. Ponieważ, o ironio, na starość zaczął się zamieniać w owego Nikogo, którego imieniem posłużył się niegdyś sprytnie przed cyklopem. 
Telemach odnajduje go wieczorem, leżącego przy łodzi, sto metrów od domu, niepamiętającego, co tam robi ani dokąd zmierzał.
Przyprowadza go do jakiegoś domu, do jakiejś kobiety, której już nie pamięta."
______
 Schron przeciwczasowy Georgi Gospodinow; Wydawnictwo Literackie 2022
Opinia o całej książce tutaj.

sobota, 11 maja 2024

"Zagroda zębów" Wit Szostak



Zagroda zębów
to zbiór poetyckich miniatur, będących reinterpretacjami Odysei Homera. Każda z nich jest osobną historią, wariantem życia Odyseusza, któremu przypada inny los w zależności od przypadku i podjętych przez niego decyzji. Wit Szostak buduje bowiem rzeczywistość pozbawioną boskiej interwencji. Bogowie zbiegli po upadku Troi, został świat, w którym człowiek jest pozostawiony samemu sobie. 
 
Chociaż miniatur jest kilkadziesiąt to jednak całość stanowi bardzo precyzyjną konstrukcję. Jest tu siedem punktów węzłowych (plus prolog i epilog), od których rozgałęzia się historia i poszczególne jej warianty, czasami bardzo liczne. Wszystkie te węzły znajdują swoje oparcie u Homera i występują w kolejności u niego przedstawionej. Odyseja zaczyna się od przybycia na dwór w Itace Sowiookiej Ateny w przebraniu, która nakłania Telemacha do poszukiwania ojca. Co się stanie, gdy zamiast niej przybędzie nieznajomy, zwany tu Sowiookim właśnie, a nie mający żadnych boskich mocy i nie zostanie przyjęty? Albo, jak dzieje się to w drugim punkcie, zostanie, ale Telemach nie wyruszy na wyprawę? Trzecim węzłem jest pobyt Odyseusza u Feaków. Czwartym zaś, szczególnie obfitym w warianty, bo też najbardziej otwartym na możliwości, jest wyruszenie w drogę po zburzeniu Troi. To koniec pewnego świata i początek czegoś nowego. Czy więc Odys zginął w czasie zdobywania miasta? Utonął w morzu? Może został w ruinach z mieszkańcami, którzy cudem uniknęli rzezi? Piąte i szóste rozgałęzienia historii przedstawione są z punktu widzenia Penelopy. Siódme zaś opowiada o śmierci Odyseusza.

Zagroda zębów jest prozą poetycką ze wszystkimi jej cechami charakterystycznymi: zabawą konotacjami wyrazów, zwięzłością, precyzją i plastycznością języka. Całości pewien rytm i spójność nadają powtarzające się frazy, takie jak na przykład: morze ciemne jak wino czy tytułowa zagroda zębów. Ta ostatnia oznacza milczenie, słowa nigdy niewypowiedziane. Szostaka interesuje bowiem konfrontacja z mitem, pokazanie tego, co się w nim nie mieści. Są to bowiem historie o zawikłanych ludzkich losach i relacjach, dotykające trudnych emocji: wstydu, poczucia winy i zagubienia. Opowiadają o doświadczeniach, o których nikt nie układa pieśni. W tych opowieściach Odyseusz to już nie heros otoczonym opieką bóstw - bogowie zbiegli po upadku Troi (jeszcze jedna z fraz powtarzających się jak refren), lecz zwykły, zmęczony człowiek, który być może nigdy nie zdoła powrócić do domu, bo przeżyta wojna i wieloletnia tułaczka uczyniły powrót nierealnym fizycznie albo psychicznie. A jednak, mimo demitologizacji postaci i wydarzeń, bardzo silnie pokazany jest w Zagrodzie zębów nieprzemijający rdzeń antycznej opowieści. Już u Homera Odyseusz jest kimś, kto przybiera różne imiona i zmienia tożsamość kilka razy (czyniąc to głównie z ostrożności). W boskim Odysie, kiedy odejmie się jego niezwykłość jest coś, z bycia nikim (w końcu sam się tak nazwał) i każdym. Zagroda zębów to znakomicie, w sposób bardzo przemyślany rozwija. Przedstawia różnych Odyseuszy - z wielu perspektyw kreśli tematy wędrówki, zagubienia, bezdomności, samotności, prób zbudowania życia na nowo. Ta ponadczasowość i uniwersalność opowieści o Odyseuszu wybrzmiewa zwłaszcza w epilogu książki.  
 
Poniższy cytat to przykład jednego z kilku wariantów wyprawy Telemacha w poszukiwaniu Odyseusza:

"Telemach wypłynął na morze, morze ciemne jak wino. Znika z oczu Itaka, wzruszenie. Nigdy nie opuszczał wyspy. Razem z nim płynie Laertes w swą ostatnią wyprawę. Zawijają do portów, goszczą w królewskich pałacach. Wszędzie to samo pytanie, nigdzie śladu Odysa.
Są coraz dalej od domu, żeglują przez wody nieznane. Laertes uczy wnuka morza i sekretów nieba. Telemach jest pojętny, potrafi słuchać i milczeć. Dłonie twardnieją od lin, twarz mężnieje od wiatru. Starzec dostrzega w nim cień syna. Widzi tę samą zawziętość, przebiegłość, szukanie sposobów. Wspomina dawne lata, kiedy wypływał z Odysem.
Telemach słabo znał dziadka, ten żył poza pałacem. Widywał go na Itace od święta, rzadkie są uczty bez króla. Teraz na łodzi zdani są swą bliskość, oszczędne słowa i mądre milczenie. Syn Odysa wpatruje się w żłobioną twarz Laertesa, skupioną na znakach morza. I w tej twarzy widzi profil ojca znany mu tylko z monet. 
Sypiali pod gołym niebem w bezimiennych zatokach. Dogasały ogniska, gwiazdy nad ich głowami. Stary Laertes śpiewał swą młodość, wyprawa Argonautów, wskrzeszał stare mity. Telemach słuchał udając sen, pieśń kołysała go do snu. Żeglowali straciwszy cel, nikt o Odysie nie słyszał. Byli już wszędzie, gdzie można być, poza bramami Hadesu. Nie mówili o tym, o czym każdy z nich myślał. Ale Telemach zapamiętał dzień, gdy o tym razem milczeli. Długie spojrzenia bez słów zamknięte zagrody zębów. Nie będą dłużej szukać. Jeden w drugim znalazł Odysa. Zawrócili łódź na Itakę." 

sobota, 4 maja 2024

"Na wodach północy" Ian McGuire


Na wodach północy
to naturalistyczna powieść o wyprawie wielorybniczej z rozbudowanym wątkiem sensacyjnym. Historia rozpoczyna się wiosną 1859 roku, kiedy epoka polowań na wieloryby powoli odchodzi w przeszłość. Stada tych zwierząt zostały przetrzebione, trzeba więc ich szukać na dalekiej północy, a także stopniowo tłuszcz zwierzęcy zastępowany jest w użyciu przez naftę. Jednym z uczestników wyprawy jest Irlandczyk, Patrick Sumner, który usiłując zapomnieć o traumatycznych przeżyciach wojennych w Indiach, zaciąga się na statek jako lekarz okrętowy. Wraz z nim na pokład wsiada seryjny morderca. Kwestią czasu i okoliczności jest, kiedy zacznie zabijać.

Książkę Iana McGuire'a czyta się prawie jednym tchem, więc można łatwo przeoczyć, w jak wielu miejscach nawiązuje ona do innych dzieł literackich, między innymi, do Moby Dicka Melville'a. Te liczne nawiązania są jednak w powieści niewyraźne, jakby zatarte i trudno w wielu przypadkach jednoznacznie stwierdzić, czy to jest wybór autora czy kwestia tłumaczenia, zresztą świetnego. Dobrym przykładem jest pierwsze zdanie powieści: Oto widzicie mężczyznę. Ma ono w języku polskim wydźwięk bardziej neutralny niż oryginał: Behold the man, będący angielski przekładem łacińskich słów wypowiedzianych przez Piłata: Ecce homo - Oto człowiek. I tak, to jest jedno z tych pierwszych znaczących, ważnych zdań książki, które od razu wprowadzają czytelnika w tematykę utworu. Na wodach północy to bowiem fascynujące studium przedstawiające całe spektrum ludzkich zachowań, przede wszystkim w sytuacjach ekstremalnych, choć nie tylko. 

Ogromne zło jest nieobecnością dobra i (...) światłem w rzeczywistości jesteśmy - mówi o ludziach jedna z postaci, harpunnik Otto. To stwierdzenia zastanawiające, bo okrucieństwo i bezwzględność przedstawione są w tej powieści jako immanentna cecha człowieka. Mamy tu ponadprzeciętny pokaz ludzkiej chciwości, pychy i żądzy. Wszystko zaś rozgrywa się w surowych, zimowych warunkach okolic podbiegunowych. Nic więc dziwnego, że śmierć jest powszechna, a krew zarówno ludzka, jak i zwierzęca leje się niemal strumieniami. Dlaczego więc autor każe jednej z postaci wygłaszać takie zdania, tak mocno wierzyć w dobro? Wydaje się, że to jeden z punktów orientacyjnych, dzięki którym kreśli przestrzeń ludzkiego doświadczenia, skrajne miejsce na skali. Opozycją do tego jest oczywiście morderca, bardzo inteligentny, ale nieodróżniający dobra od zła w takim stopniu, że wątpi się w jego człowieczeństwo. Jest jeszcze jedna oś tej przestrzeni z dwoma przeciwstawnymi punktami, a są nimi cywilizacja - świat bezwzględnych interesów i pierwotna przyroda. Ta ostatnia jest wolna od dobra i zła, liczy się tu jedynie przetrwanie, wymagające wytrwałego działania, sprytu i szczęśliwego trafu.
 
Powieść przedstawia świetny, pogłębiony psychologicznie portret głównego bohatera, Sumnera. Jego strategią przeżycia w brutalnym świecie jest wycofanie się w sensie dosłownym, jak i psychicznym. Na skutek pewnych wydarzeń w czasie wojny, jako lekarz, nie ma czego szukać na lądzie, więc wybiera ucieczkę na morze. Nie radzi sobie z dręczącym go poczuciem winy i bezsilnym gniewem. Usiłuje więc skupić się wyłącznie na swoim zajęciu, być obojętnym, znieczulić się za pomocą wszystkich dostępnych mu środków i (prze)trwać. Ale to, co miało być spokojnym rejsem, słabo płatną, ale pewną pracą staje się jeszcze jedną konfrontacją ze złem i wrogą naturą. Sumner ma w sobie pewien rys opiekuńczości (nie do końca chyba jest go świadomy), który nie pozwala mu umyć rąk, przejść obojętnie wobec krzywdy dziejącej się komuś słabszemu. Niechętnie, jakby wbrew sobie, ale jednak reaguje. Tak samo nie umie patrzeć na głodzenie żywej istoty i zaczyna się opiekować mały niedźwiadkiem przebywającym na pokładzie statku. Wątek związany z tym zwierzęciem jest zresztą bardzo ważny i przewija się przez całą powieść. Ogólnie rzecz biorąc, niedźwiedź, jako symbol, ma wiele znaczeń. Z jednej strony oznacza ciemność, pierwotną siłę, dzikość, podświadomość, a także nieustępliwość wobec wroga, z drugiej: ochronę, opiekę, a nawet macierzyństwo. Wszystko powyższe wykorzystane jest w powieści w sposób fenomenalny, bardzo złożony i niejednoznaczny. 
 
Jako całość Na wodach północy też jest złożonym i wieloznacznym dziełem, kreślącym bardzo ciemny obraz świata z nielicznymi plamkami światła. W pewnym momencie Sumner pyta o to, dlaczego tak wielkie zło istnieje, jaki jest w tym sens. I dostaje odpowiedź: Najważniejsze pytania to te, na które nie mamy nadziei odpowiedzieć słowami. Może w ogóle odpowiedzi nie istnieją, albo zawsze są one niewystarczające i tymczasowe. Książka Iana McGuire'a to świetna, brutalna powieść naznaczona egzystencjalnym niepokojem i smutkiem.