czwartek, 25 sierpnia 2016

Ariadna Oliver o bohaterze swoich powieści kryminalnych,

 czyli "Pani McGinty nie żyje" Agathy Christie.

- Nic na to nie poradzę - odrzekła pani Oliver z uporem. - Jest wegetarianinem od zawsze. Zabiera ze sobą maszynkę do tarcia marchewki i rzepy.
- Ależ Ariadne, skarbie, dlaczego?
- Skąd mam wiedzieć? - odparła pani Oliver ze złością. - Skąd mam wiedzieć, dlaczego wymyśliłam tego odrażającego człowieka? Chyba zwariowałam! Dlaczego jest Finem, skoro nie mam pojęcia o Finlandii? Dlaczego wegetarianin? Skąd te wszystko jego idiotyczne dziwactwa? Tak się po prostu stało. Zrobisz coś, ludziom to się podoba, więc ciągniesz dalej - i zanim się zorientujesz, ten irytujący Sven Hjerson przyczepia się do ciebie na resztę życia. A ludzie piszą i mówią, że na pewno go uwielbiam. Uwielbiam? Gdybym napotkała na swojej drodze tego kościstego, tyczkowatego, roślinożernego Fina, popełniłabym lepsze morderstwo niż wszystkie, które wymyśliłam.

W tym czasie krętą drogą ze wzgórza nadjechał powoli samochód, a ogryzek jabłka ciśnięty z dużą siłą uderzył Poirota w policzek. (...) Widok szlachetnej twarzy, wysokiego czoła, niechlujnego kłębowiska siwych włosów poruszył strunę w jego pamięci. Jabłko również pomogło mu sobie przypomnieć.
 Gdy się czyta ten wybuch Ariadny Oliver, gdzieś tam majaczy pytanie o stosunek Agathy Christie do Herculesa Poirota. Czy lubiła wykreowaną przez siebie postać? Z jej wspomnień wynika na pewno jedno, że żałowała, iż już w pierwszych książkach uczyniła Poirota dość wiekowym. A może wybuch frustracji Ariadny wywołany współpracą z teatrem, jest odbiciem nieuniknionych trudność na jakie natykała się autorka z przerabianiem powieści na sztuki teatralne. W każdym razie współdziałanie ze znanym dramaturgiem jawi się pani Oliver jako koszmar. Bardzo tęskni za pracą w pojedynkę.W tych okolicznościach padają z jej ust często cytowane słowa: Pisarze są nieśmiałymi, nietowarzyskimi istotami, które rekompensują sobie brak towarzyskich talentów, wymyślając własnych znajomych i własne rozmowy.
Ale nie tylko Ariadna cierpi, Hercules Poirot też się męczy, acz z powodów prozaicznych:

Ja również muszę wiele znieść - rzekł Poirot. Brakuje mi słów, żeby opisać to, co gotuje Maureen Summerhayes. To nie jest jedzenie. A przeciągi, zimny wiatr, wymiotujące koty, psia sierść, połamane nogi u krzeseł, to okropne, okropne łóżko, w którym śpię - przymknął oczy, rozpamiętując swoje cierpienie - letnia woda w łazience, dziury w wykładzinie na schodach i kawa - nie ma słów, żeby opisać płyn, który podają jako kawę. To zniewaga dla żołądka.

Hercules Poirot zgodził się na takie warunki pobytu, ponieważ znajomy policjant prosił go, by przyjrzał się pewnej sprawie. Miał on wątpliwości, czy rzeczywiście lokator pani McGinty, James Bentley zabił ją dla kilku funtów. A jeśli nie on, to kto mógł zamordować starszą panią, która zajmowała się sprzątaniem w okolicy? Słynny detektyw przeprowadza wnikliwe śledztwo, o którym czyta się z dużą satysfakcją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.