Opowiadamy sobie historię o sobie, niekoniecznie prawdziwe, ale ponieważ je sobie opowiadamy i bardzo chcemy w nie wierzyć w pokręcony sposób stają się prawdą. Dzisiaj taka historia o pierwszej powieści, którą zapamiętałam i która, jak sądzę, ukształtowała sposób w jaki odbieram literaturę i określiła, co mi się w niej podoba najbardziej.
O chłopcu, który szukał domu, tak brzmi tytuł książki Ireny Jurgielewiczowej, którą przeczytałam w dzieciństwie. Przeczytałam i nie przeczytałam, bowiem była ona drukowana w odcinkach w starych numerach czasopisma dla dzieci i niestety nie miałam egzemplarzy z początkiem historii, ani z jej zakończeniem. Zaczęłam więc czytać od środka i musiałam wymyślić co było przedtem i potem.
Książka opowiada, tak jak ją zapamiętałam, o małym chłopcu, zmniejszonym do niewielkich rozmiarów, być może niewidzialnym i obdarzonym także, dzięki czarom, umiejętnością rozmawiania ze zwierzętami. Historia dzieje się zaraz po wojnie. Występują w niej również dziewczynki, które zagubiły się gdzieś w zawierusze wojennej i trafiły do gospodarstwa, gdzie są bardzo źle traktowane. Chłopiec za pomocą zwierząt skłania je, by stamtąd uciekły i wróciły do domu. Skończyłam czytać w momencie, gdy wszyscy wyruszają w podróż. Czy ich ścigano, gdzie się ukrywały, czy udało im się dotrzeć do celu, nigdy się nie dowiedziałam. I to było w książce cudowne - możliwość snucia własnych przypuszczeń i fantazji.
Naturalnie łatwo mogłabym teraz sprawdzić, jak na prawdę przebiegały wydarzenia, bo zakupiłam po latach własny egzemplarz, ale się boję. Lękam się, że czar pryśnie, więc tylko spoglądam na okładkę. Wydaje mi się, że ta książka sprawiła, że bardzo podobają mi się historie pełne domysłów, w których trzeba odkryć i poukładać wszystkie fakty. Soczyste od niedopowiedzenia, niejednoznaczności, w których raczej sugeruje się przebieg wydarzeń niż podaje się je wprost, z otwartym zakończeniem. W których sugestie, subtelne aluzje, dwuznaczności stwarzają przestrzeń zostawioną przez pisarza czytelnikowi by snuł swoją wersję.
I oczywiście bardzo cenię powieść kryminalną, bo przedstawia ona w stanie czystym historię domysłów.
Oczywiście nie jestem pewna, a raczej bardzo niepewna, że wszystko z powodu jednej książki przeczytanej jako dziecko, ale lubię w to wierzyć.
W książce O chłopcu, który szukał domu bohaterami były również psy, które opiekowały się dziećmi w drodze. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.