(...) Widzi pan, to jest moje morderstwo, że tak powiem. Wszystko przemyślałam i zaplanowałam, wszystkie elementy pasują do siebie jak deski łączone na pióro i wpust. Jeżeli w ogóle wie pan cokolwiek o pisarzach, musi pan zdawać sobie sprawę, że nie cierpią oni, kiedy cokolwiek im się sugeruje. Ludzie mówią: "Wspaniale, ale czy nie byłoby lepiej, gdyby ten a ten zrobił to a to?"Albo: "Czy nie jest to cudowny pomysł, żeby ofiarą został A zamiast B?" Lub: "A gdyby tak morderczynią okazała się D zamiast E?" W porządku, piszcie sobie sami, jak chcecie to tak pozmieniać! (...)
- Wiem, madam, że pani ma zawsze mnóstwo pomysłów, ale ja nie bardzo widzę...
(...)Pani Oliver westchnęła głęboko zwróciła się do Poirota.
- Tak, muszę więc to panu opowiedzieć. Tylko że ja nie jestem najlepsza w opowiadaniu. To znaczy, kiedy coś piszę, jest to zupełnie jasne, ale kiedy mówię, zawsze staje się okropnie pogmatwane. Dlatego nigdy z nikim nie omawiam fabuły moich książek przed napisaniem. Przekonałam się, że nie warto, bo gdy próbowałam, rozmówcy patrzyli na mnie zakłopotani. Mówili , że owszem, ale prawdę powiedziawszy nie wiedzą, co się właściwie wydarzyło i z pewnością nie jest to raczej materiał na książkę. A więc zniechęcali. Niesłusznie, bo kiedy napisałem, wychodziło dobrze!
Pani Oliver przerwała dla nabrania oddechu, po czym mówiła dalej.
- Więc to idzie tak. Peter Gaye, młody fizyk jądrowy, według podejrzeń na pensji komunistów, jest żonaty z tą dziewczyną, Joan Blunt, a jego pierwsza żona nie żyje, ale naprawdę to żyje, pojawia się, bo jest tajną agentką, a może nie jest, znaczy się może być naprawdę turystką, a żona ma romans i ten facet Loyola zjawia się, aby się spotkać z Mayą, albo żeby ją szpiegować, i jest próba szantażu za pomocą listu od gospodyni albo może od lokaja, i ginie pistolet, a ponieważ nie wiadomo do kogo ten list szantażujący, i strzykawka wypada przy obiedzie, a potem znika....
Pani Oliver postawiła kropkę, trafnie odgadując doznania Poirota.
"Podniosła się, aby go powitać, a kilka jabłek sturlało jej się z kolan i potoczyło we wszystkie strony. Jabłka zdawały się nieodłącznym motywem spotkań z panią Oliver." Żródło |
Zagadka kryminalna jest ciekawa i czytałoby się to bardzo przyjemnie i lekko, gdyby nie jedna kwestia. Zazwyczaj w książkach Agathy Christie czytelnik nie żałuje ofiary, bo zostaje zamordowana na początku i nie zdążył się do niej przywiązać. W kilku powieściach można współczuć mordercy (na przykład w Morderstwie w Orient Expresie). W Zbrodni na festynie zaś los jednego ze świadków okazuje się godny pożałowania i z tego względu książka wydała mi się smutną historią o samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.