czwartek, 16 kwietnia 2015

"Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca", Karol Modzelewski

Książka Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca Karola Modzelewskiego nie jest klasyczną autobiografią. Uwzględnia tylko to, co w istotny sposób kształtowało działalność publiczną autora. Tytuł został zaczerpnięty z wiersza Lewą marsz Majakowskiego. Metafora "zajeździmy kobyłę historii" oddaje rewolucyjne przekonanie, że można ujarzmić historię. Ale jest to przekonanie w dużej mierze złudne. Owszem zdarzają się momenty przełomowe, gdy pojawia się możliwość oddziaływania na bieg dziejów w sposób zamierzony.  Dla Karola Modzelewskiego był to rok 1956, lata sześćdziesiąte i  wreszcie osiemdziesiąte. Kiedy jednak, jak pisze: "W końcu udało się nam przestawić zwrotnicę historii, (...) rezultat okazał się dość odmienny od naszych, a w każdym razie moich zamierzeń i oczekiwań. Jak wielu przed nami, a podobnie będzie chyba z wieloma po nas, znaleźliśmy się w sytuacji uczniów czarnoksiężnika. Myślę, że trzeba zdać z tego sprawę."

Książka jest więc rodzajem sprawozdania, historią pokazaną z osobistego punktu widzenia. Jednocześnie zachowującą obiektywność, bo opowiedzianą z zachowaniem wszystkich reguł warsztatu historyka. Obszerną i pełną szczegółów, przeczącą czarno - białemu obrazowi epoki, bez prostych, czy pewnych odpowiedzi. Relacja ta nie wpisuje się w obiegowe klisze dotyczące PRL-u, "Solidarności" i zmiany ustrojowej. Poszczególne rozdziały wyznaczane są przez daty graniczne z historii Polski. Dzieci Ojczyzny opowiadają o dzieciństwie spędzonym w Związku Radzieckim i kształtowaniu się tożsamości narodowej autora, Rewolucja do poprawki o słynnym "Liście otwartym do Partii", Obronna konieczna o wydarzeniach marca 1968 roku, itd. Potem następuje Związek nasz bratni o latach zrywu solidarnościowego i stanu wojennego; i wreszcie część ostatnia Wolność bez braterstwa, która ma charakter najbardziej publicystyczny i jest krytyczną oceną transformacji ustrojowej i współczesności.

Książka napisana jest z mądrym dystansem i poczuciem humoru. Zawiera wspomnienia o ludziach różnych orientacji politycznych. Autor potrafi zarówno poddać krytyce przedstawicieli środowiska, z którego się wywodzi, jak i oddać sprawiedliwość przeciwnikom politycznym. Dzięki temu otrzymujemy niezwykle wyważoną, uczciwą i fascynującą relację uczestnika przełomowych wydarzeń historycznych. Pełną wnikliwych obserwacji, głębokich refleksji nad przyczynami minionych i obecnych zjawisk społecznych pisanych z perspektywy lewicowej. To właśnie połączenie autobiografii, przedstawienia społecznych i politycznych przekonań Karola Modzelewskiego z analizą historyczną stanowi o wartości tej pozycji. 

  

Na koniec cytat o tym, jak samostanowienie ludzi, które było istotą "Solidarności" nie przetrwało.

"W pierwszej "Solidarności" stosunek tłumów do przywódców też był bardzo emocjonalny, ale nie było tam ślepego zaufania. Działacze wszystkich szczebli - od zakładu do Komisji Krajowej, a w ślad za nimi zwykli członkowie związku chcieli nade wszystko rządzić sami. Nikomu, nawet Wałęsie nie zawierzyliby siebie. Żeby skutecznie kierować tym ruchem, trzeba było nieustanie porozumiewać się z tłumami, które ponad wszystko pragnęły same stanowić o sobie, o związku i o Polsce. W styczniu 1990 r, na sali konferencyjnej we wrocławskim Hydralu zobaczyłem na własne oczy, że ten duch samostanowienia zniknął bez śladu. To była inna "Solidarność". Nie o to nawet chodzi, że 80% dawnych członków związku nie powrócił w jego szeregi, gdy został reaktywowany. Chodzi przede wszystkim o to, że przemożny duch samostanowienia został złamany w grudniu 1981r. zbrojną przemocą i już nie powrócił. Bezpowrotnie zniszczony został niezwykły fenomen suwerennej, zbiorowej aktywności milionów ludzi. Przetrwał mit, który objawił się w strajkach 1988 r, i zatryumfował w czerwcowych wyborach 1989. Gdy powstał "nasz rząd", prawowitym chorążym mitu stał się z natury rzeczy "nasz" premier i jego ekipa. Ale mit nie wyraża dążenia tłumów do stanowienia o sobie; nie ma on też instrumentów kontroli ani woli kontrolowania wybrańców. Tam, gdzie króluje mit, jego depozytariusze mają rozwiązane ręce. Ich decyzje nie wywołują sprzeciwu."
__________
Wpis powstał w ramach wyzwania: "Pod hasłem"

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.