Ta scena, jedna z wielu moich ulubionych, dobrze oddaje charakterystyczne dla tej powieści pękniecie, to, czym być może jest środkowy jej fragment - pełnym wściekłości javikurem. Odpływ składa się bowiem z kilku części. Prologu dziejącego się w Oslo, w którym główny bohater, Chris, razem z ojcem uczestniczy w zburzeniu zaprojektowanego przez tego ostatniego budynku. Przedstawionej następnie właściwej historii zatytułowanej Błystka a opowiadającej o lecie roku 1969, w którym ludzie lądowali na Księżycu, a nastoletni Chris spędzał wakacje z matką nad norweską zatoką Oslofjorden. Potem następuje radykalna zmiana w utworze - czytelnik przenosi się do koszmarnego amerykańskiego miasteczka Karmack. Narracja zmienia się z pierwszoosobowej w trzecioosobową, występuje nowa postać, bezduszny Frank Farrelli, który zajmuje się przekazywaniem złych wiadomości rodzinom, których bliscy zostali poszkodowani w wypadkach. Książkę kończy obszerny epilog z podtytułem Wióry i pył, w którym odnajdujemy wiele lat później Christa z Błystki w jednym z ośrodków terapeutycznych w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie części łączy przewijająca się przez nie piosenka Elli Fitzgerald Blue skies.
Autor miesza tropy, nie wiadomo, czy Karmack istnieje naprawdę, czy to dziwne miasto to wyraz żałoby, metafora piekła. Przypuszczalnie środkowa część książki opowiadająca o nim jest strzępkiem niedokończonej, zniszczonej przez Chrisa powieści. (Lekcja hartu udzielona przez ojca przyswojona: "bądź zawsze gotowy na zniszczenie tego, co stworzyłeś"). Możliwe, że absurdalne, przerysowane wydarzenia, groza zmieszana z groteską są próbą odnalezienia słów, których zabrakło, ustawienia ich we właściwej kolejności by opowiedzieć o poczuciu winy, stracie i bólu. Zapisem tego, co chciałoby się zapomnieć, bo zapisuje się nie tylko po to by utrwalać, ale by zapomnieć. A wspomnienia czekają na krawędzi czasu. Wspomnienia o wakacjach na norweskiej wyspie w lipcu 1969, kiedy ludzie lądowali na Księżycu a Chris usiłował napisać drugi wiersz w życiu, właśnie na ten temat. Lato to okaże się czasem pamiętnym, naznaczonym tymi wszystkimi rzeczami, które zdarzają się pierwszy raz: pierwszą sympatią, pierwszymi próbami literackimi, ważną przegraną w scrabble, przyjaźnią, zdradą tej przyjaźni, przeczuciem, że walka z Moby Dickiem jest zawsze przegrana, nawet jeśli się nie przeczytało książki i zmyśliło dla przyjaciela dobre zakończenie. Echa tego lata będą towarzyszyć Chrisowi całe życie.
Odpływ to zachwycająca książka o (nie)godzeniu się ze stratą najbliższych i o sile wspomnień. Na tylnej stronie okładki znajduje się cytat z norweskiej gazety brzmiący tak: Powieść Christensena przerosła nasze oczekiwania. Moje też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.