Zatrzymał się, przeniknięty nagłą radością. Bo to było coś - bez względu na to, co było przedtem i co mogło stać się później - naprawdę coś: zobaczyć w swoim życiu światło dwóch Słońc. Pomarańczowozłotego Werel i bladozłotego Ziemi - miał je teraz oba przed oczyma, jak człowiek, który trzyma dwa klejnoty, porównując ich piękność po to, aby jeszcze bardziej nasycić się ich blaskiem.
Chłopiec stał tuż przy nim i Ramarren zaczął szeptać pozdrowienie, jakiego uczą się kelshańskie dzieci, aby witać nim słońce o poranku lub po długich zimowych zawieruchach: "Niech będzie pozdrowiona gwiazda życia, środek roku..."
Miasto złudzeń Ursula K. Le Guin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.