poniedziałek, 20 maja 2019

20 maja - rocznica urodzin Gustawa Herlinga-Grudzińskiego

Źródło zdjęcia NINATEKA (audycja)

W miarę posuwania się w głąb czwartego tomu uprzytamniałem sobie coraz wyraźniej , że cały mój dziennik stał się - i treściowo i kompozycyjnie - portretem epoki. Obojętnie jak tę epokę nazwiemy, ja osobiście proponowałbym z uporem nazwę uwzględniającą ową "historię spuszczoną z łańcucha". Czy wciąż rozpędzona i z pianą na pysku, czy przysiadająca co jakiś czas ze zmęczenia przed nowym zrywem, "historia spuszczona z łańcucha" jest nadal znamieniem epoki, którą w różnych wątkach i aspektach śledzi mój dziennik.
Neapol, 5 listopada

  10 czerwca 1924 został porwany w pobliżu swego rzymskiego mieszkania Giacomo Matteotti, socjalistyczny poseł do parlamentu włoskiego; zmasakrowane bestialsko zwłoki odnalezione dopiero 16 sierpnia.
  Porwali go ludzie z przybocznej "drużyny Wodza", zwanej także ( przez samych faszystów) "faszystowską Czeka". Porwanie wywołało we Włoszech ogromne, niemal powszechne wzburzenie. Młody reżym (zaledwie dwa lata od "marszu na Rzym") zawisł na włosku. Mussolini, przywódca partii faszystowskiej i premier odpowiedział tegoż dnia: "Porwanie odbyło się w okolicznościach jeszcze niewyjaśnionych, lecz upoważniających do hipotezy zabójstwa; jeśli rzeczywiście dokonano zabójstwa, nie mogło ono nie wzbudzić oburzenia rządu i parlamentu".  Odezwały się głosy, wskazujące na samego Duce jako moco- i rozkazodawcę porwania. Brakowało niezbitych dowodów dla takiego oskarżenia; brak ich do dnia dzisiejszego. Ale błędem było stawiać w ogóle sprawę  w podobny sposób. Mussolini nie musiał być bezpośredniego moco- i rozkazodawcą zbrodni. 30 maja Matteotti wygłosił w parlamencie przemówienie, które szczególnie rozjuszyło faszystów. W otoczeniu  Duce słyszano go mówiącego gniewnie: "Co robi nasza Czeka? Ten człowiek po swoim przemówieniu powinien wyjść z obiegu". Ostatecznie Henryk II też nie kazał wprost zamordować arcybiskupa Canterbury. Zadał tylko w zadumie, jakby mówiąc  do samego siebie, pytanie: "Kto mnie nareszcie uwolni do tego mąciwody?".
  Wszystko więc sprowadzało się do dylematu: chodzi o zbrodnię reżymu jako takiego, czy o wyskok jego nadgorliwych "ekstremistów"? Na posiedzeniu Wielkiej Rady faszystowskiej 22 lipca Mussolini powiedział, że "nasi przeciwnicy dążą do wytoczenia procesu reżymowi; odpowiadamy na to, że proces reżymowi może wytoczyć tylko historia". Historia orzeka dzisiaj (piórem swego wybitnego przedstawiciela Valianiego), że Mussolini posługiwał się często i chętnie taktyką zwalania winy za rozmaite "ekscesy" faszyzmu na "wichrzycielskich prowokatorów", dając równocześnie do zrozumienia, że on tylko jest w stanie je ukrócić; pod warunkiem jednak zaniechania przez opozycję oskarżeń pod adresem całego faszyzmu.
  Włoska opozycja demokratyczna - dość jeszcze wtedy liczna i silna, lecz dość zarazem skłócona, zgubiona i bezradna - stopniowo przyjmowała dychotomiczny obraz "wichrzycielskich ekstremistów i prowokatorów" faszystowskich  oraz faszyzmu "konstytucjonalnego" i "normalizacyjnego", któremu "gorące głowy" podrzuciły jak kłodę pod nogi trupa Matteottiego. To prawda, że niewiele mogła zrobić, skoro wysoki "moderator" sytuacji czyli Wiktor Emanuel uważał w duchu Mussoliniego za jedynego w ówczesnego warunkach "gwaranta spokoju i porządku". Ale mogła przynajmniej trzymać się niezachwianie jednoznacznego obrazu zabójstwa Matteottiego jako zbrodni całego reżymu.
  Mussolini umiejętnie grał swoimi fałszywymi kartami. Przebrnął manewrując zręcznie, przez burzliwe drugie półrocze 1924. 3 stycznia 1925 wygłosił w parlamencie przemówienie, w którym  najpierw za wymysł uznał istnienie "faszystowskiego Czeka", potem sam sobie pogratulował dobrych wyników postępującego "procesu normalizacji" ("naród włoski pragnie spokoju i porządku"), i wreszcie stentorowym głosem oświadczył: "Wobec tej Izby i wobec całego narodu włoskiego biorę na siebie, ja sam, odpowiedzialność polityczną, moralną i historyczną za wszystko co się stało". Nie ucichło jeszcze echo tych słów, gdy zaczęto rozwiązywać ostatnie włoskie organizacje niezależne i zaciskać kaganiec założony prasie. Z głębokiego kryzysu wywołanego porwaniem i zabójstwem Matteottiego faszyzm włoski wyszedł więcej niż obronną ręką wyszedł wzmocniony na tyle, że mógł sobie pozwolić na publiczne określenie tego co się stało prawdziwą nazwą zbrodni reżymu. Tą nazwą, która wydawała się "taktycznie niewygodna" włoskiej opozycji demokratycznej wkrótce po 10 czerwca.
________
Fragment Dziennika pisanego nocą 1984 - 1988 Gustawa Herlinga Grudzińskiego; Rok 1984

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.