"Teraz, kiedy nie żyję, wiem wszystko." Tak rozpoczyna opowieść o swoim życiu Penelopa w Penelopiadzie Margaret Atwood, będącej reinterpretacją znanego mitu. Penelopa decyduje się opowiedzieć własną wersję historii z czeluści Hadesu, gdyż orientuje się, że w wersji oficjalnej stała się pouczającym mitem, batem na inne kobiety. "Nie bierz ze mnie przykładu", chce wykrzyczeć, choć nie ma ust, by przemówić. Ale jest cierpliwa. Czyż nie tak o niej mówiono? Wierzy, że jej historia dotrze do słuchaczy. Zbyt dużo milczała za życia, przymykała oczy, nie protestowała, przesypiała awantury. Ułożenie własnej historii pozwoli jej na przedstawienie w innym świetle Odyseusza, tego spryciarza, który świetnie potrafił tylko jedno: wykręcać się sianem, kuzynki Heleny, powodu wszystkich jej życiowych nieszczęść, krnąbrnego Telemacha i innych.
Ton, jaki nadała Atwood swojej powieści, jest zgryźliwie dowcipny. Spojrzenie na znane wydarzenia na wskroś współczesne. Dzieje się tak, między innymi, dlatego, że autorka odwołuje się w zamyśle swojego utworu do dramatu satyrycznego, odmiany greckiej komedii, w której w sposób humorystyczny przedstawiano motywy i postacie mitologiczne, a podstawowym elementem był chór w przebraniu satyrów. W Penelopiadzie partie chóru, uzupełniające monolog Penelopy, też występują i to w bardzo różnorodnej formie. Mamy więc: wyliczankę, idyllę, balladę, ale też wykład z antropologii, czy zapis procesu sądowego. Chór zaś składa się z dwunastu służących Penelopy. Ten wybór jest nieprzypadkowy. Atwood zależało, by los nic nieznaczących dziewcząt służebnych został wydobyty na wierzch. Być może wersy, które opowiadają o tym, co stało się z nimi, gdy już posprzątały po krwawej rozprawie Odyseusza z zalotnikami, zabrzmią w jednym z wielu miejscach, takich jak muzea, teatry i oczywiście biblioteki, gdzie 24 marca odbędzie się wspólne czytanie fragmentów Odysei Homera. Oto ten fragment w tłumaczeniu Lucjana Siemieńskiego:
Owoż gdy krwi wylanej nie było ni śladu,
A cały dworzec pański powrócił do ładu,
Wyprowadzili z izby one białogłowy
I tam, gdzie szopa stoi a okap zamkowy,
Zapędzili w kąt ciasny, że nie ma sposobu
Wyjścia stamtąd. Telemach wtenczas rzekł do obu
Pastuchów: „O, zaprawdę, miecza ani ruszę!
Zbyt on czysty na brudne tych wszetecznic dusze,
Co mnie i matce mojej umknęły dość sławy,
A z gachami trzymały sojusz tak nieprawy!”
A drugim do komina, wysoko, by one
Ziemi dostać nie mogły, będąc powieszone.
A jak stado gołębi lub drozdów popadnie
W sidełka, w gąszczy chaszczów zastawione zdradnie,
Gdzie na noc dążąc, smutne znajdują łożysko:
Takie i z onych niewiast było widowisko,
Kiedy jedna przy drugiej i głowa przy głowie
Wisiały tam na linie jak owi ptaszkowie,
Każda z sznurkiem na szyi, zduszona cichutko.
Ta część Pieśni XXII eposu, jak pisze Margaret Atwood w przedmowie, nie dawała jej spokoju. Postarała się, by w Penelopiadzie sprawa śmierci służących odbierała również spokój samej Penelopie. Skupienie się na postaciach z tła, by współcześnie zinterpretować mit, szukanie odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do egzekucji dziewcząt, pozwala na otwarcie nowych możliwości odczytania utrwalonej w tradycji wersji wydarzeń. Penelopiada Margaret Atwood to błyskotliwa zabawa konwencją, aby dać głos najsłabszym, nad którymi
wzrusza się z obojętnością ramionami, bo przecież nie były nikim ważnym.
"Penelopa i zalotnicy" John Wiliam Waterhouse (źródło) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.