czwartek, 22 czerwca 2017

"O zmierzchu", Bolesław Leśmian

Słońce zgasło. O, jakże zwinne są i młode
Zmierzchy czerwca, nim w północ głuchą się przesilą!
Po wargach twoich dłonią, kształt czując, wiodę, 
Jak po koralach, morzu wydartych przed chwilą....

Spleć stopy, przymknij oczy - i nazwij to cudem,
Żeśmy razem, dalecy od dziennego znoju!
Jakże łatwo zwiać szczęście, z takim oto trudem
Rozniecone w ciemnościach twojego pokoju!

Łatwiej, niż rozpleść złotą warkocza zawiłość, 
Niepojętą dla zmierzchów, co zgadnąć nie mogą, 
Czemu te słowa: cisza i wieczór i miłość - 
Napełniają mi serce zabobonną trwogą? 

Czemu ciebie, poległą snem na mej rozpaczy, 
Pieszczę tak, jakby w szczęścia przepychu dostatnim 
Każdy mój pocałunek miał być już - ostatnim...
Słońce zgasło... O, błagam, nie całuj inaczej!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.