środa, 13 grudnia 2017

"Pierścienie Saturna", W. G. Sebald



Wszystko więdnie, tylko zielsko rośnie dalej, powój polny dławi krzewy, żółte korzenie pokrzyw pełzną pod ziemią, łopiany przerastają człowieka o głowę, plenią się rdze i roztocza, i nawet papier, na którym mozolnie układa się słowa i zdania, wydaje się powleczony białym nalotem mączniaka. Człowiek na próżno głowi się dniami i tygodniami, gdyby go ktoś zapytał nie wiedziałby już, czy pisze dalej z nawyku, czy żeby zdobyć uznanie, czy dlatego, że niczego innego się nie nauczył, czy ze zdumienia nad życiem, z miłości do prawdy, z rozpaczy lub z oburzenia, i nie umiałby powiedzieć, czy od pisania robimy się mądrzejsi, czy wariujemy. Może każdy z nas gubi się tym bardziej, im dłużej pracuje nad własnym dziełem, i może z tego powodu skłonni jesteśmy mylić rosnącą złożoność naszej duchowej konstrukcji z postępem poznania, choć jednocześnie domyślamy się, że nigdy nie zdołamy pojąć imponderabiliów, które naprawdę przesądzają o naszej życiowej drodze. 

Pierścienie Saturna Sebalda przypominają piękny, migoczący wieloma obrazami, wielobarwny gobelin, którego nici osnowy stanowi odbyta przez autora w 1992 roku podróż po wschodniej Anglii. Wokół niej rozrastają się opowieści. Są one zapisem wrażeń z podróży, snów własnych i opowiedzianych, wydobytych na powierzchnię strzępków wspomnień. A także opisem angielskich krajobrazów, portretami przyjaciół Sebalda, postaci i zdarzeń przywołanych z przeszłości, również z historii literatury, takich jak: Chateaubriand, Swinburne, czy Conrad. Motywami powtarzającymi się są obrazy podupadłych, cieszących się kiedyś świetnością, miejscowości, rezydencji i pałaców, wytwarzanie jedwabiu, oraz życie i twórczość Thomasa Browne'a, siedemnastowiecznego angielskiego uczonego, lekarza i pisarza.

Lowestoft, świetnie rozwijający się pod koniec XIX wieku port i kurort nadmorski w hrabstwie Suffolk, jest jedną z miejscowości przedstawionych w książce. Było to miejsce związane z Josephem Conradem. Lokalne gazety, jak pisze Sebald, były dla Conrada jego pierwszymi angielskimi lekturami. Zawarty w Pierścieniach Saturna szkic o Korzeniowskim, oparty na jego wspomnieniach, rozpoczyna się od opisu przyjazdu z matką w wieku pięciu lat do Warszawy w 1862 roku i prowadzi przez zesłanie do Wołogdy, śmierć rodziców do wyjazdu Józefa w wieku lat 16 do Marsylii w celu rozpoczęcia wymarzonej kariery na morzu. Pobyt w Marsylii kończy się w lutym 1877 roku, nie do końca wyjaśnionym wypadkiem. Conrad zostaje ranny w pojedynku lub na skutek samobójczego zamachu, opuszcza Francję na statku płynącym do Konstantynopola by latem 1878 dopłynąć do wybrzeży angielskich. Dwanaście lat po przybyciu do Lowestoft Korzeniowski, który tymczasem uzyskał brytyjskie obywatelstwo i patent kapitana oraz bywał w najbardziej odległych zakątkach świata, tuż po uzyskaniu posady w Belgijskiej Spółce Akcyjnej do Handlu z Górnym Kongiem a przed wyjazdem do afrykańskiego "jądra ciemności" po raz pierwszy powraca do domu swojego wuja Tadeusza na Ukrainie. Obraz sanny do domu zapadł mu na zawsze w pamięć: Nigdy, pisze Korzeniowski, (...) nie jechało mi się lepiej niż wtedy, w rozpościerającym się wokół nas zmierzchu. Jak przed laty, ujrzałem znów słońce zachodzące na równinach. Wielka czerwona tarcza zanurzała się w śniegi, rzekłbyś, słońce zachodzące na morzu. Jechaliśmy szybko wśród zapadających ciemności, przez zlewające się w gwiaździstym niebem białe pustkowie, z którego jak widmowe wysepki wyłaniały się wsie za zasłoną drzew.

Historia Conrada to jedna z wielu splatających się ze sobą opowieści. W innym miejscu Sebald powraca wraz z Thomasem Browne, autorem traktatu o „znikaniu w mroku", do widoku zachodzącego słońca. Zimowe słońce pokazuje, jak szybko światło gaśnie w popiele, jak szybko ogarnia nas noc. Godzina po godzinie dopisuje się do rachunku. Nawet sam czas się starzeje. Jednym z głównych tematów Pierścieni Saturna jest niewątpliwie przemijanie.Wszystko ulega niszczycielskiej mocy czasu. Na każdej nowej formie kładzie się już cień zniszczenia. Historia każdej jednostki, historia każdej wspólnoty i historia całego świata nie biegnie mianowicie po łuku, coraz mocniej i piękniej napiętym, ale po torze, który osiągnąwszy południk, zapada w ciemność. W czasie swojej podróży Sebald na każdym kroku natrafia na okruchy dawnych dni, ślady zniszczenia powstałe wskutek nieszczęść czy katastrof. Te ocalałe drobinki przeszłości podobne są do pierścieni Saturna utworzonych z kryształów lodu i odłamków dawnego księżyca, który znalazłszy się zbyt blisko planety został zniszczony przez jej siły pływowe. Saturn na podstawie mitu jest utożsamiany z upływającym czasem, symbolem jego niszczycielskiej siły. Bywa też nazywany planetą melancholii, tęsknoty za światem, który przeminął bezpowrotnie. Czytanie Sebalda to zanurzenie się w ciągle rozrastających się opowieściach o przeszłości.
___________
Wpis bierze udział w wyzwaniu "Pod hasłem" 
Dopisek związany z wyzwaniem w jakim bierze udział książka.

Pierścienie Saturna Sebalda rozpoczynają się bardzo osobistym wątkiem. Mianowicie od opisu pobytu autora w szpitalu w Norwich, równo rok po odbyciu wędrówki po wschodniej Anglii. Ciężka choroba sprawia, że świat kurczy się do kawałka nieba w ramie szpitalnego okna, tak jakby przewędrowane poprzedniego lata w Suffolk rozległe obszary zbiegły się ostatecznie w jeden ślepy i głuchy punkt. Osobiste wynurzenia, podobnie jak cała książka naznaczone są przemijaniem, choć wprost pada tylko krótkie, powściągliwe zdanie o przeczuciu własnego kresu. 

3 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że to trudna książka...
    Żebym mogła ją zaliczyć jako motyw szpitala to prosiłabym o jakiś dopisek w treści, ponieważ na tą chwilę nie ma o tym mowy. Daj proszę potem znać u mnie :) Póki co stawiam sobie w podsumowaniu pytajnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisałam :)
      Książka jest odrobinę skomplikowana, ale zachwycająca. Czytało mi się ją świetnie.
      Trudna jest, ze względu na swoją złożoność, do opisania.

      Usuń
    2. Dzięki, teraz wpis jest kompletny i mogę zaliczyć do Pod hasłem :) Jeszcze gdybym znała książkę, to byłaby inna bajka... ale to zupełnie inny klimat - niewiele kumam o co w niej chodzi.

      Usuń

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.