Centralna postacią Żywych istot Iidy Turpein jest syrena morska, zwana dawniej krową morska. Była ona gatunkiem endemicznym występujący jedynie w okolicach Wysp Komandorskich leżących między Rosją a Alaską, łatwym do upolowania, więc po około trzydziestu latach od odkrycia w 1741 roku została doszczętnie wytępiona. Jeden z jej szkieletów w następnym stuleciu trafił, jako cenne znalezisko, do muzeum przyrodniczego w Helsinkach. Swoją opowieść, znakomicie łączącą fakty historyczne z fikcją, fińska pisarka rozpoczyna od przedstawienia dramatycznych dziejów rosyjskiej kamczackiej wyprawy badawczej pod dowództwem Beringa. Znacząca część wiedzy o krowie morskiej pochodzi od jej odkrywcy i uczestnika tej ekspedycji niemieckiego przyrodnika Georga Stellera. Następnie książka opowiada o wypychaczach zwierząt, badaczach i rysownikach przyrody, oraz konserwatorach z muzeum, których los na pewnym etapie ich życia zetknął z helsińskim szkieletem syreny.
Ton tej książki, skupiającej się na relacjach między człowiekiem a naturą, naznaczony jest melancholią, bo jest to opowieść o stracie. Nie chodzi tylko o jej główny temat: wymarcie gatunku z winy człowieka (choć trafniej byłoby napisać w czasie teraźniejszym - wymieranie gatunków na masową skalę przez jego bezmyślne działania), ale też o osobiste dramaty jej ludzkich bohaterów: śmierć bliskiej osoby, wielkie plany kończące się niczym, rozwiane marzenia, ograniczenia, jakie ich spotykały z powodu płci czy choroby. Wszystkie opowiedzianie w powieści historie wyróżniają się zniuansowaniem i wrażliwością. Każda z postaci jest potraktowana ze zrozumieniem. Nie ma tu łatwych oskarżeń, jest spokojne mówienie wielowymiarowej prawdy - pokazywanie ludzi myślących zgodnie z zapatrywaniami swojej epoki (choć są też wyjątki), z ich
przekonaniami, lękami, uprzedzeniami. Okrutnych i jednocześnie głodnych wiedzy i zafascynowanych naturą. Najlepszym przykładem jest Georg Steller, o którym autorka pisze tak: (...) widział w krowie morskiej dzieło Boga
- jedno z ogniw w jego wielkim łańcuchu stworzenia, część niezmiennego
pięknego porządku - mógł więc rozcinać jej brzuch i rozłupywać czaszkę
bez poczucia winy, bez śladu troski.
Bardzo dobrze w książce pokazana
jest zmiana świadomości, jaka zaszła w ciągu kilku stuleci w postrzeganiu relacji między człowiekiem a światem przyrody. Od niewyczerpanych pokładów wiary, że świat jest ogromny i wytrzymały, że wszystko zniesie, że wszystkie wyrządzone mu szkody będą jedynie miejscowe (nie ma syren morskich na tych wyspach, na pewno są na sąsiednich - długo w to wierzono), do zauważenie, że człowiek może doprowadzić do całkowitej zagłady innych gatunków. To ostatnie jest poruszająco pokazane na konkretnym przykładzie pewnego miłośnika natury, który zaczyna się zastanawiać, czy swoim postępowaniem nie przyczynił się do zniszczenia przyrody na swojej ukochanej wyspie, jednej z wielu położonych w pobliżu wybrzeża Finlandii. Krowa morska staje się dla niego urzeczywistnieniem możliwości utracenia czegoś na zawsze. W powieści zaś jest symbolem wszystkiego, co tracimy bezpowrotnie, a lista strat jest długa, bo zmiana zachodząca w myśleniu postulująca konieczność troski i ochrony innych współistniejących z człowiekiem gatunków jest nadal zbyt niewystarczająca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.