poniedziałek, 21 października 2019

"Trudne światło", Tomás González

Latem w pewnym momencie człowiek odnosi wrażenie, że dzień jest wieczny. Nie chciałem, żeby nadeszła noc, bo musiałbym uznać, że czas idzie naprzód, że idzie naprzód życie, które teraz zgniatało nas swoimi kołami i zębatkami. Tymczasem jedynie światło, zawsze niepochwytne trwa wiecznie. Natomiast jeśli chodzi o światło w wodzie - widoczne obok baniek powietrza wytwarzanych przez śrubę statku - choćbym nie wiem jak długo wpatrywał się w nie i je poprawiał, nie udawało mi się uchwycić całej jego pełni, to znaczy oddać go tak, żeby zawierało w sobie mrok, śmierć, ale i samo w nich się mieściło. 

Trudne światło Tomása Gonzáleza to kameralna proza opowiadająca o starym malarzu. David spisuje swoje wspomnienia. Pisze, bo traci wzrok i nie może już malować. Chce upamiętnić zmarłą przed dwoma laty żonę, syna, opisać okres dojrzałości spędzony w w Nowym Yorku, swoich bliskich, zapamiętane piękno przedmiotów i krajobrazów. Jego wspomnienia, choć dojmujące, doprawione są dystansem do siebie, ironicznym humorem, poczuciem, że słowa są zbyt ograniczone do wyrażenia tego, co się chce powiedzieć.

Ulubionym tematem malarskim Davida jest granica powietrza i wody, przenikanie światła w ciemność, znajdowanie jego odrobiny w najmroczniejszych miejscach. Obrazem, do którego wciąż powraca w swoich myślach jest ten przedstawiający pianę wytwarzaną przez śrubę promu odbijającego od nabrzeża. Malowanie go zbiegło się z najcięższym do zniesienia okresem w jego życiu. Wokół tego czasu, obejmującego trochę więcej niż dobę, wspomnienia obracają się jak wokół osi. Pisanie odtwarza jeszcze raz ten obraz godzin oczekiwania, kiedy nie można zrobić nic tylko bezradnie czekać, aż bolesna konieczność się spełni.

Powieść Tomása Gonzáleza to opowieść o czekaniu na śmierć, przedstawiona z dystansem jaki daje starość i świadomość, że czas łagodzi ból, choć nigdy go nie zamazuje. To też głęboko poruszająca historia, która stara utrwalić każdy okruch dobra i szukać czegoś nieprzemijalnego, trwałego. Dla Dawida jest to światło, które maluje, a potem stara się uchwycić słowami. Światło, które rozświetla ciemności, ale bywa też przeszywające jak ostry nóż. Towarzysząc życiu, towarzyszy też śmierci. Jednak na końcu, mimo smutku, zostaje wspomnienie miłości, bo światłem są dla Dawida również obrazy bliskich, ich twarze, dobre chwile, dłonie splecione z czułością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze. Uprzejmie proszę o kilka słów opisu, jeśli ktoś zamieszcza link.